- Sny o potędze często kończą się dramatycznym przebudzeniem. Rafako porwało się na duże projekty, w charakterze generalnego wykonawcy, a to wymaga perfekcji w zarządzaniu, której zabrakło - tak prezes Rafako Radosław Domagalski-Łabędzki w wywiadzie dla portalu netTG.pl tłumaczy, dlaczego tak prężna firma znalazła się na skraju upadłości.
- W 2019 r. skonsolidowane przychody ze sprzedaży Grupy Kapitałowej Rafako wyniosły 1,24 mld zł. A jaki był pandemiczny zeszły rok?
- Miniony rok był dla Rafako bardzo trudny. Powiedziałbym, że to był rok przełomowy. W jego drugiej połowie firma znalazła się na krawędzi i tylko ogłoszenie postępowania restrukturyzacyjnego uchroniło wówczas przed jeszcze większymi kłopotami i dało czas na wdrożenie planu naprawczego. Pandemia oczywiście nam nie pomagała, ale w fabryce i na budowach wprowadziliśmy szybko reżim sanitarny i uniknęliśmy ognisk zakażeń, które zmusiłyby nas do zatrzymania prac. Oczywiście były kłopoty z dostawami z zagranicy, z przyjazdami zagranicznych fachowców, zdarzały się też zachorowania, ale tylko na budowie tłoczni w Kędzierzynie doszło do znaczących opóźnień, przez spóźnione dostawy.
- Co się stało, jakie były powody, że tak prężna firma znalazła się na skraju upadłości?
- Powodów jest wiele. Zewnętrzne - jak sytuacja na rynku, który zmieniał się od lat. Spada zapotrzebowanie na wiodące w ofercie Rafako kotły węglowe. Wewnętrzne - to sposób zarządzania spółką i brak strategii dopasowywania jej do zmian na rynku. Przeszacowano możliwości firmy w zakresie prowadzenie projektów w formule EPC, inwestycji pod klucz, w formule zaprojektuj i wybuduj. Zasoby spółki okazały się niewystarczające, a kapitały topniały w zastraszającym tempie.
Pozostało radykalne rozwiązanie w postaci rozpoczęcia postępowania restrukturyzacyjnego, które prowadzimy od września 2020 r. Decyzja o restrukturyzacji uratowała wówczas spółkę i zabezpieczyła ją przed lawiną narastających zobowiązań, których nie była w stanie realizować.
- Eksperci mówią, że Rafako „rzuciło” się na projekty, które firmę przerosły. Zgadza się Pan z tą opinią?
- Niestety tak. Sny o potędze często kończą się dramatycznym przebudzeniem. Rafako porwało się na duże projekty, w charakterze generalnego wykonawcy, a to wymaga perfekcji w zarządzaniu, której zabrakło. Model zarządzania ryzykiem też nie przystawał do tych projektów, w efekcie po jakimś czasie spółka informowała o przeszacowaniu ich wartości, o spadającej marży i oczekiwała od zamawiających dopłat, bo okazywało się, że założono zbyt optymistycznie budżet. Doskonałym przykładem jest tu kontrakt na budowę bloku kogeneracyjnego w Wilnie, który niedawno wypowiedzieliśmy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.