Historycznie oraz cywilizacyjnie Europa przez ponad 2 tysiące lat była uważana za światowe centrum polityczne, kulturalne i gospodarcze. To długi czas i dlatego łatwo się do tego przyzwyczaić. A jak wiadomo przyzwyczajenie to druga natura człowieka.
Jednak od ludzi odpowiadających za powodzenie nie tylko Europejczyków, winno wymagać się realnej oceny sytuacji. Ta zaś jest już powszechnie znana, że jeszcze pierwszym mocarstwem są Stany Zjednoczone, a tuż za nimi Chiny, a UE jako reprezentant tego kontynentu są dopiero na trzecim miejscu, zatem jej centryzm to zapewne tylko formuła grzecznościowa.
Tego rodzaju skojarzenia nasuwają się po przeczytaniu wystąpienia szefa Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA - MAE z siedzibą w Paryżu), którą zamieszcza Reuters.
Poglądy wyrażone przez szefa tej instytucji Fatiha Birola, pasują do znanego powiedzenia, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Na otwarcie Międzynarodowego Tygodnia Energii w Singapurze zabrał on głos twierdząc, że świat znalazł się w środku „pierwszego prawdziwie globalnego kryzysu energetycznego”. Rozwijając ten temat, wydarzenia związane kryzysem energetycznym odniósł on przede wszystkim do Europy, przynajmniej tak wynika z relacji Reutersa.
Jego zdaniem światowy kryzys energetyczny powstał na skutek ograniczonych dostaw skroplonego gazu (LNG). Sytuacja ta spowodowana została przez rosnący jego import do Europy w obliczu kryzysu na Ukrainie i potencjalne odbicie chińskiego apetytu na to paliwo ogranicza rynek, ponieważ w przyszłym roku dostępnych na nim będzie tylko 20 miliardów metrów sześciennych nowych mocy LNG.
Jednocześnie potępił on niedawną decyzję Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i jej sojuszników, znanych jako OPEC+, o zmniejszeniu wydobycia o 2 mln baryłek dziennie (bpd), co było decyzją „ryzykowną”, ponieważ MAE widzi światową wzrost popytu na ropę o blisko 2 mln baryłek dziennie jeszcze w tym roku. Uważa on, że jest to szczególnie ryzykowne, ponieważ kilka gospodarek na całym świecie znajduje się na krawędzi recesji.
Powiedział że Europa może przetrwać tę zimę, choć nieco poturbowana, jeśli pogoda pozostanie łagodna. O ile nie będzie wyjątkowo mroźnej i długiej zimy, o ile nie nastąpią jakieś niespodzianki związane z tym, co widzieliśmy, na przykład wybuch rurociągu Nordstream, Twierdzi, że Europa powinna przejść tę zimę z pewnymi ekonomicznymi i społecznymi siniakami.
Jak wynika z jego końcowej wypowiedzi na ten temat problem rosyjskich dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej nadal bulwersuje Europę. Powiedział on, że kraje G7 zaproponowały mechanizm, który umożliwiłby kupowanie rosyjskiej ropy po niższych cenach, aby ograniczyć dochody Moskwy po wojnie na Ukrainie.
Reuters uzupełniając tę wiadomość podał, że przedstawiciel Departamentu Skarbu USA powiedział , że nawet 80-90 proc. rosyjskiej ropy będzie nadal wypływać poza mechanizm limitu cenowego, jeśli Moskwa będzie starała się go lekceważyć. - Myślę, że to dobrze, ponieważ świat nadal potrzebuje rosyjskiej ropy, aby na razie płynęła ona na rynek. A 80-90 proc. to dobry i zachęcający poziom, aby zaspokoić popyt - powiedział Birol.
Dodał, że chociaż wciąż istnieje ogromna ilość strategicznych rezerw ropy, które można wykorzystać podczas przerwy w dostawach, kolejne jej uwolnienie nie jest obecnie na porządku dziennym.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.