Niemieckie odchodzenie od węgla wygląda nieco inaczej, niż brzmi oficjalny przekaz tamtejszych władz. Naszemu sąsiadowi grożą protesty w obronie węgla. Zachęca do nich związki zawodowe Michael Kretschmer, premier Saksonii (CDU). Sprzeciwia się on planom nowego rządu federalnego, polegającym na przyspieszeniu terminu dekarbonizacji z 2038 do 2030 r.
Kretschmer skierował do członków Niemieckiego Stowarzyszenia Związków Zawodowych apel, aby „nie akceptowali potulnie” decyzji socjaldemokratów, Zielonych i FDP, bo to jest naruszenie zaufania, które górnicy okazali wobec wypracowanego planu. Premier Saksonii był członkiem tzw. komisji węglowej, na której rekomendacjach w 2019 r. ustępujący rząd zdecydował o wycofaniu się z produkcji energii z węgla do 2038 r. Polityk CDU przekonuje, że nie da się stworzyć tysięcy nowych miejsc pracy dla obecnych pracowników węgla do 2030 r.
Jest on jednak mocno odosobniony w swoich poglądach. Zwycięska koalicja chce przyspieszenia dekarbonizacji energetyki aż o 8 lat.
Stawia jednak ważny warunek: energia pozostanie przystępna cenowo i odejście od węgla nie zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju.
A jak to wygląda obecnie? W I połowie roku węgiel wrócił na podium i znowu stał się najważniejszym źródłem energii u naszych zachodnich sąsiadów. Bezpośrednio z węgla wyprodukowano ponad 27,2 proc. energii (udział w miksie). Zaś, jak podaje Federalny Urząd Statystyczny, przy użyciu węgla, gazu ziemnego i atomu, czyli źródeł konwencjonalnych, powstało aż 56 proc. prądu.
Energetyka węglowa w Niemczech poprawiła w tym roku znacznie wyniki ekonomiczne. Ma to związek z kryzysem energetycznym w Europie i rekordowo wysokimi cenami gazu, a także niewydolnością zielonej energetyki, bo siła wiatru była niższa niż w poprzednich latach. Ze statystyk wynika, że w pierwszej połowie 2021 r. węgiel był najważniejszym źródłem produkcji energii elektrycznej u naszych zachodnich sąsiadów. Produkcja prądu z tego paliwa wzrosła o 35,5 proc. w porównaniu z pierwszym półroczem 2020 r.
Warto przypomnieć, że w 2019 r., kiedy wyznaczono datę odejścia od węgla na 2038 r., uruchomiono też system, który wspiera wygaszanie elektrowni węglowych. Przewiduje on wysokie rekompensaty (do 2027 r.) dla właścicieli energetyki wytwarzanej z tego surowca. Część niemieckich koncernów już zamyka swoje elektrownie. Tak się stało z elektrownią w Moorburgu. Vattenfall w zamian za wysokie odszkodowanie zamknął ją po zaledwie 6 latach użytkowania.
Koncern węglowy Leag (właścicielem jest biznesmen z Czech) lobbuje za utrzymaniem daty 2038 r. jako terminu odejścia od węgla w energetyce. Argumentuje to dobrem mieszkańców regionów górniczych. Jednak inne potężne niemieckie firmy w większości są gotowe na dekarbonizację we wcześniejszym terminie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.