Niemcy rozważają dalsze kroki w związku z rosnącymi wątpliwościami, co do niezawodności dostaw rosyjskiego gazu. Coraz głośniej mówi się o rewizji planu likwidacji elektrowni węglowych. Zwłaszcza na wschodzie Niemiec rosną obawy związane z ciągłością dostaw energii.
Premier Brandenburgii stwierdził ma falach rozgłośni radiowej rbb, że w kontekście wojny na Ukrainie trzeba się zastanowić nad tym, czy harmonogram zakończenia produkcji energii z węgla w 2030 r. jest w ogóle realny. Saksoński premier Michael Kretschmer stwierdził z kolei, że decyzja o wycofaniu węgla lub energii jądrowej z miksu energetycznego Niemiec musi być renegocjowana.
- Trzeba przymykać oko na węgiel brunatny i energię jądrową – powiedział otwarcie.
Podobnego zdania jest premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff.
- Jeśli zamkniemy elektrownie węglowe, będziemy musieli je zastąpić rosyjskim gazem. Uważam, że poleganie na tym w obecnej sytuacji jest politycznie nieodpowiedzialne. Każdy krok, jaki podejmuje nasza polityka klimatyczna w tym kierunku, jest na korzyść Putina. Mogę tylko przed tym ostrzec – powiedział dziennikowi Die Welt Haseloff.
Wątpliwości narastają także w Nadrenii Północnej-Westfalii. Minister gospodarki Andreas Pinkwart powiedział w rozmowie z Handelsblatt, że zaprzestanie produkcji energii elektrycznej zarówno z węgla, jak i energii jądrowej naraża Niemcy na ryzyko ucieczki z kraju. Tamtejsi czołowi politycy są przekonani, że zaprzestanie wydobycia węgla w 2030 r. jest wręcz niemożliwe.
Eksperci uważają, że dywersyfikacja i zabezpieczenie przyszłych dostaw gazu może zająć nawet pięć lat. Niemiecki rząd - przypominają - zgodził się w umowie koalicyjnej, że idealnie byłoby zakończyć produkcję energii elektrycznej z węgla w 2030 r. Ich zdaniem możliwy będzie jednak powrót do wcześniejszej koncepcji zakładającej pożegnanie z węglem w 2038 r.
Robert Habeck wezwał do pragmatycznego podejścia do przezwyciężenia obecnej sytuacji, w której bezpieczeństwo energetyczne jest „na skraju wytrzymałości”. Nie wykluczył, że elektrownie węglowe będą musiały działać dłużej, aby kraj był mniej zależny od Rosji w polityce energetycznej.
- Pragmatyzm musi dominować nad determinacją polityczną, bezpieczeństwo dostaw musi być zagwarantowane – powiedział.
Dodał, że w razie wątpliwości bezpieczeństwo dostaw jest ważniejsze niż ochrona klimatu.
- Sytuacja jest w centrum naszej uwagi – skomentowała Kerstin Andreae, dyrektor wykonawczy Niemieckiego Stowarzyszenia Gospodarki Energetycznej i Wodnej.
- Musimy zbadać wszystkie sposoby, które pozwoliłyby uniezależnić się od dostaw gazu i węgla z Rosji. Obejmuje to możliwość aktywacji elektrowni węglowych z rezerwy bezpieczeństwa w celu zabezpieczenia dostaw. Rezerwa bezpieczeństwa składa się z wycofanych z eksploatacji elektrowni na węgiel brunatny, które pod pewnymi warunkami mogą być wykorzystywane przez operatorów sieci elektroenergetycznych.
- Obecna sytuacja może doprowadzić do tego, że Niemcy będą musiały zrobić krok do tyłu na drodze redukcji emisji CO2 – dodała.
Koncern RWE już wyraził akces utrzymania elektrowni węglowych dłużej.
Nie wszyscy jednak kibicują takiemu rozwiązaniu. Zieloni na przykład oświadczyli, że postrzegają wojnę na Ukrainie jako pretekst do przyspieszenia rozwoju odnawialnych źródeł energii – stwierdził Clemens Rostock, rzecznik polityki energetycznej Zielonych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.