Z czym wiąże się przyjęcie projektu rozporządzenia metanowego w obecnej formie proponowanej przez KE? O konsekwencjach nowych przepisów metanowych portal netTG.pl rozmawiał z dr. JANUSZEM JURECZKĄ, dyrektorem Oddziału Górnośląskiego Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego.
- Kiedy powiedziałem, o czym chciałbym porozmawiać, na wstępie zastrzegł pan, że nie chodzi o dyrektywę – jak niektórzy błędnie mówią, ale o rozporządzenie metanowe. Dlaczego ta różnica jest taka ważna?
- To są kwestie formalnoprawne, które mają kluczowe znaczenie. Trzeba pamiętać, że rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady – a z takim aktem mamy w tym przypadku do czynienia – mają analogiczną rangę, jak ustawy w Polsce lub w innych krajach członkowskich. To oznacza, że przepisy, które znajdują się w takim rozporządzeniu, obowiązują wprost od momentu jego wejścia w życie, we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Natomiast dyrektywa wyznacza ramy i cel, do których trzeba dostosować prawo krajowe, na co zwykle kraje członkowskie mają jakiś dłuższy okres. Rozporządzenie z chwilą wejścia w życie działa od razu, tu i teraz, z całą mocą przepisów.
- Czego dotyczy to rozporządzenie?
- Rozporządzenie dotyczy redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Tutaj nie ma mowy o innych źródłach emisji, tj. o największych źródłach powodowanych działalnością człowieka, czyli np. o hodowli zwierząt, składowaniu odpadów, gospodarce ściekami itp., ale tylko i wyłącznie o energetyce. W rozporządzeniu sektor ten został podzielony na trzy bloki. Pierwszy dotyczy ropy i gazu, czyli ogólnie rzecz biorąc ich eksploatacji, przesyłu, dystrybucji i podziemnego składowania. Drugi – przemysłu węglowego. Nie ma tutaj rozróżnienia na węgiel kamienny i brunatny, ale jest podział na kopalnie podziemne i odkrywkowe, a z kolei kopalnie podziemne dzielone są na czynne i zamknięte. W warunkach europejskich można przyjąć, że kopalnie podziemne to kopalnie węgla kamiennego, podczas gdy kopalnie odkrywkowe to kopalnie węgla brunatnego. Trzeci blok dotyczy importu surowców energetycznych spoza Unii, czyli gromadzenia informacji o emisji metanu w tych krajach, w których te surowce są wydobywane.
- To skupmy się najpierw na tych dwóch pozostałych blokach, czyli bez górnictwa węgla. Jakie będą konsekwencje wprowadzenia nowych przepisów?
- Jeżeli chodzi o sektor ropy i gazu, to nie ma tutaj jakichś drastycznych niebezpieczeństw, ani dla państwa polskiego, ani żadnego innego państwa członkowskiego UE. Wprowadzenie nowych przepisów będzie wiązało się generalnie – nie wchodząc w szczegóły – z opomiarowaniem potencjalnych miejsc, skąd metan mógłby się uwalniać, raportowaniem i kontrolowaniem tych zjawisk. To oczywiście będzie skutkować dodatkowymi kosztami związanymi z wdrożeniem tych rozwiązań i ewentualnych zmian technologicznych, być może także z nadmiernym zbiurokratyzowaniem, ale przemysł naftowy powinien sobie z tym poradzić.
Natomiast w przypadku trzeciego sektora, który dotyczy importu, to wiarygodne kontrolowanie emisji metanu z pewnością nie będzie proste, a w przypadku znacznej części dalekich krajów można to raczej ocenić jako pobożne życzenie UE. Importerów niełatwo będzie zmusić do zebrania i przedstawienia wiarygodnych danych dotyczących emisji metanu z kopalń na innych kontynentach. To wszystko będzie się odbywać na podstawie deklaracji i nie bardzo wiadomo, w jaki sposób miałyby one być weryfikowane.
- A co z naszymi kopalniami?
