Rejon katastrofy stał się niebezpieczny dla prowadzenia akcji ratunkowej – poinformowali przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Podczas spotkania sztabu akcji zdecydowano, że rejon ściany N-6 w kopalni Pniówek, gdzie doszło do katastrofy, zostanie odizolowany i odcięty.
Jak wskazał Tomasz Cudny, prezes JSW, kolejne wybuchy sprawiły, że podjęta została decyzja o odstąpieniu od akcji ratowniczej, która miała na celu wydobycie siedmiu poszukiwanych górników.
- Akcja ratownicza będzie prowadzona celem zaizolowania tego rejonu kopalni, żeby nie zagrażał funkcjonowaniu ludzi w innych częściach zakładu. Jest to bardzo trudna decyzja – powiedział Cudny, podczas porannego briefingu przed kopalnią.
- Do teraz od godz. 19:40, ratownicy w bazie, która została bardzo daleko odsunięta od strefy zagrożenia odczuli siedem wybuchów. Nie wiemy skąd następuje dopływ tlenu, ponieważ wzrost stężenia metanu działałby raczej uspokajająco. Na dziś próbujemy przeanalizować ograniczenie ilości powietrza, które tam się dostaje. Po uzyskaniu pewnych danych sztab poszerzony o naukowców podejmie dalsze decyzje. To są bardzo trudne decyzje, ale chodzi o bezpieczeństwo ratowników, którzy wykonywali swoje zadania z bardzo dużym obciążeniem. Wysyłanie ich w tak niebezpieczny rejon byłoby nieodpowiedzialną decyzją – dodał.
Po odcięciu rejonu katastrofy najpewniej będą tam wpuszczane tzw. gazy inertne, które mają ustabilizować atmosferę. Do tej pory w katastrofie zginęło 5 osób. Na dole zostało jeszcze kolejnych 7 – 5 ratowników i 2 górników, którzy pracowali w ścianie.
- Wejście z powrotem potrwa miesiące – ocenił Cudny.
- Już byśmy tą determinacją nie zwojowali więcej, poza narażaniem kolejnych zastępów. A tak nie może być. Sytuacja się zmienia. Na to wpływu nie mamy. Dzieje się rzecz poza kontrolą zastępów i wentylacji - wskazał Edward Paździorko, wiceprezes JSW.
- Próbujemy kolejnej metody, którą ustaliliśmy, to jest sposób który będzie prowadzić do zamknięcia rejonu - dodał.
Przedstawiciele JSW podkreślali, że rejon, gdzie uwięzieni są ratownicy, stał się zbyt niebezpieczny do prowadzenia akcji i wysyłanie tam kolejnych zastępów byłoby nieodpowiedzialne. Nie wiadomo, kiedy będzie można ją wznowić.
- Ta akcja od początku była prowadzona w trudnych warunkach. Różnego rodzaju zaburzenia wentylacyjne, które występują w tej partii akurat, gdzie nastąpił na początku ten wybuch, mówią o tym, że my musimy przede wszystkim ustabilizować sytuację wentylacyjną. Ta sytuacja jest w tej chwili bardzo trudna. Ratownicy zawsze, w każdej sytuacji, idą na krawędzi przepisów i ogromnego ryzyka. My musimy stworzyć im warunki dobrej, bezpiecznej pracy - powiedział Piotr Buchwald, prezes zarządu Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Brakuje Ci wyobraźni, nie masz pojęcia o czym prawisz...
A co z pozostałymi tam ludźmi Moze jeszcze żyją i czekają na pomoc?