O tym, dlaczego warto się zaszczepić przeciwko COVID-19, w rozmowie z portalem netTG.pl przekonuje dr n. med. IRENEUSZ SZYMCZYK, który jest specjalistą z zakresu medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych. - Przekonywanie nieprzekonanych to bardzo trudne zadanie, nie tylko dla lekarzy, ale też np. psychologów. To są bardzo trudne sytuacje, mamy na przykład ruchy antyszczepionkowe, na grypę szczepi się w naszym kraju kilka procent społeczeństwa. Trzeba mieć nadzieję i cały czas mówić o korzyściach płynących ze szczepień – mówi dr Szymczyk.
- Był pan ambasadorem kampanii „COVID zabija – zaszczep się!”. Według kwietniowych danych blisko połowa Polaków nie chce się szczepić. W jaki sposób chciałby pan przekonać ich do zmiany zdania?
- Przekonywanie nieprzekonanych to bardzo trudne zadanie, nie tylko dla lekarzy, ale też np. psychologów. To są bardzo trudne sytuacje, mamy na przykład ruchy antyszczepionkowe, na grypę szczepi się w naszym kraju kilka procent społeczeństwa. Trzeba mieć nadzieję i cały czas mówić o korzyściach płynących ze szczepień. Może powinniśmy przeprowadzić kolejną akcję informacyjną. Na początku roku Śląska Izba Lekarska wraz ze Śląskim Uniwersytetem Medycznym taką akcję przeprowadziła i w naszym regionie szczepienia idą całkiem nieźle. Ważny jest też kontakt z lekarzem. Ja sam dostaję telefony z pytaniami: „czy mam się szczepić, bo mam dostać szczepionkę taką czy taką”. Tu widać, jak ważny jest przekaz medialny, z którego niestety wynika, że są szczepionki lepsze i gorsze, a odpowiedź środowiska lekarskiego, że tak nie jest, jest niestety w tym wszystkim wytłumiana.
- Mamy teraz okazję dotrzeć z tym rzetelnym przekazem do pewnej grupy, a mianowicie pracowników sektora wydobywczego. Lada moment w ich zakładach mają ruszyć szczepienia.
- To jest świetne rozwiązanie. Taki pracownik nic nie traci, ma to na miejscu, zobaczy, że zaszczepił się kolega. Przypomnijmy sobie też, jaki hejt był zeszłej wiosny na górników i cały Śląsk. Niech tym razem nasz region i te zakłady pracy dadzą dobry przykład, pokażą, że się szczepimy.
- W przekazach dotyczących pandemii od dawna słyszymy o czymś takim, jak odporność stadna. Pamiętam, że przed miesiącami mówiło się, iż nabędziemy ją, kiedy znaczna część społeczeństwa zaszczepi się lub przechoruje COVID-19. Teraz jednak mówi się, że ozdrowieńcy – a wśród górników jest ich sporo – też powinni się szczepić, bo przejście choroby nie daje odporności. Jak to dokładnie jest?
- Jak ktoś przeszedł grypę, to wcale nie jest powiedziane, że za rok na nią nie zachoruje. Tu jest tak samo. To wirus i to wirus. Przeciwciała, które wykrywane są w badaniach krwi ozdrowieńców, są potwierdzeniem tego, że przechorowali COVID-19, jednak nie ma badań, które mówią, jaki poziom przeciwciał daje odporność. Ponadto wirus mutuje, podobnie jak wirus grypy. Stąd coroczne akcje szczepień przeciwko właśnie grypie, choć jak już mówiłem, z tymi szczepieniami jest u nas bardzo słabo.
- Ale grypa jest z nami od dawna i nie paraliżuje co roku służby zdrowia. Nie raportuje się dziennych liczb zgonów, zakażeń, nie tworzy się szpitali grypowych. Stąd też pewnie inne podejście społeczeństwa do tej choroby?
