Zginęło wówczas 6 górników, a 17 zostało rannych. Takie skutki miał wybuch metanu, do którego doszło w kopalni Borynia. To był 4 czerwca 2008 r. Od tych tragicznych zdarzeń minęło 13 lat.
Do wybuchu doszło w ścianie F-22 na poziomie 838. W tym rejonie pracowało tego dnia 36 osób – 32 z kopalni, a cztery z Zakładu Odmetanowania Kopalń. Górnicy z Borynii zajmowali się głównie usunięciem awarii. Natomiast pracownicy ZOK byli skupieni na wierceniu otworów służących do odmetanowania i przebudowie wiertnicy.
Według ustaleń metan zapalił się i wybuchł o godz. 22:38. Akcja ratownicza w kopalni rozpoczęła się parę minut po wybuchu. W pierwszym etapie akcja polegała na wyprowadzeniu poszkodowanych pracowników z rejonu ściany. Brały w niej udział zastępy ratownicze: z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu i Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim oraz z kopalni Borynia i sąsiednich zakładów górniczych. Poszkodowani przewiezieni zostali do Centrum Oparzeń w Siemianowicach Śląskich oraz do Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Jastrzębiu Zdroju.
Po wyprowadzeniu zagrożonej załogi i wytransportowaniu poszkodowanych akcja ratownicza była kontynuowana, utrzymywane były posterunki zabezpieczające dojście do rejonu zagrożenia oraz wykonywane były precyzyjne pomiary składu atmosfery kopalnianej, które były potem analizowane na posiedzeniach połączonych kopalnianych zespołów. Akcja zakończyła się 5 czerwca o godz. 9:40.
Bezpośrednio w katastrofie życie straciło czterech górników. Trzy dni po wybuchu niestety zmarł jeden z ciężko poszkodowanych. Dziewięć dni później odszedł kolejny z górników. Tym samym liczba ofiar wzrosła do sześciu. Jak ustalił nadzór górniczy, przyczyną wypadku zbiorowego było oddziaływanie wysokiej temperatury oraz fali uderzeniowej na poszkodowanych.
Dzień po katastrofie prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał Komisję dla zbadania przyczyn i okoliczności zapalenia i wybuchu metanu w Borynii. Wizja lokalna w miejscu katastrofy możliwa była dopiero w styczniu 2009 r. Komisja powołana przez prezesa WUG swoje ustalenia przedstawiła w kwietniu 2009 r., czyli 10 miesięcy po katastrofie. Eksperci postawili trzy hipotezy dotyczące przyczyn zdarzenia.
Według pierwszej, w rejonie ściany z powodu nagromadzenia niekorzystnych czynników wzrosło ciśnienie gazów, w konsekwencji czego nagromadzony w zrobach metan zapalił się i wybuchł po zetknięciu z możliwym, a niezauważonym wcześniej pożarem endogenicznym, który był efektem samozapłonu węgla. Druga hipoteza zakładała, że nagromadzony w zrobach metan wymieszał się z metanem ulatniającym się z nieszczelnego rurociągu odmetanowania, a wybuch nastąpił po zwarciu w przewodzie zasilającym wyłącznik pracującej w tym rejonie wiertnicy. Trzecia koncepcja wskazywała, że w pewnych okolicznościach mogło zapalić się spoiwo kleju, stosowanego do uszczelniania wyrobiska.
Komisja podkreśliła, że sprawa była trudna – bo nic wcześniej nie wskazywało, że w tym rejonie może dojść do tragedii. Niestety eksperci nie byli w stanie jednoznacznie wskazać, dlaczego w wyrobisku powstała mieszanina wybuchowa i co zapaliło metan. Poglądy komisji na temat przyczyn były bardzo podzielone.
Wśród przyczyn wybuchu wykluczono m.in. roboty strzałowe, spawalnicze, iskry mechaniczne czy iskrzenie skał stropowych. Eksperci nie znaleźli też podstaw by potwierdzić lub wykluczyć, czy pod ziemią użyto otwartego ognia, np. przy – co zabronione - zapalaniu papierosa.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.