- W przypadku kopalń odkrywkowych, gdzie wydobywa się węgiel brunatny, to znów nie będzie jakimś wyzwaniem nie do wypełnienia, bo w tym przypadku ta emisja też nie jest szczególnie duża. Dlatego nowe przepisy nie będą rodziły tutaj jakichś bardzo drastycznych konsekwencji. Oczywiście kopalnie będą musiały przeznaczyć dodatkowe środki na stworzenie systemów pomiarowych emisji, jej monitorowanie i raportowanie. Konieczne też będzie określenie specyficznych dla danego złoża wskaźników emisji dwutlenku węgla, co w Polsce dotychczas nie było stosowane i wiązać się będzie z koniecznością opracowania metodyki oraz zakupem sprzętu pomiarowego. Natomiast z całą pewnością powinniśmy się obawiać konsekwencji, jakie poniosą kopalnie podziemne, czyli zakłady wydobywające węgiel kamienny. Co ważne, mimo że rozporządzenie będzie dotyczyć wszystkich krajów członkowskich UE, to tak naprawdę w przypadku kopalń węgla kamiennego chodzi tutaj już jedynie o polskie zakłady.
Oprócz Polski, mamy jedną kopalnię w Czechach, która generalnie zmierza ku zakończeniu eksploatacji, i są jeszcze trzy-cztery bardzo małe kopalnie w Rumunii. W przypadku kopalń podziemnych, co w praktyce oznacza kopalnie węgla kamiennego, przepisy rozporządzenia są bardzo rygorystyczne i bardzo łatwo weryfikowalne, bo przecież każda polska kopalnia ze względu na bezpieczeństwo ruchu zakładu górniczego już teraz musi dokładnie monitorować i gromadzić dane dotyczące emisji i ujmowania metanu.
- Jak ma wyglądać kontrolowanie emisji?
- Każdy kraj będzie musiał powołać organ, którego zadaniem będzie egzekwowanie przepisów oraz niezależnych akredytowanych weryfikatorów. Oni będą mieć pełną kontrolę nad kopalniami odnośnie kontroli urządzeń pomiarowych, całej dokumentacji itd. Wyjściem do tego będą jednolite ramy prawne, więc ujednolicony zostanie też cały system mierzenia, gromadzenia i raportowania danych dotyczących emisji i ujmowania metanu.
Rozporządzenie będzie obejmowało wszystkie kopalnie – zarówno te, które emitują metan, jak i te, które go nie emitują. Te ostatnie również będą musiały stworzyć system opomiarowania, gromadzenia i raportowania danych. Warto w tym miejscu również zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Rozporządzenie przewiduje, że wszyscy, którzy będą się czuli poszkodowani przez podmioty niestosujące się ich zdaniem do przepisów rozporządzenia, będą mogli wnosić skargi do wspomnianego wcześniej organu, który ma zostać powołany. To mogą być zarówno osoby prawne, jak i fizyczne, czyli oprócz organizacji i stowarzyszeń również osoba, która mieszka obok kopalni, będzie mogła wnieść skargę, że np. przeszkadza jej emitowany z zakładu metan.
- Przejdźmy teraz do kwestii najbardziej drażliwej dla polskich przedsiębiorców górniczych, czyli ustalonych w rozporządzeniu dopuszczalnych limitów emisji.
- Trzeba zacząć od tego, że w czynnych kopalniach ta emisja została podzielona na trzy grupy: ze stacji odmetanowania, z szybów wentylacyjnych oraz z tzw. czynności poeksploatacyjnych – w tym ostatnim przypadku chodzi o emisję z węgla już po jego wydobyciu na powierzchnię podczas przeróbki, składowania, transportu czy przeładunku. To jest nowość, bo do tej pory kopalnie tego nie robiły, więc te miejsca też trzeba będzie uwzględniać w raportowaniu, przyjmując odpowiednie współczynniki emisji metanu, co wcale nie musi być łatwe, a dotyczyć będzie zarówno kopalń podziemnych, jak i kopalń odkrywkowych. Jeśli chodzi o stacje odmetanowania, to zostały one praktycznie potraktowane przez twórców nowych przepisów jak kopalnie gazu.
To nie do końca szczęśliwe rozwiązanie, bo trzeba przecież pamiętać, że w stacjach odmetanowania jest zmienny dopływ gazu zarówno pod względem jego ilości, jak i zawartości metanu, a ponadto działalność stacji odmetanowania jest przede wszystkim podporządkowana bezpieczeństwu ruchu zakładu górniczego. Statystycznie rzecz ujmując, w naszych kopalnianych stacjach odmetanowania zagospodarowywane są dwie trzecie ujmowanego metanu, podczas gdy reszta jest emitowana do atmosfery. Oczywiście ta sytuacja jest różna w poszczególnych stacjach odmetanowania. W ujęciu całościowym – patrząc na dane z ostatnich lat – ujmowanych jest ok. 300 mln m sześc. metanu, a zagospodarowywanych jest ok. 200 mln m sześc. i ta proporcja jest właściwie stała od lat.
