Kolejna śląska, tym razem prywatna, kopalnia węgla kamiennego rozważa zakończenie swej działalności. Tym razem chodzi o zabrzański zakład górniczy Siltech, jedną z trzech prywatnych kopalni w Polsce. Za tą decyzją przemawia przede wszystkim sczerpanie złoża.
Kopalnia Siltech rozpoczęła wydobycie w 2002 r. na gruncie dawnej kopalni Pstrowski. Jeszcze w 2000 r. została powołana do życia spółka Siltech, której kierownictwo wystąpiło o koncesję na wydobycie do ówczesnego Ministerstwa Środowiska. Jej otrzymanie, a także zatwierdzenie planu ruchu przez Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, umożliwiły dwa lata później rozpoczęcie działalności górniczej. Z początku zakład korzystał z szybu służącego jednocześnie do transportu materiałów, ludzi i urobku, dysponował kolejkami linowymi i kombajnami chodnikowymi wyposażonymi w klucze hydrauliczne.
Infrastrukturę powierzchniową dzierżawiono od funkcjonującej w tym czasie Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Jedynym mankamentem było to, że wydobycie wędrowało na wozy, co hamowało wzrost eksploatacji. Problem zniknął, gdy zakończono budowę skipu w szybie, co było pierwszą ważną inwestycją dla dalszego funkcjonowania zakładu. Kolejną była budowa upadowej do poziomu 260 m. Uruchomienie upadowej przyniosło duże korzyści.
Mierzący 1000 m chodnik połączył powierzchnię z infrastrukturą dołową kopalni, do pól wydobywczych Biskupice i Rokitnica. Został wyposażony w niezbędną infrastrukturę – przenośniki taśmowe i kolejkę spalinową. Zakup drugiej kolejki podwieszanej, niezbędnej w związku z zakończeniem dzierżawy szybu wydobywczego spowodował, że całość wydobycia, transportu ludzi i materiałów odbywały się już upadową. To pozwoliło na znaczne ograniczenie kosztów działalności. Materiały zaczęto bowiem transportować z powierzchni bezpośrednio do przodka, bez przeładunku.
– Eksploatujemy resztki, a wybrane chodniki wypełniane są materiałem podsadzkowym. Poza tym, wszystko u nas zawsze było zorganizowane tak, jak w każdej kopalni. Mamy służby górnicze, geologiczne, energomechaniczne, wentylacyjne i osoby zajmujące się sprawami bezpieczeństwa i higieny pracy. Tego wymagają przepisy Prawa geologicznego i górniczego. Jedna jest tylko różnica, ryzykowało się zawsze własnymi pieniędzmi – wskazuje Jan Chojnacki, prezes zarządu spółki Siltech.
W 2011 r. Siltech zarobił 5 mln zł przy wydobyciu niespełna 200 tys. t węgla. – Inwestowaliśmy, mimo że w związku z kryzysem ekonomiczno- gospodarczym z początku drugiej dekady ceny węgla znacznie spadły.
W swojej działalności zatrudnialiśmy 250 osób przy rocznym wydobyciu rzędu 250 tys. t surowca. Wydajność w przeliczeniu na jednego zatrudnionego wynosiła 1100 t. Dziś wydobywamy rocznie pomiędzy 80 a 100 tys. t węgla przy wydajności ok. 800 t. Nadal działamy w sposób ekonomicznie uzasadniony – dodaje. Oddana do użytku upadowa „B” stanowiła największą inwestycję w całej historii tego górniczego przedsięwzięcia. Kosztowała wtedy 10 mln zł.
– Zadanie stanowiło nasz priorytet. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne opóźnienia, końca dobiega bowiem wydobycie w macierzystym polu z uwagi na sczerpanie złoża przewidzianego do eksploatacji. Przedsięwzięcia finansowaliśmy ze środków własnych, uzyskanych z działalności operacyjnej zakładu, ponieważ żaden bank w Polsce nie był skory do kredytowania działalności górniczej – wyjaśnia dalej Jan Chojnacki.
Z pewnością dużym plusem zakładu były i są warunki geologiczno-górnicze panujące w eksploatowanym złożu. Nie ma zagrożenia metanowego, wodnego ani też tąpaniowego. Jest za to węgiel o bardzo dobrych parametrach jakościowych, niskiej zawartości siarki i popiołu, o kaloryczności wynoszącej 25 000 MJ/kg. No i oczywiście załoga, nieliczna, ale za to oddana przedsięwzięciu i pracowita.
– Ona zawsze była na pierwszym miejscu. Z początku do pracy zgłaszali się ci, którzy uprawnienia emerytalne uzyskali na fali odejść w ramach restrukturyzacji górnictwa, ale byli też ludzie młodzi, u progu kariery zawodowej. Uprawnienia górnicze zyskiwali już jako pracownicy Siltechu. Kończyli kursy, podnosili swe kwalifikacje i bywało, że przechodzili do pracy w państwowych zakładach górniczych, nawet na stanowiska w dozorze ruchu – sięga wstecz pamięcią Jan Chojnacki.
W ciągu 22 lat istnienia kopalnia wydobyła ok. 3 mln t węgla i wydrążyła w przybliżeniu 120 km chodników. To prawie taka odległość jak z Katowic do Opola. Jaka przyszłość czeka pierwszą prywatną kopalnię węgla kamiennego w Polsce?
– Nie ma co ukrywać, że kończy się nam złoże i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, z końcem przyszłego roku zakończymy działalność górniczą – dodaje Jan Chojnacki.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ciekawe czemu kończy wydobycie w tym samym roku co Kwk Bobrek w lini prostej 3km . Zapraszamy do bobrka węgla pod dostatkiem tylko gospodarza brak ...
I tu wychodzi cała cena węgla nie od tego ile zarabiają górnicy tylko jakie są zagrożenia w rejonie wydobycia.
Pstrowski, wcześniej Jadwiga teraz jeszcze jest Siltech... Za 20 lat nie będzie już żadnej kopalni w Polsce.
W prywatnych rękach tak jest, ze jak się kończy złożę lub zbyt to się zamyka zakład. W państwowych natomiast dosypuje się pieniedzybw takiej sytuacji
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.