Jednym z nielicznych miejsc na terenie polskich Karpat, gdzie zachowały się sztolnie sprzed stuleci, jest góra Jarmuta w Pieninach. Co sprawiło, że prowadzone tam w latach 1732-1736 roboty górnicze zakończyły się fiaskiem?
Góra Jarmuta (794 m n.p.m.) znajduje się na terenie gminy Szczawnica w pobliżu granicy polsko-słowackiej. Dziś nie ma ona specjalnego znaczenia gospodarczego, ale w pierwszej połowie XVIII wieku wiązano z nią duże nadzieje. Wydrążono w niej kopalnię, znajdującą się w pobliżu ówczesnej wsi Szlachtowa. W jej skład wchodziła sztolnia, upadowa do niższego poziomu i korytarz na tym poziomie. Kopalnia ta określana jest w literaturze jako Bania w Jarmucie. Górny korytarz ma około 67 m, natomiast dolny jest krótszy i liczy 35 m.
- Bania w Jarmucie już w XIX wieku była celem wycieczek ze Szczawnicy. Dla wygody kuracjuszy odgruzowano zatarasowany częściowo wlot sztolni. Pierwszych krajoznawców interesowała bez wątpienia historia kopalni - pisała w 1986 r. na łamach jednego z czasopism turystycznych Monika Nyka.
Porzucona kopalnia w Jarmucie była kilkukrotnie opisywana w literaturze. Na łamach periodyku Sprawozdania z posiedzeń Towarzystwa Naukowego Warszawskiego Wydział III w maju 1918 r. pisał o niej Stanisław Małkowski - późniejszy kierownik Zakładu Mineralogii i Petrografi Muzeum Ziemi. Zauważył on, że prace górnicze musiały być wykonywane przy pomocy prochu, o czym świadczyły charakterystyczne ślady borowania skał.
Kolejne badania tejże kopalni w 1949 r. przeprowadził Jan Wojciechowski. Znalazł on w podziemiach Jarmuty występujące tam metale w stanie rodzimym, w tym złoto, srebro, miedź, a także takie minerały, jak bornit, malachit, azuryt, arsenopiryt, blenda cynkowa czy magnetyt.
Nieco głośniej o jarmuckiej kopalni było w latach 1970-1971. W związku z badaniami, jakie prowadzili geolodzy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, rozważano koncepcję utworzenia podziemnej trasy turystycznej w Jarmucie. Nigdy do tego nie doszło.
W drugiej dekadzie XXI w. odnotowano występowanie w sztolni niezbyt dużej liczby nietoperzy, wahającej się od 8 do 29 osobników.
Co się stało, że kopalnia w Jarmucie nie spełniła pokładanych w niej nadziei i nie dała odpowiednio dużych ilości srebra czy złota? Złożyło się na to kilka powodów. Jednym z nich było to, że jest to złoże hydrotemalne, żyłowe, które nie ma już praktycznego znaczenia przemysłowego. Tego rodzaju złoża, zwłaszcza związane z taką rozproszoną, warunkowaną litologicznie działalnością wód termalnych są nadzwyczaj nieregularne. Do tego żyły w Jarmucie były silnie zwietrzałe. Brak tam z nielicznymi wyjątkami bocznych wnęk i korytarzyków co świadczy o tym, że żyły kruszcu nie tworzyły większych gniazd i skupień. Sytuacja była tam więc odmienna od zasobniejszych świętokrzyskich złóż kruszcowych.
- Patrząc zaś szerzej na sytuację gospodarczą, trzeba dodać, że w niedalekim otoczeniu złoża szlachtowskiego, przede wszystkim na Słowacji czyli ówczesnych Górnych Węgrzech, ale też w Polsce, w okolicach Olkusza, w regionie świętokrzyskim i na pograniczu polsko-śląskim w Tarnowskich Górach były złoża co najmniej srebrononośne już dobrze znane i zagospodarowane. Górnictwo szlachtowskie musiałoby więc być bardzo opłacalne, by stać się dla nich konkurencją. Plajta interesu w Szlachtowej nie była wcale największą wpadką górniczą na ziemiach polskich w XVIII wieku - stwierdza dr hab Jan Urban, emerytowany pracownik Polskiej Akademii Nauk, znawca zagadnień górnictwa kruszcowego w południowej Polsce.
Bliskość miejscowości turystycznych, takich jak Krościenko nad Dunajcem i Szczawnica, skłania do postawienia pytania o to, czy kopalnię w Jarmucie można by udostępnić do zwiedzania.
- Udostępnienie Bani w Jarmucie wydaje się możliwe, ale na pewno nie na takich zasadach, jak jest w przypadku wielkich podziemnych tras, typu wielickiej, krzemionkowskiej, tarnogórskiej itd. Raczej na zasadzie przystosowania do zwiedzania indywidualnego: sprawdzenia warunków geotechnicznych, zabezpieczenia trawersu i ewentualnego zejścia na niższy poziom po schodkach. W naszych warunkach prawnych jest to prawie niemożliwe, bo zarządzający obiektem odpowiada za zdrowie i życie wchodzących, ale w Niemczech pisze się przy wejściu do podziemnego obiektu "Wchodzisz na własną odpowiedzialność" i można wejść pod tym warunkiem. U nas w ten sposób udostępnionych jest jedynie kilka jaskiń w Tatrzańskim Parku Narodowym i jaskinia Piekło w gminie Chęciny. Inna możliwość, to - po wykonaniu powyżej wymienionych przystosowań - wpuszczanie szczególnie zainteresowanych osób indywidualnych lub grup po zgłoszeniu. Bania znajduje się na gruntach zarządzanych przez Lasy Państwowe, więc wiele zależy od Nadleśnictwa Krościenko - dodaje dr hab Jan Urban.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.