Samodyscyplina i podnoszenie świadomości wśród załogi – to były kwestie najistotniejsze.
COVID-19 mocno uderzył w branżę węglową. Zmalało wydobycie, opóźniono ważne inwestycje. Kwarantanny nakładane na pracowników kopalń przez służby sanitarno-epidemiologiczne przyniosły idące w setki milionów złotych straty. Jakie wnioski wyciągnęło z tej trudnej lekcji górnictwo?
Straty finansowe, które przyniosła pandemia koronawirusa, trudno określić w skali globalnej. Najprecyzyjniej wyliczyłby je Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Szkopuł jednak w tym, że takich statystyk, odrębnych dla każdej gałęzi gospodarki, nie sporządzono.
– Nie ma jednak co ukrywać, kwarantanny i izolacje kosztowały przedsiębiorców słono, podobnie jak budżet państwa – przyznała Beata Sarnat, naczelnik Wydziału Zasiłków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Sosnowcu, podczas debaty w ramach IV Akademii Bezpieczeństwa Wydawnictwa Gospodarczego.
– Wystarczyło przyznać, że miało się kontakt z zarażonym koronawirusem i już kierowano na przymusową kwarantannę, na takich samych zasadach jak chorobowe. Czyli wypłacano w trakcie jej trwania zasiłek chorobowy. Tymczasem nie możemy zapominać o tym, że kwarantanna nie jest chorobą, a tylko czasem oczekiwania na ewentualną chorobę – podkreśliła przedstawicielka ZUS.
Trudne wyzwanie
Na atak pandemii koronawirusa nikt nie był przygotowany. Dla największych przedsiębiorstw, jakimi są kopalnie, było to trudne i skomplikowane wyzwanie. Trzeba było reorganizować pracę, stawić czoła sięgającej nierzadko 70 proc. absencji i zmieniać założone plany produkcyjne. O walce z koronawirusem w ruchu Piast kopalni Piast-Ziemowit mówił Dariusz Kołodziejczyk, szef działu BHP w KWK Piast-Ziemowit.
– Górnicy z poszczególnych zmian nie mieli ze sobą kontaktu. Wprowadzono zmiany w regulaminach jazdy ludzi szybami, wydłużono czas zjazdów. Ograniczono ponadto liczbę osób przebywających w klatce naczynia wyciągowego oraz w wagonach kolejki podziemnej. Rozpoczęto pomiar temperatury ciała przy wejściu na teren zakładu i zadbano o środki dezynfekujące – tłumaczył.
Nie przerwano natomiast szkolenia załogi, także w dziedzinie bhp. Wszelkie kursy przeniesiono do sieci internetowej, a pracowników administracyjnych z powierzchni skierowano do pracy zdalnej. Przystąpiono też do produkcji płynu odkażającego. Skorzystały z niego również okoliczne szpitale, przychodnie, instytucje gminne, a nawet straż pożarna.
W ruchu Ziemowit wymazami objęto 3500 pracowników własnych, a także osoby zatrudnione w firmach zewnętrznych. W sumie ponad 9 tys. osób. Doskonale je zorganizowano.
– Samodyscyplina i podnoszenie świadomości wśród załogi to były kwestie najistotniejsze. Przetestowaliśmy wiele rozwiązań związanych z przeciwdziałaniem pandemii i jesteśmy dobrze przygotowani organizacyjnie na podobne zdarzenia – przyznał Dariusz Kołodziejczyk.
To istotne, bowiem epidemiolodzy wciąż ostrzegają, że jesienią może powrócić fala zachorowań.
Ograniczeń produkcji i spowolnienia prac przygotowawczych nie udało się jednak uniknąć, podobnie jak we wszystkich innych kopalniach.
Ratownicy na posterunku
W tamtym trudnym okresie górnictwo nawet na moment nie było pozbawione zabezpieczenia. Fakt ten podkreślił Andrzej Kleszcz, wiceprezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Szybko dostosowano działalność do warunków spowodowanych zagrożeniem epidemicznym. Specjalistyczne zastępy ratownictwa górniczego objęte zostały reżimem sanitarnym, polegającym m.in. na podzieleniu ratowników na trzy grupy.
– Ratownicy dyżurowali w systemie po 12 godzin. Nie spotykali się, zmiany wchodziły i wychodziły na teren CSRG osobnymi drzwiami. Mieliśmy przypadek zakażenia jednego z ratowników. Wówczas trzeba było skierować jedną grupę na kwarantannę. Pozostali pracowali nadal w systemie 12 na 12 – wyjaśniał.
CSRG stała się miejscem odizolowanym od świata zewnętrznego, utrzymując stałą gotowość działania.
– Taka gotowość służb ratownictwa górniczego jest warunkiem niezbędnym dla funkcjonowania zakładów górniczych prowadzących wydobycie. Nasz system ratownictwa górniczego, mimo pandemii i setek tysięcy zachorowań w całym kraju, nie został sparaliżowany. Zakłady górnicze nawet na chwilę nie były pozbawione zabezpieczenia. Mamy już wypracowane modele działania i jeśli w przyszłości przyjdzie nam się zmierzyć z podobnym zagrożeniem, wiemy, jak takiemu wyzwaniu sprostać – zwrócił uwagę wiceprezes Andrzej Kleszcz.
Pytanie zatem, co z regulacjami prawnymi, np. w kwestiach kwarantanny, która przyniosła przedsiębiorcom najwięcej strat finansowych.
– Pojawiły się lepsze rozwiązania. Kwarantanna została zniesiona w formie, w której obowiązywała. Czas pokazał, że obejmowanie nią bardzo szerokich grup społeczeństwa nie ma sensu. Należy zatem czekać na typowe objawy choroby. Jeśli się pojawią, chory udaje się do lekarza, a ten wystawia mu zwolnienie lekarskie. Taka będzie procedura. Akcje testowania załóg odgrywają kluczową rolę.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.