Aktywiści klimatyczni okupują położoną w zachodniej części Niemiec wioskę Luetzerath. RWE, właściciel terenu, chce wybudować na jej miejscu odkrywkową kopalnię węgla brunatnego. Już w środę do wioski wkroczyła policja, aby wyprowadzić aktywistów, doszło do starć. Z kolei w piątek (13 stycznia) rano przed siedzibą RWE w Essen działacze grupy Extinction Rebellion i inni aktywiści domagali się wstrzymania eksmisji Luetzerath.
Do czwartku, na skutek działań policji, Luetzerath opuściło ponad 300 osób. Na odgrodzonym terenie w piątek było jeszcze kilkadziesiąt osób. Funkcjonariusze konsekwentnie ich usuwają. Ci jednak są zdesperowani i grożą użyciem m.in. koktajli Mołotowa.
Niemieckie media krytykują działania rządu w tej sprawie i uważają, że niepotrzebnie doprowadzono do eskalacji. Jednocześnie pojawiają się obawy o bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Sueddeutsche Zeitung pisze o klimatycznym szaleństwie: - (...) uratowanie lasu czy wsi i nawet najpiękniejsza ustawa o wycofaniu się z wydobycia węgla niestety nie generują ani jednej kilowatogodziny prądu. Gdyby jutro wszystkie koparki w niemieckich kopalniach odkrywkowych przestały pracować, byłoby to dobre dla klimatu. Ale to nie byłoby dobre dla kraju.
Inne media także dość krytycznie wypowiadają się o aktywistach, którzy na drzewach w wiosce wybudowali kilkadziesiąt domków. Zajęli też opuszczone domostwa i postawili barykady. Policjanci wynoszą ich z odgrodzonego terenu pojedynczo. Według oficjalnych informacji w sumie protestowało około 2000 osób. Akcja pacyfikacji przebiegała stosunkowo spokojnie, choć kilka osób po obu stronach doznało lekkich obrażeń.
Plan RWE zakłada kopalnię odkrywkową z dołem o głębokości ok. 200 m. Węgiel brunatny jest Niemcom potrzebny zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie i rekordowych cen gazu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.