Goldman Sachs, jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie z siedzibą w Nowym Jorku, który działa także, jako doradca finansowy dla największych przedsiębiorstw, rządów i najbogatszych rodzin na świecie, ogłosił prognozę dotyczącą przyszłości surowców na świecie (Bloomberg - Goldman sees 'bullish concoction' for global commodities,17 stycznia 2023). Twierdzi on, że przyszłość surowców mineralnych jest wspaniała, a wręcz nawet bycza.
Jeff Currie, szef badań towarowych w Goldman Sachs Group, podczas prezentacji w Londynie w poniedziałek powiedział, że surowce mają w 2023 r. najlepsze perspektywy ze wszystkich klas aktywów, przy doskonałym otoczeniu makroekonomicznym i krytycznie niskich zapasach prawie każdego kluczowego surowca.
Uzasadnił, że w Chinach popyt zaczyna się odbijać, a inwestycje w wydobycie są niewystarczające, co oznacza, że cały rok będzie momentem „złotego” wzrostu cen. Powiedział, że nie może być bardziej byczej sytuacji dla surowców. Brak podaży jest widoczny na każdym rynku, niezależnie od tego, czy chodzi o zapasy na krytycznych poziomach operacyjnych, czy o wyczerpanie mocy produkcyjnych.
Przykładowo Goldman podał w niedzielę swoje prognozy cen aluminium, twierdząc, że wyższy popyt w Europie i Chinach może doprowadzić do niedoborów podaży. Poprzednio bank przewidział wieloletni supercykl surowcowy pod koniec 2020 r., ponieważ lata niedoinwestowania uniemożliwiają podażowi nadążanie za popytem.
Istnieją zatem dobre powody do optymizmu, jeśli chodzi o surowce. Po pierwsze, utrzymuje się niedoinwestowanie, a branża zasobów naturalnych nie spieszy się, by zaradzić niedoborom. Nic dziwnego, że miedź przebiła w zeszłym tygodniu 9000 dolarów za tonę na Londyńskiej Giełdzie Metali.
Nadal kluczową rolę w popycie będą odgrywać Chiny i to niezależnie od skali ich wzrostu. Ich własne wydobycie surowców stale jest niewystarczające, pozostaje ich import, który raczej nie wypełni tej luki.
Są też inne znaki zapytania związane z kurczącą się siłą roboczą w Chinach i niską wydajnością. Prezydent Xi Jinping pokazał, że reaguje na problemy gospodarcze, ale to nie znaczy, że inne priorytety ideologiczne i geopolityczne zbladły. Tym bardziej, że Chinom coraz bardziej zależy na stabilizacji systemu, czemu ma służyć rozwój gospodarczy kraju.
Rozwój nie będzie on już priorytetem. Z tego powodu zmniejszone własne wydobycie surowców tym bardziej będzie wywoływać presję na ich import, co może odprowadzić do nowej fali ich rekordowych cen.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.