Związkowcy z kopalń należących do Polskiej Grupy Górniczej alarmują, że wśród górników zaczyna brakować chętnych, którzy chcieliby zostać strzałowymi. Jak wskazują, to praca, która wymaga ogromnej odpowiedzialności, a dodatkowe wynagrodzenie z tego tytułu jest niewysokie. Liczą, że górników zachęci dodatkowa premia.
Strzałowi pełnią w kopalniach bardzo ważną i odpowiedzialną funkcję. To górnicy, którzy przy użyciu wykorzystywanych na dole materiałów wybuchowych prowadzą roboty strzałowe. Są to czyny, które mają na celu np. skruszenie twardych skał w przodkach, a w ścianach prowadzenie działań odprężających w ramach profilaktyki tąpaniowej. To wszystko oznacza, że żadna kopalnia bez pracy strzałowego nie może funkcjonować. Problem w tym, że – jak wskazują związkowcy – górników, którzy chcą zostać strzałowymi, jest coraz mniej.
W tej sprawie do dyrekcji kopalń pismo skierowali przedstawiciele reprezentatywnych związków zawodowych działających w ruchu Marcel (to część kopalni ROW) oraz kopalni Sośnica. W piśmie tym zwracają się o możliwość wypłaty comiesięcznej premii motywacyjnej górnikom strzałowym. Proponują, aby było to ok. 15 zł za każde wykonanie robót strzałowych w czasie dniówki.
„Wniosek nasz wynika z konieczności motywowania pracowników do podnoszenia kwalifikacji do stanowiska górnika strzałowego. Stanowisko górnika strzałowego jest stanowiskiem wymagającym szczególnych kwalifikacji, począwszy od ukończenia specjalistycznego kursu, specjalistycznych badań i szkoleń, a kończąc na wykonywaniu pracy wymagającej szczególnej odpowiedzialności zawodowej, jak i karnej” – czytamy w piśmie.
„Obecnie obserwujemy brak zainteresowania wśród górników potrzebą podnoszenia kwalifikacji do stanowiska górnika strzałowego, co wynika z braku odpowiedniego wynagrodzenia za tak odpowiedzialną pracę” – wskazują dalej związkowcy.
Jak przypomina Zdzisław Bredlak, przewodniczący Sierpnia 80 w kopalni Sośnica, obecnie we wszystkich kopalniach Polskiej Grupy Górniczej strzałowi otrzymują dodatek w wysokości 10 zł brutto, czyli ok, 6,8 zł netto. To dodatek, którego wysokość nie zmieniła się od 2004 roku.
– Dodatek musi zostać podwyższony. Żeby zachęcić ich do podnoszenia kwalifikacji, trzeba zaoferować im jakieś godne pieniądze, bo strzałowych zaczyna brakować. Dodatki, które strzałowi dostają w firmach okołogórniczych, są o wiele wyższe, a u nas za niedługo nie będzie można za te pieniądze kupić biletu na autobus – mówi związkowiec. – Poza tym przy tych zagrożeniach naturalnych, które mamy obecnie na dole, praca strzałowego wiąże się z ogromną odpowiedzialnością – dodaje Bredlak.
Jak zaznacza Rajmund Kowol, szef Solidarności w ruchu Marcel, już samo zostanie strzałowym nie jest łatwe. – Żeby rozpocząć kurs, trzeba mieć odpowiedni staż, przejść badania psychologiczne i mieć pozytywną opinię od policji. Kurs kończy się egzaminem, a potem przez cały czas trzeba jeszcze podnosić kwalifikacje. Nic dziwnego, że brakuje chętnych na strzałowych. Mamy sygnały, że taka sytuacja jest nie tylko u nas, ale też w innych kopalniach naszej spółki. Tym bardziej że w prywatnych firmach taki dodatek to nawet 100 zł. W naszych kopalniach ci ludzie są niedocenieni – argumentuje szef „S” w Marcelu.
– To zresztą niejedyny taki przypadek. Podobnie jest z dyżurami BHP, za które pracownicy dostają dodatek w wysokości 4 zł brutto. Przez cały czas muszą być do dyspozycji pracodawcy i w razie, jak coś się stanie, muszą jechać na kopalnię. Nie tylko wysokość, ale sam system opierania części wynagrodzenia na dodatkach nie jest najlepszy. Liczymy, że sytuację poprawi wprowadzenie nowego, jednolitego układu zbiorowego pracy w PGG. Zgodnie z zapowiedziami taki układ miał zostać wprowadzony wraz z początkiem przyszłego roku, ale póki co ta sprawa ucichła i nie słychać, żeby jakieś rozmowy trwały – dodaje przewodniczący Kowol.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wszyscy ,którzy mają większy zakres obowiązków niż obsługa łopaty i zakrętaka powinni dostać dodatki. W każdym przedsiębiorstwie o wypłacie decyduje poziom wykształcenia ,uprawnienia, kursy itd. ludzie, którzy mają uprawnienia specjalistyczne mają lepszą pracę i zarabiają więcej od kolegi z produkcji nie odwrotnie. I tu jest problem , że robotnik transportowy czasami ma lepiej od pracownika wykwalifikowanego po specjalistycznych szkoleniach, wydaje się, że wynagrodzenie bardziej zależy od tego gdzie pracujesz niż od tego co tam robisz. Na pewno to nie jest żadna zachęta do czegokolwiek .a już na pewno do podnoszenia kwalifikacji i brania odpowiedzialności .
Słabi mnie to robienie podziałów , szczególnie na Sośnicy jednemu dać dodatki za pracę ,którą powinien wykonywać z racji zajmowanego stanowiska a drugi dla zasady a jak nie chce to czterobrygadówka.
A może dodatek podobny do ratowników? 400 brutto miesięcznie i wszystkie dniówki 1.8?