Normy obowiązują, podobnie jak certyfikaty jakości węgla, co nie znaczy, że węgiel złej jakości nie jest sprzedawany i spalany - ostrzega w rozmowie z Gazetą Wyborczą rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego Piotr Siergiej.
Gazeta zauważa, że poluzowanie norm dla węgla to pokłosie kryzysu energetycznego wywołanego inwazją Rosji na Ukrainę i przypomina, że brakowało wtedy opału. Rząd pozwolił ogrzewać domy odpadami pokopalnianymi czy węglem brunatnym. GW zaznacza, że ta możliwość skończyła się w grudniu 2023 r., ale - jak zauważa - problem pozostał.
Brakuje kontroli składów i tego, czym palą mieszkańcy. Owszem, te kontrole są, ale niewystarczające - ocenia Piotr Siergiej. Na plus wymienia obowiązujący od lipca zakaz sprzedaży miałów węglowych dla gospodarstw domowych. Nadal palić nim jednak mogą rolnicy i małe firmy (np. szklarnie).
- Normy, które zostały uchwalone w 2018 r., zostały przywrócone i obowiązują. Spowodowały istotną poprawę jakości powietrza, ale wciąż są odległe od poziomów, które zagwarantowałyby ochronę zdrowia i życia ludzi - wskazuje Andrzej Gula z Polskiego Alarmu Smogowego.
GW informuje, że według danych Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla roczne zużycie miału węglowego w Polsce przekracza 7,2 mln ton, co przekłada się na rynek o wartości ponad 6 mld zł.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.