- Czy dziś potrafilibyśmy żyć bez prognozy pogody? Na to i inne pytnia w wywiadzie dla portalu netTG.pl odpowiada prof. Mirosław Miętus, zastępca dyrektora i szef Biura Badań i Rozwoju Instytutu Metrologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy.
- 9 kwietnia 1468 r. Krakowie ukazała się pierwsza, najstarsza w Polsce, notatka o pogodzie. Czy dziś potrafilibyśmy żyć bez prognozy pogody?
- Prawdopodobnie nie jest to najstarsza informacja „pogodowa” z ziem polskich, ponieważ człowiek interesował się pogodą od zarania dziejów. Rozwój cywilizacyjny to nic innego jak nieustanna adaptacja, m.in. do warunków pogodowych i klimatycznych. Jestem przekonany, że dziś trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie bez codziennej prognozy pogody. Proszę spojrzeć chociażby na kierowców, na rolników w okresie intensywnych prac polowych, czasu orki, siewu czy zbioru plonów. Mógłbym wymieniać kolejne grupy zawodowe, ale też ludzi nieaktywnych zawodowo. Każdy korzysta z prognoz, częstokroć tego nie zauważając i dostosowuje swoją aktywność do komunikatów pogodowych.
- Mówi się, wszystkie dane są z jednego źródła – IMGW-PIB. To duża odpowiedzialność?
- Stwierdzenie, że „wszystkie dane są z jednego źródła”, nie jest do końca prawdziwe. Faktycznie zdecydowana większość danych o pogodzie, czyli chwilowym stanie atmosfery, pochodzi z stanowisk pomiarowych należących do narodowych służb meteorologicznych i hydrologicznych. To dobrze, ponieważ zachowane są określone standardy w zakresie lokalizacji stanowisk, wyposażenia, dokładności, kontroli, kodowania, czasu przekazywania pomiarów i powtarzalności oraz teletransmisji. To duża odpowiedzialność, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wartość systemu, czy nawet pojedynczego stanowiska pomiarowego a także to, czemu służą dane pozyskiwane przez sieć pomiarowo-obserwacyjną IMGW-PIB i podobnych instytucji w innych krajach.
Jednak chciałbym podkreślić, że funkcjonują również specjalne, dedykowane sieci obserwacyjno-pomiarowe, które są autonomiczne lub dostarczają do naszego systemu dane szczególne.
- Przed dwoma laty Instytut świętował stulecie. Jak w tym czasie zmieniła się temperatura powietrza w Polsce?
- Tak, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy został powołany 28 maja 1919 r. rozporządzeniem Rady Ministrów i funkcjonował przy Ministrze Rolnictwa i Dóbr Państwowych. Pierwszym dyrektorem był profesor Władysław Gorczyński. W 1921 r. Rada Ministrów powołała Wydział Morski, którego siedzibą pierwotnie był Gdańsk (wówczas Wolne Miasto), a od 1925 roku Gdynia; rok później uchwalono statut Instytut. Okres II RP to czas systematycznego budowania infrastruktury, rozwijanie kadry. Instytut prowadził pomiary w granicach kraju, publikował codzienne prognozy pogody i wydawał ostrzeżenia, a także opracowywał i publikował roczniki meteorologiczne.
Okres po II wojnie światowej to przede wszystkim odbudowa infrastruktury i budowa nowej, a także tworzenie kompetencji na bazie zachowanej kadry oraz nowego pokolenia meteorologów. Potem nastąpiła pewna stagnacja, po niej ponownie szereg modernizacji i istotna rozbudowania systemów obserwacyjno-pomiarowych, rozwój naukowy, rozwój metodyczny, komputeryzacja i cyfryzacja. Dzisiaj IMGW-PIB to duży i prężny zespół, zaangażowany w swoje zadania, stale podnoszący kwalifikacje i poprawiający jakość swojej pracy na rzecz nas wszystkich. Pytał pan o temperaturę, w tym czasie średnia temperatura powietrza w Polsce wzrosła od 1,1 do 1,5 st. C, w zależności od miejsca.
- W strukturze Instytutu funkcjonuje Centrum Meteorologicznej Osłony Lotnictwa Cywilnego. Specjaliści lotnictwa twierdzą, że lotnisko w Pyrzowicach, ze względu na swoje położenie na wysokości 300 m n.p.m., ma najlepsze w Polsce warunki meteorologiczne.
- Jako Centrum MOLC zapewniamy służby meteorologiczne na każdym lotnisku, niezależnie od jego naturalnych uwarunkowań wpływających na warunki pogodowe. Wszędzie robimy to z jak największą dbałością o jakość produktów. My zajmujemy się pogodą. Jeżeli zaś chodzi o wpływ warunków meteorologicznych na wykonywanie operacji lotniczych oraz statystki z tym związane, to takie zapytania prosimy kierować do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Dopiero takie dane mogłyby posłużyć do potwierdzania, które lotnisko w Polsce posiada najlepsze warunki meteorologiczne.
- Od 1995 r., po instalacji stacji do odbioru i przetwarzania cyfrowych danych, IMGW-PIB monitoruje skład chemiczny atmosfery. W jakim zakresie dekarbonizacja wpływa na poprawę naszego powietrza?
