Ekspert - dr hab. inż. Paweł Bogacz, prof. Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie - w rozmowie z portalem netTG.pl odnosi się do transformacji polskiego górnictwa, projektu umowy społecznej zaprezentowanej przez związki zawodowe, chińskiej drogi do neutralności klimatycznej oraz szans czystych technologii węglowych.
- Transformacja górnictwa w Polsce staje się faktem. Trwają prace nad umową społeczną i wszystko wskazuje, że los energetyki węglowej w Polsce jest przesądzony.
- Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na kontekst całej sytuacji. Nie można bowiem nie widzieć tego, czego powodem jest temat transformacji sektora górnictwa węgla energetycznego, rozumianej jako jego faktyczna likwidacja. Musimy pamiętać, że główna przyczyna stojąca u podstaw rozpatrywanych decyzji i służących realizacji rozwiązań dotyczących tak szybkiej transformacji, tkwi w polityce klimatycznej Unii Europejskiej, która jest realizowana od grudnia 2019 r. w ramach Europejskiego Zielonego Ładu.
Pamiętajmy w tym kontekście, że biorąc pod uwagę wciąż najniższe koszty bezpośrednie produkcji energii związane z wykorzystaniem węgli w stosunku do innych źródeł, znaczące zasoby tego surowca, brak własnych technologii w zakresie produkcji energii z innych źródeł, a także fundamentalną na dziś rolę technologiczną energetyki konwencjonalnej w bilansowaniu systemu energetycznego, życie polskiego sektora górnictwa węglowego mogłoby trwać dłużej niż najbliższe 30 lat. Sam wciąż mam nadzieję zresztą, że w części tak będzie. Choć mocno kibicuję przemianom w energetyce, to jestem również absolutnie pełen obaw, czy po pierwsze – udadzą się one od strony technologicznej, a po drugie i przede wszystkim – czy udźwigniemy ten ciężar finansowo w okresie do 2049 r.
- Europa próbuje być orędownikiem zmian, ale jakoś naśladowców nie widać na horyzoncie, a już szczególnie na kontynencie azjatyckim...
- Działając w ramach jednej globalnej wioski, nie możemy nie widzieć, że to nie Europa jest już centrum światowego popytu i podaży, a wszelkie wskaźniki ekonomiczne pokazują dobitnie, że od strony ich wartości, a także związanego z nimi dostępnego kapitału, świat od dawna obraca się wokół rynku azjatyckiego. To tam zachodzą podstawowe procesy wpływające na globalną gospodarkę oraz na Ziemię jako planetę. Europa zdaje się tego wciąż nie dostrzegać. Dla przykładu, emisja dwutlenku węgla samych Chin jest większa niż wspólna emisja UE wraz z USA i wciąż rośnie, ze spodziewanym przez Chińską Narodową Akademię Techniczną maksymalnym pikiem w 2035 r. Według Global Energy Monitor łączna moc budowanych, zapowiedzianych oraz projektowanych inwestycji w nowe bloki węglowe w Kraju Środka, to powyżej 252 GW, czyli więcej niż cała pozostała część świata razem wzięta.
Z drugiej strony Chiny zapowiadają osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2060 r. Spróbujmy zrozumieć, dlaczego działają w taki, na pierwszy rzut oka paradoksalny, sposób. Chcą otóż zwiększyć i potwierdzić swą konkurencyjność kosztową, czyli przewagę konkurencyjną, wypracowując – a nie dodrukowując – w ten sposób pieniądze, co z punktu widzenia inflacji podażowej ma duże znaczenie. Przykład tego mamy obecnie w przypadku podwyższonego poziomu inflacji w związku ze zwiększeniem podaży pieniądza w Polsce w aspekcie działań osłonowych przeciw recesji gospodarczej wynikającej z COVID-19.
Chińczycy wiedzą też, że potrzebują stabilnej energii, zwłaszcza w zakresie mocy szczytowej, a taką daje energetyka konwencjonalna. Mając z kolei własne zasoby węgla, budują i unowocześniają ją w oparciu o ten surowiec. Wszystkie uzyskane w ten sposób poprzez tanią energię środki ze zwiększonych w ujęciu ekonomii skali zysków, przy odpowiednim reżimie budżetowym, mogą przekazywać na przemianę swojej energetyki, a także na zmiany w kształceniu ludzi i podnoszeniu ich kwalifikacji. Moim zdaniem to mądra polityka. Europa nie zdaje sobie chyba natomiast do końca sprawy z tych kwestii, a tym bardziej z tego, że mogłaby pójść podobną drogą, więc „spieszyć się powoli”, zwłaszcza jeśli górnictwo węgla kamiennego w UE to zaledwie 1 proc. górnictwa światowego.
- Chyba raczej nie mamy co liczyć na to, że Europa „będzie się spieszyć powoli”. Dla Polski póki co istotniejsze są zapisy umowy społecznej, nad którą trwają prace. Jak pan odnosi się do propozycji zaprezentowanych przez górnicze związki zawodowe w projekcie umowy?
- W ujęciu całościowym uważam ten dokument za dobrze przygotowany. Po pierwsze, dobrze oddaje on potrzeby sytuacyjne regionów górniczych, związanych często przez dziesięciolecia z górnictwem węgla kamiennego, które w dość szybkim czasie i trochę niespodziewanie mogą znaleźć się w trudnej sytuacji społecznej.
