- Nawet dłuższa perspektywa czasowa jest jednoznacznie pro węglowa – przekonuje Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Od kilku miesięcy ceny węgla energetycznego i koksowego znacząco rosną. Dźwigająca się gospodarka na świecie, po dłuższym okresie stagnacji wywołanej pandemią koronawirusa, potrzebuje energii. Tymczasem odnawialne jej źródła nie są w stanie nasycić rynku. Ratunkiem jest zatem energia z paliw kopalnych.
- Zapotrzebowanie na energię i stal nie maleje, wręcz przeciwnie, rośnie i będzie rosło. Nie powstaje też żadna alternatywa energetyczna ani koksownicza. Wynika z tego wieloletnia perspektywa zapotrzebowania na węgiel energetyczny, brunatny i koksowy – dodaje Markowski.
Pierwszym sygnałem – jak podkreśla były minister - jest wzrost cen surowca.
- To jest wzrost niespotykany od piętnastu lat, zwłaszcza węgla kamiennego, na który Chińczycy zareagowali wzrostem produkcji zmniejszając deficyt węgla na rynku własnym. Produkują go ok. 4 mld ton rocznie. My niestety nie potrafimy zwiększyć produkcji węgla, ani kamiennego, ani brunatnego. Na szczęście stabilizuje się nam produkcja węgla koksowego, z prostego powodu – są to lepsze kopalnie, a po drugie ten węgiel zalega głębiej, więc wystarczy pogłębić kopalnie i nie trzeba budować nowych – wyjaśnia Jerzy Markowski wskazując, że rysuje się obecnie bardzo dobra perspektywa dla węgla na najbliższe 10-15 lat, którą należy uwzględnić przede wszystkim chcąc uniknąć ubóstwa energetycznego.
- Nie powstaje bowiem żadna realna alternatywa. Wszystkie alternatywne źródła energii, bardzo potrzebne, mają jednak kilka zasadniczych wad – są krótko sezonowe i nie można używać ich przez cały rok, tak jak w przypadku węglowych, a ponadto są bardzo kosztowne i bez dotacji nie zamykają się ekonomicznie. Do tego energetyka jądrowa nie może wyjść ze stadium prognozowania. To skłania nas do zweryfikowania tempa likwidacji kopalń, planowania nowych inwestycji w górnictwie, zarówno węgla kamiennego jak i brunatnego. Trzeba też zweryfikować mechanizm redukcji zatrudnienia w polskich kopalniach. Ten mechanizm może być na tyle atrakcyjny dla odchodzących z pracy w górnictwie, że nawet jeśli stanie się oczywistym, że potrzeba nam bardzo dużo węgla, to nie będzie miał go kto wydobyć – podsumowuje Jerzy Markowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Są to lepsze kopalnie? Może raczej bardziej doinwestowane, , geniusze gospodarcze zamknęli prawie nowe a zostawili dziadostwo po 100 lat ,które ostatnie wielkie inwestycje widziało za Gierka, co do samej pracy to jak można wymagać zwiększenia wydajności jak ludzi coraz mniej, chętnych też nie za wiele szczególnie działy energomaszynowe ,sprzętu i innowacji no cóż,nie ma kasy a od tego dzisiaj zalezy wydajność , górnik nie fedruje na łopaty jak kiedyś .
O ile mnie pamięć nie myli to ten gościu zamknął kopalnie Moszczenica w której węgla koksowego było na co najmniej 50 lat
Będziecie szukać ryli za 3,5 tys na miesiąc za degradacje zdrowia i życia w zrujnowanych, niebezpiecznych kopalniach….zacznijcie płacić tak jak kiedyś 3 krotną średnia krajową, to człowiek będzie robił i zdechnie, ale zabezpieczy rodzine… a wy miskę ryżu dajecie i sami żyjecie jak paniska z ciężkej pracy szeregowych górników.
Alojzy tylko biura wycieczkowe nie mają czasu!
Ten Pan miał już swoje pięć minut. Niech ten Pan już skończy i wstydu oszczędzi...
W normalnym kraju ten osobnik schował by sie gdzies by media go nie szykanowały zaja by sie sprwawami rodzinnymi np wychowywał by wnuki,łowił ryby itd lecz tyn polok jest jak bankier nic go nie rusza honoru brak.....ps buzek przynajmniej siedzi cicho....zyje on jeszcze? likwidator kopaln z roku 1998
Ten pan raz chce kopalnie zamykać a za jakiś czas chce ich nie zamykać .