- Jakość powietrza w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Dane podawane przez agendy rządowe mówią, że zła jakość powietrza jest przyczyną około 45 tys. zgonów rocznie oraz znacznie większej liczby przypadków przewlekłych schorzeń. Powoduje ona też straty środowiskowe, począwszy od występowania tzw. kwaśnych deszczy, a kończąc na współczesnym globalnym ociepleniu. Niestety, o ile widać poprawę w przypadku ograniczenia procesu zakwaszania środowiska kwaśnymi deszczami, o tyle brak jest istotnej poprawy w zakresie zmniejszenia koncentracji pyłów w atmosferze (PM10 i PM2,5) czy niezwykle szkodliwego benzo(a)pirenu.
Zagrożenia znacznymi koncentracjami pyłów występują zdecydowanie częściej w chłodnej porze roku, czego nie można nie powiązać z ogrzewaniem zarówno na potrzeby bytowe, jak i przemysłowe. Aktualnie w skali kraju realizowane są różne programy na rzecz czystego powietrza – instalowanie indywidualnych systemów fotowoltaicznych czy budowa farm wiatrowych. Na efekty tych działań musimy poczekać kilka lat. W pierwszej kolejności poprawić powinny się ilościowe wskaźniki jakości powietrza, w kolejnych latach powinna zmaleć liczba zgonów spowodowanych złą jakością powietrza, którym oddychamy.
- W 1973 r. po połączenia Instytutu Hydrologiczno-Meteorologicznego z Instytutem Gospodarki Wodnej powstał IMGW-PIB w obecnym kształcie. Jak od tego czasu zmienił się poziom wód w polskich rzekach?
- Istotnie, ponieważ zmieniający się klimat znajduje odzwierciedlenie w zmianach zasobów wodnych, w tym w rzekach. Suma opadów na terenie Polski w roku średnim wynosi nieco powyżej 600 mm i waha się od 500-550 w pasie nizin do około 1100 mm w rejonach górskich i podgórskich. Oprócz zmienności przestrzennej występuje również zmienność czasowa zasobów – to największy problem w naszym kraju.
Zmienność jest również odczuwalna w skali roku i jest to narastający problem, będący dowodem na zachodzącą współcześnie zmianę klimatu, a przejawiający się między innymi kolejnymi bezśnieżnymi zimami. Ponadto coraz częstsze występowanie suszy hydrologicznej wcale nie eliminuje problemu z powodziami rzecznymi. Wręcz przeciwnie, cechą zmieniającego się klimatu, jest to, że długotrwałe okresy bezopadowe rozdzielają okresy bardzo intensywnych opadów deszczu, co w wielu przypadkach powoduje powódź.
- Mamy coraz mniej energochłonny przemysł. A jak jest z zużyciem wody, czy nasza gospodarka stała się także mniej wodochłonna?
- W ostatnich latach coraz częściej występuje susza hydrologiczna, dotykającą w szczególności obszary środkowej Polski. Średniorocznie na 1 mieszkańca Polski przypada ok. 1600-1800 m sześc./r, biorąc pod uwagę ilość wody odpływającej rzekami z obszaru kraju. To plasuje Polskę wg Eurostatu stosunkowo nisko wśród krajów EU. Warto tutaj jednak wskazać, że rzeczone 1600-1800 m sześc./os/r to wartość dla średniego odpływu w roku. W okresach deficytu wody wartość może spadać nawet do ok. 1100-1200 m sześc./os/r. Po odjęciu ilości wody na wegetację i parowanie, średni odpływ roczny z terytorium Polski wynosi około 62 km sześc., przy czym waha się on w granicach od 37,5 km sześc. do 90 km sześc.
W latach suchych mogą powstawać rozległe obszary z głębokim niedoborem wody. Przykładem może być rok 2003, kiedy średni roczny odpływ z terytorium Polski wyniósł 42 km sześc., a deficyty wody odczuwane były na powierzchni blisko 40% kraju. Receptą na tą sytuację są działania spowalniające odpływ powierzchniowy i umożliwiające zatrzymanie wody w środowisku. Dążenie do zwiększenia retencji wydaje się koniecznością, bo pozwala na racjonalne gospodarowanie wodą w okresów jej deficytu, a z drugiej strony przyczynia się do redukowania zagrożenia negatywnych skutków ewentualnych powodzi.
- Jakie powinno być retencjonowanie wody?
- Retencja powinna obejmować zróżnicowane formy, a każdy sposób retencjonowania wody uwzględniany, o ile jest skuteczny i nie działa negatywnie na środowisko. Wśród tych działań wymienić można chociażby racjonalne gospodarowanie przestrzenią i unikanie, tam gdzie jest to możliwe, uszczelniania powierzchni terenu przyspieszającego odpływ powierzchniowy.
Istotne jest także zalesianie i zwiększanie powierzchni terenów zielonych zatrzymujących wodę. Potrzebna jest rewitalizacja urządzeń melioracyjnych na terenach rolniczych, które zostały zdegradowane w wyniku błędów popełnionych kilkadziesiąt lat temu, jak osuszanie gruntów i tworzenie stref buforowych zatrzymujących wodę. Powinniśmy ograniczać zabudowę dolin rzek, bo to wymusza budowę obiektów regulacyjnych powodujących przyspieszenie odpływu. Inne narzędzia do zwiększania retencji to ochrona rumowiska w rzekach, wykorzystanie mokradeł i ochrona roślinności hydrofilnej oraz budowa zbiorników retencyjnych i wykorzystanie form terenowych dla zatrzymania wody. Szczególnie istotna jest również świadomość społeczna i odpowiedzialne gospodarowanie wodą, w tym także w gospodarstwach domowych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.