W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki poprosił górników o „pracę ponadnormatywną”. Czy w ten sposób kopalnie mogą w istotny sposób zwiększyć wydobycie? - Nie ma do tego technicznych ani kadrowych warunków – argumentuje Jerzy Markowski, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, ekspert górniczy, były wiceminister gospodarki.
Węgla brakuje, więc rząd gorączkowo sprowadza go z zagranicy oraz chce zwiększyć wydobycie w polskich kopalniach. - Górnicy zostali poproszeni o pracę ekstraordynaryjną, pracę ponadnormatywną, aby tego węgla krajowego, też energetycznego, było więcej, żeby prądu w Polsce nie zabrakło – powiedział w minionym tygodniu premier Mateusz Morawiecki.
- Ponadnormatywny wysiłek – a przez taki rozumiem albo wydłużenie czasu pracy kopalń albo zwiększenie liczby zmian w kopalniach – jest możliwy, jeżeli są do tego warunki techniczne. Niestety w przypadku obydwu tych rozwiązań pojawiają się problemy, które na dodatek narastają. Jeśli chodzi o wydłużenie czasu pracy kopalń, to podstawowym problemem są udostępnione zasoby. Te zasoby są po prostu zbyt skromne, żeby można wydłużać pracę zakładów, bo nie było wcześniej inwestycji i nie ma nowych udostępnionych pokładów – wskazuje Markowski.
- Natomiast jeśli chodzi o zwiększenie liczby zmian w kopalniach, to takie rozwiązanie również nie jest możliwe ze względu na braki kadrowe. Przypominam, że w dalszym ciągu płacimy ludziom za to, żeby odchodzili z górnictw. Dzisiaj nie sposób nawet obłożyć w tej ilość zmian, którą mamy, wszystkich ścian, więc zwiększenie liczby zmian jest nierealne – dodaje górniczy ekspert.
- Mam wrażenie, że kadra w polskich kopalniach zrobiła już wszystko, co mogła w tych realiach technicznych. Jestem przekonany, że żadna mobilizacja polityczna już tutaj niewiele zdziała, a jakakolwiek presja może się przełożyć na bezpieczeństwo pracy – uważa Markowski.
Jak wskazuje, jedyną metodą zwiększenia wydobycia – oprócz zmian organizacyjnych oraz zmian w najbliższych planach wydobywczych udostępnienia złóż w kopalniach – są inwestycje.
- W pierwszej perspektywie krótkoterminowej inwestycje mogłyby dać efekt wielkości 2-3 mln t węgla w ciągu dwóch lat. Kolejna perspektywa ze znacznie większym wzrostem wydobycia to okres 5-6 lat – wylicza b. wiceminister gospodarki.
Czy planowanie inwestycji węglowych w dłuższej perspektywie mają jednak sens, biorąc pod uwagę transformację i dekarbonizację sektora energetycznego?
- Patrząc na to realistycznie, nie zanosi się niestety na to, że w ciągu 20 lat w sposób istotny zmieni się model polskiej elektroenergetyki. Dlatego, jak najbardziej trzeba rozważyć scenariusz takich inwestycji węglowych, zwłaszcza kiedy są inwestorzy, którzy chcą to zrobić za własne pieniądze bez ryzyka państwa – mówi Markowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.