- Pisanie o „blokadzie importu węgla” jest czymś bardzo na wyrost. Sprowadzając rzecz do konkretu, możemy mówić co najwyżej o ograniczeniu importu węgla przez spółki, które kontroluje polski rząd – ocenił Jarosław Grzesik, wiceprzewodniczący górniczej Solidarności.
O decyzji w sprawie importu Ministerstwo Przemysłu poinformowało po ubiegłotygodniowym spotkaniu z przedstawicielami górniczej Solidarności.
„Trwają także intensywne prace nad zagospodarowaniem nadwyżek węgla. Resort przemysłu zablokował import węgla z zagranicy. Minister Czarnecka dodała, że rok 2024 będzie pod względem zagospodarowania węgla bardzo trudny, ponieważ obowiązują jeszcze umowy handlowe zawierane przez poprzednie zarządy, w tym zarząd PGE Paliwa, ale w 2025 r. Ministerstwo Przemysłu ma nadzieję rozładować już ten problem” – wskazali po zakończeniu spotkania przedstawiciele resortu przemysłu.
Do sprawy importu na łamach portalu górniczej Solidarności odniósł się wiceprzewodniczący Jarosław Grzesik.
- Węglokoks od dłuższego czasu węgla już nie sprowadza, podczas gdy spółka PGE Paliwa - ku naszemu zdumieniu - ostatni kontrakt na import surowca zawarła 23 listopada 2023 roku, a więc 5 miesięcy temu, kiedy dla wszystkich było już jasne, że mamy węgla za dużo i że go więcej nie potrzebujemy. Takich umów we wcześniejszych miesiącach mogło być znacznie więcej. Poza tym pani minister wyraźnie zastrzegła, że nie ma wpływu na importerów prywatnych. Tak więc pisanie o „blokadzie importu węgla” jest czymś bardzo na wyrost. Sprowadzając rzecz do konkretu - możemy mówić co najwyżej o ograniczeniu importu węgla przez spółki, które kontroluje polski rząd - ocenił związkowiec.
Jak dodał podczas spotkania poruszony został również temat handlu węglem.
- Poruszyliśmy temat handlu węglem, bo trzeba powiedzieć sobie jasno i wyraźnie, że polscy producenci węgla kamiennego mają potężny problem ze zbytem wydobywanego surowca - wskazał wicelider Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność.
- W większości kopalń mamy pełne lub prawie pełne zwały. Wolumen kontraktów, które zostały zawarte z koncernami energetycznymi, nie do końca spełnia oczekiwania spółek węglowych. Oprócz tego mamy problem z węglem sprowadzonym już wcześniej. Trzeba pamiętać o tym, że elektrownie też mają zwały wypełnione węglem i to nie tylko tym krajowym, ale również zakupionym decyzją premiera Mateusza Morawieckiego przed 2 laty, kiedy spodziewaliśmy się dużych kłopotów na rynku po ataku Rosji na Ukrainę. Węglokoks i spółka PGE Paliwa dostały „polecenie polityczne”, by ściągnąć potrzebny węgiel z kierunków innych niż Federacja Rosyjska, wskutek czego surowiec zaczął napływać do Polski w ilościach znacząco przekraczających krajowe zapotrzebowanie. Bardzo szybko „zapchano” rynek węgla, „zapchano” zwały przy elektrowniach, ale nie tylko. Obecnie Węglokoks ma ponad milion ton sprowadzonego węgla w kilkudziesięciu różnych miejscach i na bieżąco ponosi koszty związane z obsługą kredytów zaciągniętych na zakup węgla czy z jego składowaniem. Zarząd Węglokoksu robi wszystko, by się tego ciężaru, brzydko mówiąc, pozbyć - co nie jest rzeczą łatwą, a samo „rzucenie” takich ilości węgla na rynek dodatkowo utrudniłoby sytuację polskich spółek węglowych – powiedział związkowiec.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Prywaciarz może sobie sprowadzać węgiel ale gdzie jest powiedziane że państwowa elektrownia ma go od niego kupić
I ciężko 2 lata temu było przewidzieć efekt tych działań ?