Przez cały 2024 rok świętujemy 30-lecie założenia „Trybuny Górniczej”. Naszym Czytelnikom przypominamy najciekawsze fragmenty tekstów, które w tygodniku ukazywały się dokładnie 30 lat temu. Zapraszamy do lektury!
23 czerwca 1994 r. ukazał się trzeci numer „Trybuny Górniczej”. W czołówkowym tekście zatytułowanym „Związkowy zawrót głowy” pisaliśmy o organizacjach związkowych działających w górniczych spółkach. „Niepokojące jest to, że związkowców nie przybywa, za to zwiększa się liczba organizacji” – zwrócił uwagę Jan Dziadul, dziennikarz. Autor przytaczał konkretne dane. W Gliwickiej Spółce Węglowej, w 7 kopalniach działa 48 organizacji związkowych skupionych w 15 strukturach. Kieruje nimi 52 stale oddelegowanych działaczy i 10 – czasowo. „Już od tych liczb pracodawcy mogą dostać «związkowego zawrotu głowy». Ustawa stanowi bowiem, że takie same prawa ma związek liczący kilkanaście tysięcy pracowników, jak i ten tlący się z 15 członkami. W górnictwie nie brakuje przykładów blokowania przez niewielkie organizacje (z przyczyn ambicjonalnych, politycznych lub grupowych) rozwiązań dotyczących kilkudziesięciotysięcznych załóg. Sami górnicy zaczynają głośno pytać: po cholerę nam tyle związków” – pisał dziennikarz.
„Mieszkania za obligacje” – taki tytuł miał tekst o mieszkaniach zakładowych. „Opracowany program restrukturyzacji górnictwa nie mógł pominąć problemu mieszkań zakładowych. Wydatkowane na mieszkalnictwo kwoty rzutują w znaczny sposób na bilans kopalń. Najprostszym zabiegiem wydawało się przekazanie tego niebagatelnego majątku samorządom lokalnym. Niestety w większości przypadków prezentu takiego one nie przyjęły” – pisaliśmy 30 lat temu. W tej sytuacji zarząd Nadwiślańskiej Spółki Węglowej SA zainteresował się pomysłem sprzedaży mieszkań zakładowych poprzez obligacje. Spółka miała wtedy na swoim stanie ponad 13 tys. mieszkań. „Po dokonaniu wyceny ustalono wartość mieszkań i obligacji. Z ustaleń wynikało, że średnia wartość jednego metra kwadratowego wahała się w granicach 2 mln zł, zaś mieszkania około 100 mln zł” – takie podawaliśmy wyliczenia.
W krótkim tekście „Żory w reanimacji” podawaliśmy istotne informacje. Otóż ówczesny wiceminister Eugeniusz Morawski zmienił decyzję o likwidacji kopalni Żory, która dzięki temu „nie zakończy swego krótkiego, bo kilkunastoletniego żywota w roku 1995 (jak przewidywał program likwidacji), a jedynie zamknie swoje północne pole eksploatacyjne” – informowaliśmy. Michał Rodziewicz, naczelny inżynier kopalni Żory, powiedział wówczas, że był to ostatni moment dla takiej decyzji, gdyż warunkiem utrzymania się kopalni przy życiu było osiągnięcie rentowności w 1996 roku. „Kopalnia, po długim okresie trwania w stanie hibernacji, wraca do życia. Widać to także na placu autobusowym przed budynkiem dyrekcji, gdzie przez długie miesiące niepewności czuło się nastrój grobowca” – podkreślał dziennikarz. Kopalnia zatrudniała wtedy 1660 osób.
W trzecim numerze „Trybuny Górniczej” opublikowaliśmy także wywiad z dr. inż. Tadeuszem Demelem, prezesem zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego. Prezes mówił: „Prowadzimy swoją działalność górniczą w specyficznych okolicznościach: mianowicie fedrujemy pod dużymi aglomeracjami miejskimi: Katowicami, Mysłowicami, Sosnowcem, częściowo Rudą Śląską i Dąbrową Górniczą. Nie muszę wyjaśniać, jakie pociąga to za sobą trudności techniczne, jak wpływa na koszty wydobycia. Inna sprawa to jakość węgla. Pan Bóg był dla nas łaskawy: w takich kopalniach jak Wujek, Kleofas, Wieczorek czy Staszic wydobywamy węgiel, dla którego trudno na świecie znaleźć konkurenta. Zawartość siarki np. nie przekracza tu 0,5 proc., popiołu – 6-7 proc. Ale wydobywamy go w bardzo trudnych warunkach, stosując np. podsadzkę płynną – zanikającą w zasadzie metodę w innych kopalniach. W zbliżonych warunkach pracuje jedynie ugrupowanie bytomskie, ale my np. eksportujemy rocznie 7 milionów ton, zaś koledzy ze spółki bytomskiej znacznie mniej”.
W gazecie sprzed 30 lat informowaliśmy także o tym, że trwają intensywne rozmowy przedstawicieli głównego eksportera polskiego węgla, czyli Węglokoksu, z kontrahentami zagranicznymi, którzy wskutek strajków górniczych (na przełomie kwietnia i maja) mogą otrzymać przewidziane w umowach dostawy w zmienionych terminach. Nasi Czytelnicy dowiedzieli się również, że w KWK „Katowice” wdrożono technologię całkowitego wykorzystania odpadów górniczych do wypełniania pustek poeksploatacyjnych. Poza tym przypomnieliśmy też o tym, że 75 lat temu powstała Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, w 1994 roku prowadziła 13 wydziałów.
Dziennikarze „Trybuny Górniczej” informowali również o tym, że od stycznia do końca maja 1994 roku w kopalniach wchodzących w skład Gliwickiej Spółki Węglowej miało miejsce 898 wypadków przy pracy, w tym 2 śmiertelne, 3 ciężkie i 2 pożary pod ziemią. „Od lutego wskaźnik wypadkowości niestety rośnie i jest obecnie wyższy od średniego w całym górnictwie węgla kamiennego. Każdy wypadek w pracy to przede wszystkim ludzkie nieszczęście, czasem tragedia, ale też – trzeba o tym pamiętać – także straty materialne. Ocenia się, że w przypadku spółki wyniosły one w I kwartale br. prawie 15 mld złotych. Koszt, jaki pociąga za sobą jeden statystyczny wypadek, oscyluje wokół 27 mln zł” – pisaliśmy.
W specjalnej rubryce „Kęsy i miał” pisaliśmy z kolei m.in.: „Rząd niemiecki zamierza w latach 1997-2000 wspierać corocznie węglowe górnictwo kwotą 5,27 miliarda dolarów poprzez subsydiowanie krajowego węgla w produkcji energii elektrycznej”.
W rubryce „Górnicza statystyka” podaliśmy, że od początku roku do 21 czerwca wydobyto 61 618 058 t węgla (plan zakładał 64 235 905 t); w tym okresie wyeksportowano 12 212 106 t, a na zwałach zalegało 2 656 533 t węgla.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.