Bogdan Kułakowski jest dla śląskich fotoreporterów prawdziwym mentorem. Nie tylko dlatego, że jest wśród nich nestorem. Zawodową pracę fotografa rozpoczął w czasach, gdy zdjęcia, głównie czarno-białe, robiono na kliszach i błonach, czyli w roku 1963, kiedy miał pierwszą publikację w gazecie. Uznanie wzbudza jego dorobek twórczy.
W swej ponad pięćdziesięcioletniej karierze w prasie na Górnym Śląsku – m.in. w „Trybunie Robotniczej”, „Panoramie”, „Katoliku”, „Echu”, Agencji Fotograficznej Image, „Dzienniku Zachodnim” – przez kilka lat był związany z „Trybuną Górniczą”.
Prawie rok na dole
– W górniczym tygodniku pracowałem przez niespełna 7 lat, od momentu jego powstania w 1994 r. – wspomina. – Byłem w tym pierwszym zespole redakcyjnym. Kiedyś policzyłem i wyszło mi, że mam na koncie ponad 360 zjazdów na dół kopalń. Wychodzi na to, że prawie rok spędziłem na dole.
Był pod ziemią z kosmonautą Mirosławem Hermaszewskim, I sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem. Ze wszystkimi premierami ówczesnych rządów – od Piotra Jaroszewicza po Leszka Millera.
– Muszę z żalem przyznać, że naprawdę dobrych zdjęć górniczych na dole nie zrobiłem – wyznaje. – Wynikało to z tego, że zjeżdżałem po to, aby sfotografować konkretnych ludzi w konkretnym miejscu i sytuacji. A potem zaraz wyjeżdżałem, żeby te zdjęcia obrobić i opublikować. To zawsze był wyścig z czasem.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.