Jest postacią wyjątkową. Jednym z najwybitniejszych twórców przedstawiających barwy Śląska w postaci obrazów malowanych na szkle. Marek Idziaszek pochodzi z Bieszczad. Jego rodzina przybyła do Rudy Śląskiej za chlebem. W wieku 15 lat doświadczył ogromnej tragedii. W wypadku w kopalni zginął jego ojciec. Mimo to również wybrał tę samą profesję. Ćwierć wieku przepracował jako górnik w rudzkiej Halembie. Dziś jego dzieła można oglądać na wystawach w całej Polsce.
Przed czterdziestu ponad laty trafił do Grupy Bielszowickiej działającej pod kierunkiem Władysława Lucińskiego, a zrzeszającej miejscowych plastyków. Już wówczas interesowało go malarstwo naiwne, charakteryzujące się deformacją przestrzeni i perspektywy lub zupełnym ich brakiem, prostymi technikami oraz przywiązaniem do szczegółu. Spotkanie z Grupą Bielszowicką wywarło na nim olbrzymie wrażenie. – Spotkałem tam niezwykłych twórców. Malowali wspaniale, mieli własny pogląd na sztukę. Każdemu naszemu spotkaniu towarzyszyła wspaniała wręcz atmosfera. Gdyby nie Grupa Bielszowicka, nie osiągnąłbym w malarstwie tego, co dzisiaj. Pamiętam, że jeździliśmy do Krakowa, do teatru, na spektakle Witkacego. Zainteresowała mnie wówczas bardzo sztuka Władysława Hasiora, polskiego artysty rzeźbiarza, malarza i scenografa, związanego z Podhalem. Bardzo też lubiłem odwiedzać różne knajpki, nie tylko zresztą w Krakowie. W wielu z nich rzucały mi się w oczy obrazy malowane na szkle. I te właśnie momenty mojego życia ukształtowały moją dzisiejszą sylwetkę twórczą – wspomina Marek Idziaszek.
Pod skrzydłami Władysława Lucińskiego zaczął realizować pomysł malowania na szkle. Do dziś przyznaje, że jest to trudna dziedzina sztuki. Wymaga wprawy, cierpliwości i jest czasochłonna.
– Najważniejszy jest dobry pomysł. Pojawia się najczęściej podczas jazdy rowerem albo tuż przed snem. Gdy już jest, biorę się za robotę. Kreślę szkic na brystolu, a następnie przykładam szklaną płytę i maluję. Na koniec wypełniam farbą olejną każdy detal. Farby zachowują się zupełnie inaczej niż na płótnie. Po nałożeniu kolejnej warstwy wszelkie korekty są już niemożliwe – tłumaczy.
Obraz powstaje po drugiej stronie szklanej płyty, czyli z uwzględnieniem odwróconego planu.
– Jako początkujący w tej dziedzinie sztuki, co chwila musiałem zerkać na tę drugą stronę, aby upewnić się, czy wszystko idzie po mojej myśli. Teraz mam już wprawę – śmieje się Marek Idziaszek.
Emerytowany górnik z Halemby tworzy swe obrazy na specjalnie skonstruowanym do tego celu stole z podpórką na rękę, aby przypadkiem nie zamazać swej pracy. Warsztat, który stworzył – jak sam powiada – trochę ogranicza jego artystyczne możliwości.
– Może malowałbym większe obrazy niż te 50 x 60, ale w sumie już do nich przywykłem – opisuje dalej tajniki swej twórczości, która do pewnego stopnia może przypominać tworzenie witraży.
W tym przypadku również wszystko zaczyna się od przygotowania wzoru na kartce papieru. Ze szklanej tafli wycina się pojedyncze detale i szlifuje. Brzegi owijane są taśmą miedzianą, a następnie wygładzane. Poszczególne części witrażu układa się obok siebie, brzegi smaruje topnikiem i lutuje cyną. Jednak w przypadku obrazu na szkle, to stanowi on od początku do końca jedną, spójną całość.
