Nie zapomniał swojego pierwszego zjazdu, który odbył się w katowickiej kopalni Gottwald, której w 1990 r. zmieniono nazwę na Kleofas. Do dziś pamięta, że po zjeździe szedł w wykutym w skale korytarzu, co zrobiło na nim duże wrażenie.
Z „Trybuną Górniczą” rozstał się przez „krzywe” zdjęcia. Stało się to w październiku 2000 r.
– Ówczesny prezes i naczelny redaktor w jednej osobie „znał się na wszystkim” – opowiada Bogdan Kułakowski. – Teraz już nie pamiętam jego nazwiska, ale nagminnie czepiał się zdjęć zrobionych szerokokątnym obiektywem, bo mu się kominy i ściany waliły. Na nic zdały się tłumaczenia, że tak te obiektywy działają. Twierdził, że takie „krzywe” zdjęcia obrażają czytelników i kazał mi w Photoshopie prostować kominy. Odpowiedziałem mu, że nie zdążę tego zrobić, bo właśnie się wybieram, by złożyć wypowiedzenie z pracy. Szybko je napisałem na kolanie. Prezes nie mógł tego zrozumieć. I tak skończyła się moja etatowa współpraca z „Trybuną Górniczą”, którą bardzo dobrze wspominam.
Sposób na życie
Aparat fotograficzny od zawsze towarzyszy mu na co dzień. Nosi go ze sobą stale. Fuji wisi na pasku na jego szyi, ale z torby wyciąga kolejny…
Fotografowanie ma we krwi. To jego sposób na życie.
– Na początku robiłem zdjęcia aparatem ojca i to tak nieświadomie – wspomina odległe czasy Bogdan Kułakowski. – Czułem jednak, że to, co robię, jest coś warte. Podczas jednej z moich wspinaczkowych wypraw w Tatry spotkałem Janka Michalewskiego, który był fotoreporterem. Trochę porozmawialiśmy. W efekcie zacząłem więcej fotografować i publikować zdjęcia. Nie było łatwo, chodziłem po redakcjach i starałem się je sprzedawać.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.