Wbrew opinii przedstawionej przez Nord Stream 2 AG (konsorcjum niemieckich spółek E.ON i BASF oraz rosyjskiego Gazpromu, będące operatorem Nord Stream 2), gazociąg nie stanowi dodatkowej trasy dostaw gazu do Europy, a ma na celu ominięcie dotychczasowych tras dostaw gazu z kierunku wschodniego, tj. przez Polskę i Ukrainę – ostrzega Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz PGNiG Supply & Trading.
PGNiG oraz jej niemiecka spółka zależna PGNiG Supply & Trading (PST) przedstawiły do Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Energii RFN (BMWi) stanowisko w ramach postępowania certyfikacyjnego operatora gazociągu Nord Stream 2. Dotyczyło ono negatywnego wpływu certyfikacji spółki Nord Stream 2 AG w modelu ITO (ang. Independent Transmission Operator, ITO) na bezpieczeństwo dostaw energii w Unii i w poszczególnych państwach członkowskich, w tym w Polsce.
Spółki wskazały na fakt kontroli spółki Nord Stream 2 AG przez podmiot dominujący, który ma niebagatelny wpływ na bezpieczeństwo dostaw energii na kontynent.
– Obecna sytuacja na rynku gazu w Unii pokazuje, jak dużym zagrożeniem dla bezpieczeństwa dostaw jest projekt Nord Stream 2 – mówi Paweł Majewski, prezes PGNiG. – Sugerowanie możliwości zapewnienia dodatkowej podaży gazu wyłącznie poprzez gazociąg Nord Stream 2 jest przejawem nacisku na prowadzony proces certyfikacji i dowodzi, że projekt motywowany jest wolą ominięcia dotychczasowych tras tranzytowych. Wobec niewykorzystywanych mocy przesyłowych istniejących gazociągów, Nord Stream 2 nie jest potrzebny do zwiększenia dostaw.
Wielokrotnie negatywnie o tej inwestycji i udziale w niej Gazpromu wypowiadał się także Michał Kurtyka, były już minister klimatu i środowiska.
– Działania Gazpromu godzą nie tylko w kwestie konkurencji na tych rynkach, ale również w bezpieczeństwo energetyczne państw członkowskich w tym regionie oraz całej Unii Europejskiej. Historycznie dochodziło wielokrotnie do nadużywania przez Gazprom pozycji rynkowej oraz podejmowania działań godzących w bezpieczeństwo energetyczne – mówił.
Czy mamy do czynienia z nadużyciami? Większość ekspertów nie ma co do tego najmniejszych możliwości, podkreślając, że Rosja po prostu wykorzystuje okazję, jaką pędząca w kierunku OZE Europa sama podała jej na talerzu. Zaś Władimir Putin, prezydent Rosji, w publicznych wypowiedziach, cytowanych przez rosyjskie media, podkreślał, że dostawy gazu do Unii mogą być zwiększone po zakończeniu certyfikacji Nord Stream 2.
– Jeśli jutro regulator niemiecki wyda zezwolenie na dostawy, Rosja następnego dnia zacznie nią przesyłać 17,5 mld m sześc. gazu. Z kolei prace nad zapełnieniem drugiej nitki gazem technicznym zakończą się w grudniu tego roku – mówi Putin.
Brzmi to jak szantaż, którego celem jest jak najszybsze uruchomienie gazociągu północnego, skrócenie lub ominięcie procedur mających zapewnić bezpieczeństwo energetyczne wszystkim krajom członkowskim UE.
W ostatnich dniach o kryzysie energetycznym kolejny raz rozmawiano w unijnych instytucjach.
– Wciąż jesteśmy zbyt zależni od gazu. Pomimo naszych wielkich wysiłków nasza zależność od importu gazu wzrosła dopiero w ostatnich latach. Musimy odwrócić ten trend – mówiła Kadri Simson, komisarz ds. energii, na nadzwyczajnym posiedzeniu Komisji Europejskiej poświęconym kryzysowi.
Warto podkreślić, że Gazprom odpowiada obecnie za mniej więcej połowę importu gazu do UE. Rosyjski koncern, w obliczu zwiększonego popytu na gaz w Unii, nie rezerwuje jednak dodatkowych przepustowości na istniejących gazociągach – jamalskim i przez Ukrainę. I to mimo że Ukraina zaproponowała zmniejszenie opłaty przesyłowej. Wszystko to powoduje, że ceny gazu w Unii są astronomiczne i jak przewidują eksperci – przy ostrej zimie mogą jeszcze bardziej wzrosnąć.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.