Dla Marka Idziaszka pierwszymi inspiracjami były malarstwo ludowe i twórczość współczesnych artystów tworzących na szkle: Zdzisława Walczaka, Eweliny Pęksowej z Zakopanego, Romualda Nowaka z Zabrza i gliwiczanki Marii Jaworskiej. Pierwszym własnym pomysłem był obraz zatytułowany „Górnik”.
– Powiem krótko. Nie podoba mi się z dzisiejszej perspektywy, ale wówczas byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że zakupiło go zabrzańskie muzeum – wspomina.
Przyznaje również, że to właśnie wtedy śląska rzeczywistość w pełni zawładnęła jego twórczością, a jedną z kolejnych inspiracji była wizyta na katowickim Nikiszowcu.
– Śląsk bardzo przypadł mi do gustu. Architektura, kamieniczki, familoki, wieże szybowe kopalń, kominy, ja to wszystko zacząłem chłonąć – wyjaśnia.
Obrazy Marka Idziaszka złożone są często z różnych elementów śląskiego krajobrazu. Jeśli przedstawia na nich ulicę biegnącą wśród familoków, a w tle komin lub szyb, nie oznacza to, że mowa jest o jakimś konkretnym miejscu istniejącym w rzeczywistości, a raczej wymyśle jego wyobraźni. Autor opowiada poprzez scenki rodzajowe utrzymane zazwyczaj w klimacie przerysowanej radości i beztroski z pewnym ładunkiem ironii, ale i nostalgii.
– Budowane w ten sposób obrazy poprzez swoją teatralność oraz groteskowe przerysowania mają klimat niczym z dzieł Bruegla i wprowadzają odbiorcę w nastrój pogodnej pogawędki – zwraca uwagę Sonia Wilk z Muzeum Śląskiego w Katowicach, gdzie swoje prace artysta prezentował w 2017 r.
Często przywołuje scenki z życia prostych ludzi, czasem drobnych pijaczków, które sam zaobserwował. Takim właśnie obrazem jest „Pod Gondolem”. Chodzi o nieistniejącą już knajpkę w Rudzie Śląskiej, gdzie ongiś rozbawione towarzystwo piło piwo od świtu do nocy.
– Do stałych gości należał tam pewien waltornista. Notorycznie, gdy się upił, gubił swój instrument. Odnajdywany był on przez różnych ludzi, którzy oddawali mu go w zamian za nagrodę pieniężną. Muzyk grał w orkiestrze i chyba więcej wydał na wypłatę znaleźnego, niż zarobił graniem na waltorni. Przywołałem jego historię. Każdy, kto uważnie spojrzy na obraz, odnajdzie na nim waltornię, choć sam waltornista pozostaje anonimowy – opisuje swe dzieło Marek Idziaszek.
– Twórczość oparta na solidnym warsztacie technicznym, zgodna z wewnętrznym programem artystycznym autora i umiejętnościami posługiwania się własnym językiem twórczym powoduje, że jego obrazy stanowią jeden z ciekawszych przykładów amatorskiej twórczości plastycznej w kraju. Artysta brał udział w wielu wystawach zbiorowych, najczęściej pokonkursowych. Niechętnie jednak akceptował pomysły organizacji wystawy indywidualnej – przyznaje Ewelina Pieczka, kuratorka czwartej wystawy dzieł Marka Idziaszka, która prezentowana jest do grudnia br. w Muzeum Miejskim im. Maksymiliana Chroboka w Rudzie Śląskiej.
W 2019 r. Marek Idziaszek otrzymał odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” nadawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. Obecnie tworzy pod auspicjami Orzegowskiej Grupy Twórców Kultury „Czapla”.
Po 32 latach od momentu debiutu powraca ponownie z prezentacją pt. „Markowe obrazy. Malarstwo Marka Idziaszka”. Przedstawia wybrane prace pochodzące z zasobów zgromadzonych przez rudzkie Muzeum Miejskie, Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, a także z kolekcji prywatnych i zbiorów własnych autora. Prezentowane obrazy ilustrują przekrój twórczości malarskiej Marka Idziaszka, od dzieł powstałych w latach 80. i 90. XX w. po prace współczesne. Część z prezentowanych obrazów nigdy nie była pokazywana publicznie. Tym bardziej warto tę wystawę odwiedzić.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.