Unijna polityka klimatyczna rozregulowała europejską gospodarkę, wywołała inflację i wystawiła nas na energetyczny szantaż Putina. Zielony Ład już spowodował wiele złego, ale najgorsze może być dopiero przed nami. Unia Europejska nie powstrzyma globalnego ocieplenia, ale nie robi nic, aby się przygotować do nadchodzących zmian – napisała europosłanka PiS Izabela Kloc w informacji przesłanej na portal netTG.pl Gospodarka i Ludzie. Oto fragment jej stanowiska w sprawie Zielonego Ładu:
Unia Europejska widzi przyszłość w układzie zero-jedynkowym. Albo w ciągu 30 lat osiągniemy neutralność klimatyczną, albo ludzkość wyginie w apokaliptycznej katastrofie. Oba scenariusze się nie spełnią. Pomiędzy nimi jest rozpięte całe spektrum możliwości, które powinniśmy przewidzieć i się na nie przygotować. Niestety Unia Europejska tego nie robi. Rozpoczęła grę w klimatyczną ruletkę konsekwentnie obstawiając tylko jeden numer, a taka strategia skazana jest na porażkę – uważa Kloc.
Nawet w obozie największych zwolenników „zielonej” rewolucji pojawiają się głosy zwątpienia w możliwość dotrzymania roku 2050, jako terminu przejścia na gospodarkę bezemisyjną.
Coraz więcej ekspertów dowodzi wręcz, że to się nigdy nie stanie. Zielony Ład i wszystkie jego propagandowe klony, jak pakiet „Fit for 55” brzmią dobrze, ale pod warunkiem, że potraktuje się je jako dydaktyczne powieści z gatunku science-fiction. W zderzeniu z rzeczywistością polityka klimatyczna sromotnie przegrywa. Europa miała ruszyć planecie na ratunek, a tymczasem do rekordowych poziomów wzrosły ostatnio emisje gazów cieplarnianych, co wynika z powrotu do węgla w wielu narodowych gospodarkach.
Twardogłowa lewica w Unii Europejskiej przekonuje, że jest to sezonowe przesilenie spowodowane kumulacją nieprzewidzianych i nieprzyjaznych zdarzeń.
To prawda, że gospodarka potrzebowała więcej energii po koronawirusowym lockdownie, pogoda była bardziej kapryśna niż zwykle, co destabilizowało energetykę odnawialną i wreszcie Putin zaczął używać gazowego straszaka. Te argumenty nie dowodzą jednak, że mamy do czynienia z chwilową zadyszką Zielonego Ładu. Jesteśmy świadkami jego zawodności w sytuacjach krytycznych, a przecież wojny, kataklizmy i kryzysy nie są czymś niezwykłym, bo towarzyszą ludzkości od zawsze. Można sobie wyobrazić, że kiedyś znów dotknie nas pandemia, ale o wiele groźniejsza niż koronawirus i pojawi się dyktator nie tak wyrachowany jak Putin, ale bardziej szalony i nieobliczalny.
Wtedy wszystkie, dziejące się teraz koszmary przeżyjemy od nowa, tylko o wiele mocniej.
Zerwane łańcuchy dostaw, kryzys gospodarczy, może nawet konflikt zbrojny, a później uspokojenie i ożywienie pochłaniające ogromne masy energii, której – jak już wiemy – nie dostarczą odnawialne źródła energii. Zostaniemy wtedy z Zielonym Ładem, jak Himilsbach z angielskim. Jeśli ktoś nie zna tej anegdoty to warto ją przytoczyć. Sławny artysta miał ponoć wystąpić w amerykańskim filmie u samego Stevena Spielberga, ale pod warunkiem, że nauczy się języka angielskiego. Jan Himilsbach odmówił. Wyjaśniał potem, że mógłby się nauczyć, ale gdyby tak Spielberg się rozmyślił to co on zrobi z tym angielskim…
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.