- Jakie wyzwania przyniesie morski import węgla? Na to i inne pytania w rozmowiez portalem netTG.pl odpowie prof. Zbigniew Grudzińskim, kierownik Pracowni Ekonomiki i Badań Rynku Paliwowo-Energetycznego w Instytucie Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN w Krakowie. Jak wskazuje nasz rozmówca, głównym problemem jest cena tego surowca.
- Do polskich portów płyną masowce z węglem. Czy łatwo będzie zastąpić w ten sposób węgiel zza wschodniej granicy, który został objęty embargiem?
-Z ostatnich informacji wynika, że drogą morską zaczęliśmy sprowadzać węgiel m.in. z Australii, RPA, Kolumbii, Stanów Zjednoczonych. To oczywiście racjonalna decyzja, bo przecież nasi odbiorcy muszą skądś brać węgiel, a minęło zaledwie kilka tygodni od wprowadzenia embarga i już widać dramatyczny brak tego surowca na rynku. W zeszłym roku zaimportowaliśmy 7 mln t węgla energetycznego. Biorąc pod uwagę, że w tym roku nasze krajowe kopalnie wydobędą go trochę więcej – można oszacować, że deficyt na rynku, który będziemy musieli jakoś zapełnić, to ok. 5 mln t węgla. Warto tu jeszcze podkreślić bardzo istotną rzecz, że głównymi odbiorcami sprowadzanego z Rosji węgla byli nabywcy indywidualni, czyli gospodarstwa domowe i przedstawiciele drobnego przemysłu rolno-spożywczego oraz ciepłownie.
- Dlaczego to tak istotne?
- Dlatego, że w przypadku tych grup ważna jest jakość węgla, którego potrzebują – jego wartość opałowa, granulacja oraz zawartość takich substancji jak np. siarka. I tu już sprawa nie wygląda tak prosto.
Zacznijmy od tego, że w międzynarodowym handlu morskim sprzedaje się jedynie miały, czyli sortymenty o grubości 0-50 mm. Natomiast jeśli chodzi o odbiorców indywidualnych, którzy do tej pory spalali węgiel rosyjski, to potrzebują oni przede wszystkim groszków, które mają grubość 8-31,5 mm. W przypadku węgla rosyjskiego nie było z tym problemu, bo był to surowiec o granulacji 0-200, a nawet 0-300 mm. Nie było więc problemu z wysortowaniem z tego groszków, a nawet jeszcze większego orzecha.
Jeśli chodzi o węgle, które do nas płyną, to z nich oczywiście będzie dało się wysortować groszki, ale pytanie, w jakiej ilości? Ocenia się, że może to być ok. 20-30 proc. Nie wiemy też, czy te węgle będą miały odpowiednie właściwości fizykomechaniczne. Proszę pamiętać o tym, że węgiel, który zostaje zakupiony, czasem leży nawet kilka miesięcy, zanim zostanie spalony. W tym okresie może ulec destrukcji i w rezultacie z groszków może zamienić się w miał.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.