- Nie wszystkie uchodźczynie wojenne z Ukrainy znajdą pracę w Polsce, bo dużo przedsiębiorców nie jest w stanie dostosować męskich stanowisk dla kobiet – mówi w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka i Ludzie CEZARY MACIOŁEK, prezes Grupy Progres.
Czy znajdzie się praca dla Ukraińców, a przede wszystkim Ukrainek, które przyjechały do nas po napaści Rosji na Ukrainę?
Od początku wojny w Ukrainie – czyli od 24 lutego do 13 marca br. – do naszego kraju przyjechało z Ukrainy prawie 1,8 mln osób. To niemal tyle, ile w całym I półroczu 2021 r. wyniosła liczba przekroczeń granicy przez cudzoziemców wjeżdżających do Polski z Ukrainy (1,905 mln). Niestety pracodawcy, mimo wcześniejszych deklaracji, nie są w stanie zatrudnić wszystkich przybywających do nas kobiet, które chcą lub będą chciały podjąć pracę. Wielu z nich wstrzymuje rekrutacje, inni nie rekrutują wcale, bo obserwują sytuację i czekają na jej rozwój.
Jaki jest największy problem?
Mimo prognoz i deklaracji wielu pracodawców nie jest w stanie przystosować „męskich” miejsc pracy do kobiet. Przedsiębiorcy obserwują sytuację i są ostrożni, jeśli chodzi o plany rekrutacyjne. Na rynku wystąpił już efekt nożyc tzn. zajęć brakuje i nie każda kobieta z Ukrainy, która chce lub będzie chciała podjąć pracę, może liczyć na etat. Panuje też chaos, bo brakuje informacji dot. potencjału kadrowego Ukrainek tzn. posiadanych umiejętności, znajomości języka polskiego czy chęci do pracy.
Ale wybuch wojny w Ukrainie zmobilizował wiele firm.
Tak, przedsiębiorcy ruszyli z pomocą obywatelom Ukrainy i oferowali m.in. etaty oraz deklarowali przygotowanie i przekształcenie męskich stanowisk na takie, które będą mogły zająć kobiety. Z upływem czasu, część pracodawców nie zaczęła nawet przyjmować do pracy, a już wstrzymuje rekrutacje, wielu nie rekrutuje wcale, bo obserwuje sytuację i czeka na jej rozwój.
Duża liczba przedsiębiorców nie jest w stanie dostosować męskich stanowisk dla kobiet. Nie tylko z uwagi na specyfikę pracy wymagającą siły fizycznej, ale też ze względu na to, że jest to proces czasochłonny i niejednokrotnie wiążący się ze sporymi nakładami finansowym, na które nie stać wielu firm. Z prowadzonych przez nas rozmów z pracodawcami wynika też, że wielu z nich wstrzymuje rekrutacje z pobudek konserwatywnych, zaczynają analizować sytuację firmy, kontrakty, łańcuchy dostaw i na tej podstawie podejmują decyzje biznesowe i kadrowe. Część wycofuje się z rekrutacji, bo dochodzi do wniosku, że nie musi lub nie może na siłę zatrudniać kobiet, którym na dłuższą metę nie jest w stanie zagwarantować pracy. Inni nie rekrutują, bo rodzima branża zwalnia i czekają ich przestoje, widoczne już w sektorze automotive.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
W większości Ukrainki to mamy z małymi dziećmi i będzie im trudno podjąć pracę. A najlepiej dla nich, by rosyjski bandyta zakończył bezsensowną wojnę i mogły wrócić do kraju na co bardzo liczą, i co mi powiedziały wczoraj kiedy z nimi rozmawiałem