Sterowanie radiowe pozwala prowadzić ruch niezależnie jednej lub drugiej wciągarki, albo – w zależności od potrzeb – dwóch jednocześnie. Moduł sterowania radiowego jest umieszczony w cięgle specjalnej konstrukcji pomiędzy belkami. Cięgła, które łączą poszczególne belki, otrzymały dodatkową funkcję: nie służą już tylko do sprzęgania poszczególnych belek, lecz mają również za zadanie ochronę elektrozaworów. Na stacjach nadawczo-odbiorczych, ze względu na zwiększenie efektywności załadunku, szyny kolejki podwieszonej są zabudowane na wysokości przekraczającej 3 m. Przy sterowaniu hydraulicznym konieczna była budowa specjalnych pomostów, ułatwiających operatorowi dostęp do rozdzielacza. Dzięki sterowaniu radiowemu nie trzeba szukać dodatkowych rozwiązań technicznych. Operator stojąc na spągu, z bezpiecznej odległości, za pomocą pilota podciąga i opuszcza łańcuchy wciągarek. Słowem, jest bezpieczniej i efektywniej.
Warto podkreślić, że ruch Borynia posiada duże doświadczenie w eksploatowaniu środków transportu. W użytku jest tam sześć kolejek elektrycznych-manewrowych. Sprawdziły się pod względem technicznym i ekonomicznym, wobec czego zdecydowano się na modernizację dwóch następnych kolejek spalinowych na elektryczne o sile uciągu 80 kN. W tym przypadku zastosowano nowe baterie litowo-jonowe.
– To jest już potężna siła. Z początku zastanawialiśmy się, jak funkcjonować będą w praktyce baterie. Badania dowiodły, że rocznie tracimy 10 proc. sprawności. Baliśmy się późniejszych gwałtownych spadków, ale okazało się, że nie nastąpiły. Jeśli tak, to taka bateria powinna nam wytrzymać na pięć lat. Oczywiście po upływie tego czasu nadal będzie funkcjonować, tylko z mniejszą sprawnością – tłumaczy Dariusz Piżyk.
Inżynierowie z Boryni mają kolejne pomysły na innowacyjne rozwiązania, m.in. w dziedzinie usprawnienia transportu załogi. Przypomnijmy, że obowiązujące obecnie przepisy zezwalają na transport ludzi z prędkością 2 m na sekundę. Wiele zakładów górniczych od dawna interesuje się możliwością wprowadzania szybszej jazdy. Oczywiście wiąże się to z koniecznością uzyskania odstępstwa od obowiązujących przepisów.
– Pojawiły się już na rynku zestawy transportowe spełniające odpowiednie wymogi techniczne. Pamiętać jednak trzeba, że ruch Borynia cechuje dość trudne złoże. Jest sporo nachyleń. My jeździmy często z prędkością 1,3 do 1,4 m/s. Zastanawiamy się, jak przyspieszyć transport załogi i doszliśmy do wniosku, że w miejscach newralgicznych, gdzie jest największa kumulacja pociągów, można by zabudować rozjazdy automatyczne, sterowane z poziomu dysponenta. Takie technologie są dostępne. Pytanie tylko, czy zakup konkretnego rozwiązania opłaci się z ekonomicznego punktu widzenia? Z tym bywa różnie. Na szczęście w zastosowanych już rozwiązaniach cały ten reżim finansowy wraz z samym rozwiązaniem technicznym udało się pogodzić – podsumowuje kierownik robót górniczych transportu dołowego ruchu Borynia.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
~~Jobezucha . Musieli by zacząć inwestować praktycznie w wszystko, zresztą już się chyba nie opłaci na tę parę lat.
Gratulacje inwestycji, wszyscy widzą na kopalni tylko węgiel, a tak naprawdę kopalnia zaczyna się na oddziale szybowym i transportowym, a to jedne z najbardziej niedoinwestowanych oddziałów. Mam nadzieję że nie przeczytają tego Panowie inżynierowie z Sośnicy, bo wątróbka z serkiem wiejskim w biurze już tak dobrze smakować nie będzie.