Paweł Nowak od 12 lat pracuje w ZG Sobieski, Tauron wydobycie. Kiedy był w gimnazjum, nie miał jeszcze pomysłu na siebie, jak większość młodzieży w tym wieku. – Moja chrzestna rzuciła pomysł: Idź na kopalnię, tam jest pewna i dobra praca. Pomyślałem, a co tam, i padło na technikum górnicze. Sporo osób z rodziny też pracowało w górnictwie, m.in. mój ojczym – mówi Nowak.
9 lat przepracował na górniczym przewozie drogowym. Transportował ludzi i materiały po całej kopalni, a od trzech lat pracuje na powierzchni. – Ze względu na chorobę, która wykluczyła mnie z pracy na dole, teraz jestem zatrudniony w lampowni. Oczywiście jest spokojniej, praca dużo łatwiejsza niż pod ziemią.
– Staram się tak minimum dwa razy w tygodniu trenować footbag, kiedyś to było i częściej, nawet 7 razy w tygodniu. Nogi już trochę odmawiają posłuszeństwa.
Popularnie gra zwana zośką, czyli footbag to sport, który wraca do łask, zdobywa coraz większą popularność. Używa się w nim woreczka wypełnionego grochem lub ryżem. Profesjonalny ma w środku plastikowe i metalowe kulki.
Przygoda Pawła Nowaka z grą w zośkę zaczęła się zwyczajnie, wspólną zabawą ze znajomymi przed blokiem. – Kopaliśmy woreczki dla zabicia czasu, po prostu to była fajna forma rekreacji. Potem przyszedł mi do głowy pomysł, żeby nauczyć się trików – mówi nasz bohater.
Na pierwsze zawody do Wrocławia pojechał już po trzech miesiącach ćwiczeń. Fot: Katarzyna Zaremba-Majcher
– W tamtym czasie w internecie natrafiłem na stronę stowarzyszenia, które już wtedy propagowało tę grę w Polsce. Zarejestrowałem się i oglądałem filmiki, które tam były dostępne. Na tym forum poznałem teraz już mojego dobrego przyjaciela z Jaworzna, który 2 lata trenował zośkę profesjonalnie. Gdy wybrałem się z nim na trening, to dużo szybciej poszła nauka, bo granie z kimś, kto ma doświadczenie, potrafi przynosić efekty – opowiada Nowak.
Na pierwsze zawody do Wrocławia pojechał już po trzech miesiącach ćwiczeń. Miał 16 lat. – Późno zacząłem. Jak się myśli o uprawianiu profesjonalnie jakiegoś sportu, to im wcześniej, tym lepiej. Więc musiałem nadrobić sporo. Te pierwsze zawody dużo mi dały, poznałem ludzi i zobaczyłem tak naprawdę, na czym polega ten sport. Potem przyszły kolejne wyjazdy, ale nadal dla mnie to było tylko hobby. Dopiero z czasem, jak już przyzwoity poziom osiągnąłem, to pomyślałem, że mogę rywalizować z tymi najlepszymi zawodnikami. Profesjonalnie do tego podszedłem, treningi zaplanowałem – mówi.
Przez 15 lat stanął na podium ponad 50 razy na zawodach międzynarodowych i mistrzostwach Polski.
– Pierwszym sukcesem, jakim mogę się pochwalić, to były Mistrzostwa Europy w 2009 roku w Strzelinie pod Wrocławiem. Tam zdobyłem złoty medal. Musiałem przejść do kategorii open (zawodowej), więc zanim kolejny medal zdobyłem, trochę lat minęło. Z czasem to już bardziej regularnie udawało się na tym podium stawać – mówi Nowak.
W 2017 roku osiągnął taki poziom, że zakwalifikował się do mistrzostw świata i poleciał do Stanów Zjednoczonych.
– To były wakacje życia. Źle się zaczęło, na lotnisku zagubił się mój bagaż. Na szczęście zośkę i buty miałem przy sobie. Bez odpowiedniego sprzętu nie da się wystartować. Wygrałem… Była choreografia przy muzyce, każdy trik, każdy układ był przygotowany co do sekundy. Idealnie się wszystko złożyło. Zagrałem swoją życiówkę. Wiedziałem, że mierzę się tam z kilkukrotnymi mistrzami. Nie miałem żadnej presji, by zrobić wynik. Udało mi się zrobić układ bez upadku zośki. Wszystko się idealnie ułożyło. Później zrobiliśmy sobie ze znajomymi objazdówkę po Stanach. Nasze przygody dalej trwały, skradziono nam plecaki z dokumentami i medalem! Dzięki pomocy przychylnych ludzi i rodziny znajomego udało się szczęśliwie wrócić do domu – podsumowuje swój amerykański epizod Paweł Nowak.
– W tym roku były zawody w Kolumbii. Musiałem je odpuścić, bo to już troszeczkę finansowo zbyt duży koszt – kończy górnik.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Po artykule wnioskuję, że nie ma co liczyć na jakieś dofinansowanie do udziału w zawodach utytułowanych sportowców, których przecież promują Polskę na świecie. Niestety jest więcej takich dyscyplin, gdzie można przede wszystkim liczyć tylko na siebie. Z drugiej strony mamy np. taką polską piłkę nożną z kupą kasy, gdzie powiedzmy sobie szczerze, jakby napisać kompromitacja to jakby nic nie napisać.