O Kazimierzu Wojtaszku mówią, że to „wieczny student”. No bo skoro indeks otrzymał jeszcze w latach sześćdziesiątych i do dziś się kształci, to chyba trudno o bardziej trafną ksywę. Za kilka dni rozpocznie naukę na 28. semestrze swej Alma Mater.
– Dla ścisłości, to będzie już dla mnie 30. semestr, ponieważ piętnaście lat temu nie dostałem się na I rok w moim rodzinnym mieście, Bytomiu, i musiałem rozpocząć studiowanie w sąsiedniej Rudzie Śląskiej – opowiada o swych studenckich perypetiach osiemdziesięciolatek.
Kazimierz Wojtaszek to inżynier górnik, chodząca encyklopedia bytomskiego górnictwa, sportowiec, człowiek renesansowy, otoczony książkami, zawsze łaknący wiedzy. A jego obecna uczelnia to po prostu Uniwersytet Trzeciego Wieku – publiczna placówka kształcenia i aktywizacji seniorów przy Centrum Kształcenia Ustawicznego w Bytomiu.
Wykłady otwarte
Bytomski Uniwersytet Trzeciego Wieku (BUTW) rozpoczął działalność w 2006 r. Wówczas naukę podjęło 200 słuchaczy. W następnych latach ich liczba systematycznie rosła, przekraczając w roku akademickim 2009/2010 500 osób. I ten poziom został do dziś utrzymany.
– Nie może przyjąć więcej studentów, ponieważ limitują nas gabaryty sal wykładowych, ale cieszę się, że mamy tak dużą grupę osób, które w wieku emerytalnym chcą się jeszcze uczyć – śmieje się Kazimierz Wojtaszek, który od pewnego czasu piastuje miejsce w zarządzie uczelni. Podkreśla, że Uniwersytet prowadzi coraz szerszą działalność edukacyjną. Podstawową formą kształcenia oferowaną słuchaczom są wykłady otwarte, dostępne nie tylko dla słuchaczy BUTW, ale dla wszystkich zainteresowanych, a także wykłady tematyczne, dostępne jedynie dla słuchaczy Uniwersytetu. Ich tematyka jest bardzo zróżnicowana. Dotyczą literatury, historii, ekonomii, psychologii, historii sztuki, filozofii, biologii, geografii, medycyny.
– Oprócz lektoratów mamy również zajęcia z plastyki i śpiewu. Chór praktycznie działa od samego początku działalności Uniwersytetu. Spore zainteresowanie towarzyszy wykładom z informatyki. Wiadomo, komputery. Dziś seniorzy chcą być z tym wszystkim na bieżąco. Są zajęcia dla bardziej i mniej zaawansowanych, no i fizyczne w postaci jogi czy nordic walkingu. Najważniejsze jest to, że gremialnie podejmujemy decyzję o tym, czego chcemy się uczyć, a wykłady prowadzą z nami najlepsi specjaliści, profesorowie śląskich uczelni, zawodowi artyści – wyjaśnia.
Ulubionym przedmiotem Kazimierza Wojtaszka jest fotografia. Ta dziedzina pochłaniała go od najmłodszych lat.
– W latach pięćdziesiątych zeszłego stulecia uczęszczałem do szkoły górniczej w Wieliczce i w drugiej klasie otrzymałem wraz z kolegami ofertę zagrania ról w filmie dokumentalnym. Zdjęcia trwały cztery miesiące, a ja miałem okazję nie tylko przekonać się o tym, jak wygląda życie aktora na planie, ale również przyjrzeć się, jak wygląda filmowa kuchnia. Zawodowi kamerzyści pokazali mi, w jaki sposób ustawia się obiektyw i różne inne sztuczki. Dawniej fotografia to była skomplikowana sprawa, godzinami wywoływało się filmy. Dziś trzeba umieć obsłużyć komputer, znać odpowiednie programy. I tego też uczą na moim wydziale. Pochwalę się, że byłem inicjatorem zajęć z tego przedmiotu – opowiada pan Kazimierz.
Zapytany, czy kontynuowane właśnie studia przypominają mu w czymś dawne lata, kiedy to pochłaniał wiedzę z dziedziny górnictwa na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, odpowiada:
– Na pewno trochę tak. Chociażby dlatego, że zgodnie z regulaminem Bytomskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku udział w wykładach jest dla wszystkich słuchaczy obowiązkowy. Są w zasadzie tylko trzy różnice. Te studia nie mają nic wspólnego z górnictwem, można studiować ile się da i nie trzeba zarywać nocy przed egzaminami, bo zwyczajnie ich nie ma. Ale nawet gdyby były, to ja bym chętnie jeszcze jakieś noce pozarywał i zebrał trochę piątek w indeksie. Na przykład z psychologii, która mnie pochłania – dowcipkuje pan Kazimierz.
Górnicza robota w Szombierkach
Swoją górniczą karierę rozpoczął w kopalni Szombierki w Bytomiu w charakterze szybowego. Był to wówczas – jak podkreśla – jeden z najnowocześniejszych zakładów wydobywczych na Śląsku. Najdłuższy okres górniczej kariery Kazimierza Wojtaszka przypadł na pracę w Dziale Górniczym.
– Byłem świadkiem w zasadzie wszystkich innowacyjnych rozwiązań, które wprowadzano w latach 70. Wówczas górnictwo rozwijało się w szybkim tempie. Pierwsza kolejka podwieszana trafiła do nas z Austrii. Pamiętam radość w momencie, gdy ruszyła. W połowie lat siedemdziesiątych wysłano mnie na szkolenie do KGHM. Chodziło o ładowarki z Fadromy. Sprawdziły się i u nas. Rozstawialiśmy je co 50 m. Zbierały urobek z przodka po strzelaniu. Uczestniczyłem również przy montażu pierwszego kombajnu. Szombierki miały wówczas ośmiotysięczną załogę. Pracowało się w miarę bezpiecznie, nie mieliśmy wielu wypadków – wspomina.
Z górniczą robotą pożegnał się ostatecznie jako pracownik Halemby Głębokiej. Zakład został uruchomiony 12 lipca 1980 r. i był odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na węgiel gazowo-koksowy. W trakcie zgłębiania szybu Grunwald III do poziomu wydobywczego 1030 m zastosowano nowatorską metodę budowy wieży basztowej poza rurą szybową, a po jej wykonaniu najechano nią na szyb z odległości 120 m.
Kazimierz Wojtaszek nie jest jedynym górnikiem-emerytem studiującym w Bytomskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Prym wśród studiujących wiodą panie. Może kiedyś i on zajmie miejsce za katedrą, by opowiedzieć o losach śląskiego górnictwa, chociażby w ramach zajęć dodatkowych.
– Mam takie przeczucie, że raczej nie. Kogo dziś interesuje górnictwo, a i w moim życiu stanowi ono już rozdział zamknięty. Przyszedł czas, aby chłonąć inną wiedzę. Dlatego ostro biorę się za naukę – deklaruje „wieczny student”.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
A ja bym chętnie posłuchał o górnictwie z ust tego Studenta.