W pierwszej wersji przepisy mówiły o całkowitym zakazie emisji i spalania metanu w stacjach odmetanowania od 1 stycznia 2025 roku. Wprowadzenie tak daleko idących zmian i w tak krótkim okresie byłoby bardzo trudne, o ile nie niemożliwe. W efekcie, ograniczenia zostały trochę poluzowane. W obecnej wersji rozporządzenia nie ma już całkowitego zakazu spalania metanu, ale przepisy mówią o zakazie spalania w pochodni, której efektywność unieszkodliwiania metanu jest niższa niż 98 proc. Wprowadzenie tych zmian będzie dość trudne i z pewnością kosztowne, ale nie jest technicznie niemożliwe.
- Gorzej wygląda sprawa z metanem, który wydostaje się na górę przez szyby wraz z powietrzem kopalnianym?
- W tym przypadku przepisy też zostały trochę poluzowane, ale i tak nie ma szans, żeby znakomita część polskich kopalń mogła w tak dużym stopniu ograniczyć emisję metanu poprzez szyby wentylacyjne. W pierwszej wersji ograniczenie miało zostać wprowadzone od 1 stycznia 2027 roku i dotyczyć emisji przekraczającej 0,5 tony metanu na 1000 ton wydobytego węgla. W polskich kopalniach mamy trochę inny system liczenia emisji metanu, który jest podawany w metrach sześciennych na tonę węgla, czyli wskaźnik tzw. metanowości względnej. Gdyby przeliczyć pierwszą zaproponowaną normę w rozporządzeniu, to wychodziłoby ok. 0,75 m sześc. na tonę węgla. W przypadku polskich kopalń taka norma to jest prawie nic, bo statystyczna średnia metanowość względna z naszych kopalń wynosi 14-15 m sześc. metanu na tonę węgla.
Ostatecznie norma w rozporządzeniu została zwiększona dziesięciokrotnie, do 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla. To jednak nadal nic nie daje, bo żeby większość polskich kopalń mogła funkcjonować, ta norma musiałaby zostać zwiększona 15-20-krotnie. Co więcej, te 5 ton metanu ma obowiązywać tylko do 1 stycznia 2031 roku, a później ma zostać obniżone do 3 ton.
Oczywiście istnieją technologie, które pozwalają wychwytywać i utylizować metan z powietrza wentylacyjnego. Sęk w tym, że są to wciąż technologie w fazie demonstracyjnej, ale najważniejszym problemem są ogromne potencjalne koszty ich budowy i użytkowania. Już teraz koszty wydobycia w polskich kopalniach są bardzo wysokie, a po uruchomieniu takich instalacji skoczyłyby do olbrzymich wielkości.
Ten problem nie dotyczy tylko kilku kopalń, gdzie nie ma metanu, czyli Bogdanki w Zagłębiu Lubelskim oraz kopalń ze wschodniej części Górnośląskiego Zagłębia Węglowego, tj. Janina, Sobieski, Piast i może jeszcze Bolesław Śmiały. Pozostałe kopalnie prowadzą eksploatację na ogół w warunkach wysokometanowych, 3 i 4 kategorii zagrożenia metanowego, więc ich przyszłość stoi pod znakiem zapytania.
Trzeba tu dodać, że trochę inaczej rozporządzenie traktuje kopalnie wydobywające węgiel koksowy, które są zresztą największymi emitentami metanu. W ich przypadku regulacje dotyczące emisji metanu wentylacyjnego zostaną ustalone do 5 lat po wejściu w życie rozporządzenia (wcześniej ten okres wynosił do 3 lat).
- Alternatywą dla ograniczenia emisji są kary. Co o nich mówi rozporządzenie?
- Przepisy nie mówią wprost o wysokości sankcji. Nie ma tam konkretnych kwot, natomiast rozporządzenie wyraźnie mówi, że kary za naruszenie przepisów muszą być skuteczne, odstraszające, proporcjonalne do szkód wyrządzonych w środowisku naturalnym i obliczone w ten sposób, aby pozbawiać korzyści gospodarczych wynikających z naruszenia przepisów. Oprócz tego mają być stopniowo zwiększane w przypadku powtarzających się naruszeń. Wysokość kar i mechanizm ich naliczania mają same ustanawiać poszczególne państwa członkowskie, ale powyższe sformułowania nie pozostawiają wątpliwości, jaki ma być ich efekt.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Teraz tylko patrzeć którzy europosłowie będą głosować za poparciem dyrektywy i którzy będą głosować na szkodę Polski
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.