Zawsze marzył o tym, żeby być w czymś najlepszy na świecie. W końcu dopiął swego i to nie raz. Dariusz Kołodziejczyk z Knurowa to rekordzista Guinnessa. Po ostatnim swoim sukcesie na Stadionie Śląskim, kiedy to odbijał piłkę głową, idąc tyłem na dystansie 2460 m, odgraża się, że nie spocznie na laurach.
W „Kotle Czarownic” trwa Silesian Cup. Na trybunach kilka tysięcy widzów. Na bieżnię wkracza Dariusz Kołodziejczyk. W dobrym nastroju, wyraźnie rozluźniony, bierze do rąk futbolówkę. Podrzuca ją, zaczyna odbijać głową i jednocześnie rusza tyłem. Po niespełna godzinie mija 2201 m. Publiczność szaleje. Jest rekord Guinnessa. A on niewzruszenie wędruje dalej tyłem. Sędzia liczy kolejne metry. Jest ich w sumie 2460. I wreszcie koniec! Rekord pobity! – Koncentracja ruchowa, skupienie, orientacja w terenie i jest sukces – podsumowuje mistrz. Wiadomo jednak, że bez pracy nie ma kołaczy. Kołodziejczyk, wielki entuzjasta tricków piłkarskich, trenuje od lat. Swoją przygodę z piłką nożną zaczął jeszcze jako uczeń pierwszej klasy podstawówki.
Idol pobił rekord Maradony
– W wieku 13 lat zachęcono mnie, abym spróbował treningów z juniorami. Szło mi dobrze, ale bardziej podobała mi się lekkoatletyka. Zapisałem się do Sokoła Knurów i biegałem. Nie odnosiłem jakichś wielkich sukcesów, ale zawsze udawało mi się zakończyć rywalizację w pierwszej dziesiątce. Kilka lat temu, jako pracownik ruchu Knurów kopalni Knurów-Szczygłowice, triumfowałem nawet w Mistrzostwach Górników w biegu na 10 km z czasem 37 min i 40 sek. Zaliczyłem też 50 km w trakcie ultramaratonu w Brennej. To było ot tak, dla sprawdzenia się i kondycji. W wolnych chwilach zawsze lubiłem sobie poodbijać piłkę – wspomina rekordzista.
Już od dawna planował poprawić rekord Guinnessa w podbijaniu piłki. Zanim jednak rozpoczął starania w tym względzie, odwiedził Janusza Chomontka, swego wielkiego idola, wielokrotnego rekordzistę Księgi Rekordów Guinnessa w podbijaniu różnych rodzajów piłek, członka Towarzystwa Kontroli Rekordów Niecodziennych. W 1987 r. podbijając piłkę nożną, pokonał dystans 30 km na trasie z Ustki do Słupska, w czasie 8 godz. i 20 min. Poprawił również rekord Diego Maradony w żonglowaniu piłką. Słynny piłkarz doszedł do 7 tys., rekord Chomontka to 35 tys.
– Na koncie ma w sumie 19 rekordów. Długo rozmawialiśmy, otrzymałem od niego wiele cennych rad i wreszcie podjąłem decyzję. Będę bił rekord, ale to był ten pierwszy, bo ja mam na swym koncie także rekord najszybciej pokonanego maratonu z dryblowaniem piłki. Ustanowiłem go 7 października 2018 r. w trakcie PKO Silesia Półmaratonu – zwraca uwagę Dariusz.
Dwóch sędziów czuwało
Aby rekord został uznany przez Guinnessa, musiał przebiec standardowy dystans półmaratonu, wynoszący 21,097 km, z piłką przy nodze. Dokonał tego z imponującym wynikiem 1 godzina 35 minut i 59 sekund, znacznie lepszym od poprzedniego rekordzisty Hosama Yossefa ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na Stadionie Śląskim knurowianina czekało jednak o wiele trudniejsze zadanie. Chodziło bowiem o marsz tyłem z jednoczesnym odbijaniem piłki głową. Wybrał stumetrowy odcinek na prostej. W sumie w ciągu godziny pokonał go aż 25 razy, odbijając piłkę głową 2460 razy. Dotychczasowy rekord należał do Kosowianina Agima Agushiego, który niecałe dwa lata temu pokonał w ten sam sposób dystans 2200 m.
– Towarzyszyło mi dwóch sędziów, którzy czuwali nad prawidłowym przebiegiem bicia rekordu i sporządzali dokumentację. Jeden z nich naprowadzał mnie, gdy zbaczałem z toru. To było zgodne z ustaleniami. Poza tym piłka mogła mi spaść na ziemię i wtedy mógłbym od tego miejsca wznawiać, ale nie dopuściłem, żeby tak się stało, no bo co by to był za rekord? Najważniejsza jest w tym wszystkim podzielność uwagi. Mam ją. Mogę rozmawiać z sędziami, żartować, relaksować się i jednocześnie skupiać na kolejnych odbiciach – opisuje swe zmagania na bieżni Śląskiego Dariusz Kołodziejczyk.
Przyznaje, że gdy było już po wszystkim, odczuwał lekki ból głowy i towarzyszące mu zawroty, „jakby coś z błędnikiem było nie tak”. – To normalna reakcja po tylu uderzeniach piłki głową. Trenuję regularnie. Potrafię odbić piłkę około 10 tys. razy w ciągu godziny. W 6 minut tysiąc razy. Zwykle miewam wtedy bóle karku, bo to bądź co bądź duży wysiłek – wyjaśnia.
– Trenuję, kiedy mam wolny czas. Bywają dni, że ćwiczę nawet 2 albo 3 godziny, w zależności od samopoczucia. Staram się poświęcić piłce cztery treningi tygodniowo. Odbijam nie tylko głową, ale też stopą, kolanem, barkiem. Przymierzam się do rekordu Guinnessa w odbijaniu piłki barkiem. Potrafię zrobić to kilkaset razy. Lecz teraz bardziej interesuje mnie rekord Guinnessa w odbijaniu piłki głową z jednoczesnym ubieraniem i zdejmowaniem koszulki. Wynosi on 164 takie rozebrania i ubrania liczone jako jeden raz. Wykonam zgłoszenie do Londynu. Musi się udać, piłka mnie słucha. Odbijanie to moje hobby. Gdyby ktoś mnie w nocy zbudził i podał futbolówkę, to będę ją odbijał z zamkniętymi oczyma. Ile razy odbiłem piłkę w życiu? Sam już nie wiem, chyba kilka setek tysięcy razy, może milion – ocenia.
Termin i miejsce nie są jeszcze znane, ale nie będzie to obiekt otwarty. Raczej – jak mówi rekordzista – wybierze tym razem halę sportową lub odpowiednie pomieszczenie hotelowe.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.