Otóż to, co nastąpiło w wyniku wydarzeń światowych to obniżka i wejście w ujemne stopy procentowe we franku z drugiej strony zaobserwowaliśmy wzrost kursu. I te dwa trendy się w pewnym stopniu równoważą. Dla mnie najistotniejszą sprawą jest porównywanie obciążeń gospodarstwa domowego, które zaciągnęło kredyt mieszkaniowy w złotówce, z tym gospodarstwem domowym, które zaciągnęło kredyt w walucie. Myślę, że jest pewna grupa osób, które zaciągnęły kredyty frankowe, którym należy i należało przyjść z pomocą.
Uważam również, że klienci i banki były zbyt optymistyczne, tak jak władze polityczne, które mocno wspierały rozwój udzielania kredytu frankowego, wręcz uniemożliwiając ograniczenie podaży tych kredytów. W związki z tym uważam, że te nadmiarowe koszty, które obciążyły rodziny, powinny być podzielone na trzy części, czyli na klienta, bank i państwo. To by dawało pewien spokój, a także nie wzburzałoby podatników i klientów złotowych, że to oni mają płacić za dokonany wybór przez kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty frankowe. Ponadto pokazywałoby, że potrafimy z sytuacji kryzysowych, jako cywilizowane państwo, wychodzić z podniesionym czołem.
Czy porozumienia między bankami a klientami staną się powszechne w zakresie kredytów frankowych, walutowych?
Wierzę, że porozumienia pomiędzy bankami a kredytobiorcami będą coraz częściej zawierane. Dlatego, że wyjaśnią się takie kwestie, które są dziś kwestiami spornymi i trudnymi dla klientów, dla banków, mediatorów i sądów. To są takie obszary jak wynagrodzenie z tytułu używania kapitału, eksploatowania kapitału przez klienta, jak również kwestie wyjaśnienia prawnego, że nie można zamieniać kredytu frankowego automatycznie na złotowy, z wykorzystaniem stawek innych aniżeli stawek, które się kształtują, czy kształtowały się dla kredytu frankowego. To są po prostu obowiązujące rozwiązania prawne na arenie międzynarodowej.
Niestety czasami pojawiają się błędne rozstrzygnięcia i interpretacje. Myślę, że jest jeszcze kilka innych spraw, które jak zostaną wyjaśnione pokażą obu stronom — klientom i bankom, w jakiej pozycji prawnej się znajdują, na co mogą wzajemnie liczyć. Wierzę również, że sądy nauczą się kalkulować i tutaj nie ma z mojej strony żadnej złośliwości, bo to nie jest łatwa sprawa. W nowych okolicznościach sądy będą wiedziały, jak skalkulować i jak poinformować klienta, co go czeka w przypadku, gdyby nastąpiło unieważnienie umowy — bo taki jest obowiązek sądu, że przed podjęciem decyzji zadaje pytanie klientowi, czy on rzeczywiście się domaga unieważnienia umowy i informuje klienta, jakie będą tego konsekwencje. Taki jest wymóg prawny.
Dzisiaj wobec wielu niejasności w tym ze względu na kwestie, na które wskazałem wcześniej, decyzje te są bardzo trudne lub niemożliwe do rozstrzygnięcia i ja rozumiem skąd wątpliwości chociażby sądów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Fajnie byłoby gdyby najbogatsze banki włączyły się finansowo w dekarbonizację, ochronę środowiska