Po drugie, w swych rozwiązaniach umowa wskazuje na inwestycje w nowoczesne technologie węglowe i bierze pod uwagę rolę energetyki konwencjonalnej w stabilizacji rynku energii, a także pozwala korzystać z wciąż dużego rezerwuaru zasobów węgli, którymi dysponujemy. Zapisy dotyczące mechanizmu finansowania spółek sektora górnictwa węgla kamiennego, które zawarte są w rozdziale pierwszym propozycji, choć zapewne niezwykle kosztowne, to mają duże uzasadnienie w przypadku tych kopalń – a przede wszystkim gmin górniczych – w których możliwe do efektywnego ekonomicznie wydobycia zasoby węgli pozwalałyby na spokojną, dostatnią działalność przez długie dziesięciolecia. To, że byłaby ona możliwa, pokazuje część zapisów rozdziału czwartego, w których pisze się o możliwych wariantach rozwojowych dla niektórych śląskich kopalń.
Brak natomiast wskazania daty zamknięcia kopalni Bogdanka jest symbolem jeszcze bardziej dobitnym i absolutnie jednoznacznym. Jest to bowiem zakład górniczy, który tak od strony zasobów i możliwości niskokosztowego dotarcia do nich, a także absolutnie fundamentalnej roli dla Lubelszczyzny, mógłby i chce – co bardzo wspieram – obronić się przed zamknięciem w 2049 r. W powyższym świetle uważam proponowany system wsparcia za odpowiedni i odpowiedzialny. W sytuacji regionów i przedsiębiorstw górniczych, które ze względu na duże zasoby węgli, jakie wciąż mają, i występującą jeszcze kilka lat temu sytuację zielonego światła społecznego, co spowodowało ich rozwój w tym zakresie, nagłe i odgórne zamknięcie tej drogi nie może, zwłaszcza w ujęciu realizacji hasła sprawiedliwej transformacji, nie związać się z odpowiedzialnością finansową organów władzy centralnej – mam nadzieję, że także europejskiej – za te społeczności. To główna odpowiedzialność jednej strony – strony rządzących.
W realizacji powyższego procesu niezwykle ważnym w aspekcie drugiej strony – przedsiębiorstw górniczych, będzie moim zdaniem także odpowiednie ułożenie operacyjnych i kosztowych mierników dla każdej kopalni. Otrzymanie takiego dużego możliwego wsparcia publicznego powinno być ułożone i warunkowane odpowiednio motywacyjnie i powiązane z realizacją drogi prowadzącej do poprawy efektywności ekonomicznej procesów wewnętrznych kopalń. Chodzi o to, by pokazać, że idziemy drogą samodoskonalenia i nie stoimy w miejscu, oczekując na łatwe pieniądze będące kroplówką. Tak zapisane zobowiązania, a razem z nimi także odpowiedzialność obu stron, widzę jako podwaliny umowy, zwłaszcza nazywanej społeczną.
- Jak pana zdaniem w najbliższych latach mogą się rozwijać czyste technologie węglowe, które znalazły się w projekcie umowy społecznej?
- W warunkach polskich najbardziej można liczyć na rozwój instalacji SNG i CCU, z sukcesami rozwijanej i wdrażanej przez Grupę Tauron oraz instalacje dotyczące wykorzystania węgla do wytwarzania produktów chemicznych, głównie metanolu, a także na rozwój niskoemisyjnego paliwa węglowego, w tym głównie błękitnego paliwa.
Czy uda się natomiast z IGCC? Chyba jednak ma szanse głównie w ujęciu naziemnego zgazowania. W rozwoju tego kierunku działania bardzo ważna powinna być współpraca Polski z Japonią, która po katastrofie w elektrowni atomowej w Fukushimie uruchomiła kilka takich instalacji w ramach budowy drugiego, po atomowym, węglowego filara stabilizacyjnego systemu energetycznego. Wyciągajmy z tego wnioski. Węgiel plus małe reaktory atomowe jako stabilizatory systemu energetycznego – moim zdaniem brzmi to dobrze.
- Jednym z kluczowych elementów umowy ma być system osłon. Jak pan ocenia to rozwiązanie?
- Nie chcę się odnosić do konkretnych propozycji liczbowych. Pragnę jednak wskazać na dwa związane z nimi, niezwykle ważne, kierunki działania. Po pierwsze, na aktywizację inwestorską w obszarach górniczych, z mocnym wsparciem dla inwestorów z branż niepoddających się recesji gospodarczej, i rozwojowych, w tym również w zakresie energetyki.
Po drugie, idąc za punktem piątym rozdziału piątego umowy, pod tytułem „Pakiet świadczeń socjalnych dla pracowników górnictwa węgla kamiennego”, apeluję o jak najszybszą realizację wsparcia dla specjalistycznych przedsiębiorstw górniczych, kooperujących z górnictwem węgla kamiennego. Moje ostatnie analizy wskazują na przykład na to, że na jednego własnego górnika zjeżdżającego do pracy pod ziemią, może przypadać nawet 0,59 górnika z firmy zewnętrznej, co daje około 29 tys. osób pracujących w firmach zewnętrznych wykonujących prace górnicze. Sam tylko poziom rocznej wartości przychodów ze sprzedaży jednostek gospodarczych realizujących usługi/prace o charakterze górniczym dla sektora górnictwa węgla kamiennego do celów energetycznych w Polsce wynosi około 1,41 mld zł. Zwróćmy uwagę, jak duża jest to skala wyzwania.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.