W Czechach przygotowywane są mechanizmy wsparcia publicznego dla elektrowni węglowych. Dzieje się to niemal 20 lat po tym, jak Unia Europejska rozpoczęła wdrażanie przepisów wypychających energetykę węglowa z rynku. Rozgorzała ponadto debata, czy do planowanej ustawy Lex OZE 3 nie dodać instrumentu, który umożliwiłby tamtejszemu Urzędowi Regulacji Energetyki uprawnienia do zakazywania zamykania bloków elektrowni węglowych niezbędnych dla bezpieczeństwa energetycznego kraju.
- Rynek uprawnień do emisji został uruchomiony w celu ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Po ostatnim kryzysie rząd nałożył na przedsiębiorstwa energetyczne podatek od nadmiernych zysków. A kiedy właściciele zakładów elektroenergetycznych zaalarmowali, że będą musieli je zamykać ze względu na ponoszone straty, rząd w Pradze zastanawia się, jak im pomóc utrzymać się na rynku. Konieczna będzie pomoc publiczna – pisze czeska analityczna Zuzana Kubátová w serwisie Seznam Zprávy.
Przypomina, że główną przyczyną szybszego końca węgla jest podwyżka cen uprawnień do emisji, którą zapoczątkowała reforma cztery lata temu. Europejski regulator zaczął wycofywać część uprawnień z rynku, aby podnieść ceny i wzmocnić swoje wpływy. Wizja stabilnego wzrostu przyciągnęła jednak inwestorów finansowych, którzy w wyniku spekulacji zaczęli kupować uprawnienia. Potem przez rynek przetoczył się kryzys energetyczny i związana z nim panika. Cena pozwolenia wzrosła szybciej niż oczekiwano, na krótko zaatakowała poziom 100 euro za tonę, dziś wynosi ok. 70 euro. Oczekuje się jednak dalszego stopniowego wzrostu ich cen.
- Dla producentów energii nie jest istotne, ile kosztuje pozwolenie. Kluczowa jest różnica pomiędzy jego ceną a ceną energii elektrycznej na rynku. Z tego elektrownie pokrywają dodatkowe koszty węgla, płac i utrzymania. Energia po kryzysie tanieje szybciej niż uprawnienia, a to negatywnie wpływa na marże - zauważa Zuzana Kubátová.
- Abyśmy byli rentowni, różnica między ceną uprawnienia a ceną 1 MWh energii elektrycznej musiałaby wynosić co najmniej 30 euro. Ale w przyszłym roku różnica wyniesie już tylko 20 euro, w 2026 t. będzie to 8 euro, a w 2027 r. minus pięć euro – ocenia Michał Skalka, menadżer spółki Grupy Sev.en.
Węgiel brunatny w Czechach zapewnił w zeszłym roku 35 proc. zużycia energii elektrycznej i większość ciepła. Jeśli zlikwidowane zostaną elektrownie węglowe, zakończy się także wydobycie. Państwowa spółka ČEPS, odpowiedzialna za eksploatację systemu przesyłowego, oblicza obecnie czy kraj obejdzie się bez węgla.
- Dla nas istotne jest, aby odejście od węgla było tak zarządzane, aby w krótkim czasie nie doszło do nagłego wyłączenia elektrowni węglowych – powiedział gazecie Hospodářske noviny szef ČEPS Martin Durčák.
Braki energii własnej może częściowo zastąpić import. Jednak nie można na nim całkowicie polegać. W okresach bez słońca i wiatru importowana energia elektryczna będzie droga, jeśli w ogóle będzie dostępna, a przepustowość linii przesyłowych również ogranicza import. I należy mieć rezerwę na sytuacje, gdy na przykład krajowe źródła lub linie przestaną działać z równych powodów – alarmują eksperci.
ČEPS oblicza obecnie aktualne perspektywy czeskiej energetyki bez węgla. Przedsiębiorstwa elektroenergetyczne czekają zaś niecierpliwie na mechanizm wsparcia i obietnicę, że w razie potrzeby państwo zapewni im dopłaty na utrzymanie rezerw mocy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.