- Miejmy nadzieję, że nie wywoła to w społeczeństwie reakcji odwrotnej. Może nastąpić przesycenie tymi informacjami, zwłaszcza negatywnymi, o tym, że zmarło tyle i tyle osób, a tyle się zakaziło. Brakuje konkretnego przekazu. Dlatego potrzebne są kampanie informacyjne. Były pomysły, aby do promocji szczepień zaangażować celebrytów, a wyszło tak, że celebryci zaszczepili się sami i pokazano to w negatywnym świetle. Trzeba informować i docierać, szczególnie do ludzi młodych, bo to oni najbardziej nie chcą się szczepić.
- Wśród seniorów też spora część nadal nie zdecydowała się na szczepienie.
- To może być też kwestia techniczna. Zapisy na szczepienie odbywają się m.in. przez SMS czy internet, natomiast w poradni, w której ja pracuję, nie mogę powiedzieć, by seniorzy się nie szczepili. Inaczej wygląda to u nas, w terenie mocno uprzemysłowionym, gdzie jest sporo szpitali, przychodni, a inaczej w tych regionach, gdzie sytuacja jest inna. Pamiętajmy, że niekoniecznie te starsze osoby muszą obsługiwać internet, a młodzieży niestety niekoniecznie się chce babci czy dziadkowi pomóc.
- Skoro mowa o internecie, na rozmaitych stronach, forach nie brak różnego rodzaju komentatorów – mniej lub bardziej kompetentnych, mówiących, że były już epidemie, jak np. hiszpanka, która po trzech falach skończyła się sama i nikt wtedy na nią nie szczepił.
- Owszem, ale ile pochłonęła ofiar! (szacunkowo nawet do 100 mln osób – red.). Każda epidemia kiedyś się skończy, pytanie, jakim kosztem. Wtedy zupełnie nie wiadomo było, jak walczyć z tą chorobą, a epidemia jest jak wojna. Dziś mamy miecz i tarczę. Tarcza, czyli dystans, dezynfekcja i maseczka, była najpierw. Teraz mamy też miecz w postaci szczepionki. Przypomnijmy, że nie mamy skutecznego w stu procentach leku, więc tym bardziej jest ona jedyną metodą.
- Czyli pewnie retorycznie zapytam o to, czy pan także uważa, że szczepienia są dla nas jedynym sposobem na powrót do tzw. normalności?
- Tak i to bez względu na to, czy się to komuś podoba, czy nie. Zwłaszcza że pojawiają się dyskusje o tzw. paszportach szczepionkowych. Można to oczywiście różnie rozumieć, bo może to nie być dosłownie paszport, bez którego nie wyjedziemy za granicę, ale może np. będzie on potrzebny, by skorzystać z hotelu czy restauracji.
- Nie ukrywam, że trochę trudno mi nazwać normalnością sytuację, w której wejście do restauracji wymaga okazania jakiegokolwiek certyfikatu, bo przecież COVID-19 to niejedyna choroba zakaźna, którą możemy do niej przynieść, a żadnej innej w ten sposób nie monitorujemy.
- Ja nie jestem zwolennikiem takich paszportów, bo to jednak pewna dyskryminacja, ale tu nie ma dobrego rozwiązania, zwłaszcza że nie wiadomo, kiedy wszyscy chętni zdążą się zaszczepić. Dlaczego wykluczeni mają być ci, którzy chcieli, ale jeszcze nie zdążyli?
- Są też osoby, które ze względów zdrowotnych szczepić się nie mogą.
- I właśnie dlatego osoby wokół nich muszą się zaszczepić. Na tym polega odporność stadna. Tworzy się w ten sposób coś na wzór kokonu. Naukowcy mają podzielone zdania na temat tego, jaki procent musi być zaszczepiony, ale mówi się, że jest to przedział między 60 a 80 procent.
- Więc reasumując… szczepić się i nie zastanawiać, czy są szczepionki lepsze i gorsze?
- Tak, i im szybciej to zrobimy, tym lepiej!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.