Huston Chronicle - najpopularniejsza gazeta codzienna w stanie Teksas z nostalgią wspomina „dawne dobre czasy", kiedy ropa naftowa rządziła światem, a Teksas był centrum jej wydobycia w USA. Sześć lub siedem największych firm zwanych Big Oil przekształcało międzynarodową politykę i gospodarkę, naginając ją do swojej woli. Dyrektorzy naftowi stawali się mężami stanu na własnych prawach, negocjując umowy z zagranicznymi przywódcami, aby wydobywać ropę z piasków roponośnych Kanady, pustyń Bliskiego Wschodu, u wybrzeży Ameryki Południowej i Afryki oraz z formacji łupkowych w USA.
Klęska gigantów
Teraz Exxon Mobil - jeden z najważniejszych gigantów tego przemysłu - 2 lutego 2021 r. zamknął księgowość okropnego 2020 r., ogłaszając straty w czwartym kwartale 20,7 mld USD oraz za cały miniony rok w ilości 22,4 mld USD. Upadek ten jest tym bardziej bolesny, że jeszcze rok temu jej zysk wynosił 14 mld USD. Exxon Mobil ujawnił plany rocznych cięć w wydatkach do 2023 r. na sumę ok. 3 mld USD.
Podobne straty odnotowały tej samej rangi firmy, jak BP i Shell. Po obcięciu wydatków, utracie miliardów dolarów na wartości aktywów naftowych i zwolnieniu dziesiątek tysięcy pracowników w 2020 r. analitycy twierdzą, że Big Oil może już nigdy więcej nie zdominować światowej gospodarki, jak to miało miejsce zaledwie dekadę temu.
Zmierzch „energetycznej stolicy świata"
Jeśli globalny wpływ gigantów naftowych będzie słabnąć, będzie to miało poważne konsekwencje dla Houston, „energetycznej stolicy świata", i dla Teksasu, największego stanu wydobywającego ropę w USA, który jest jednocześnie największym producentem ropy na świecie. Największe światowe koncerny naftowe mają swoje siedziby w tym właśnie stanie. Zatrudniają one prawie 150 000 pracowników pomimo zwolnień, które pochłonęły około 60 000 miejsc pracy w 2020 r.
Chociaż ostatnio odnotowuje się wzrost cen ropy naftowej do wysokości ok. 60 USD za baryłkę, to prezesi tych firm nie mają zaufania, co do ich stabilności. Wynika to z globalnego trendu światowej gospodarki, która coraz więcej energii pozyskuje z odnawialnych źródeł oraz z narastającej popularności samochodowego transportu elektrycznego. Oczywiście, ropa naftowa będzie potrzebna w XXI w., ale raczej w coraz mniejszej ilości.
Odwet producentów samochodów elektrycznych
Wydaje się, że przemysł samochodów elektrycznych bierze cichy odwet na producentach ropy naftowej za porażkę z 1996 r. Otóż pierwszy nowoczesny samochód o napędzie elektrycznym został wyprodukowany w USA w 1996 r. przez General Motors pod nazwą GM EV1. Był to na owe czasy elegancki 4-osobowy pojazd z silnikiem elektrycznym o mocy 137 KM i zasięgu 160-225 km. W ciągu 8 s osiągał maksymalną prędkość 130 km/godz. Jego popularność przeszła wszelkie oczekiwania. Zapisywano się w długich kolejkach na jego otrzymanie. Premierę EV1 transmitowały amerykańskie, brytyjskie i japońskie stacje telewizyjne. Linie telefoniczne zawiesiły się z nadmiaru zamówień. Jednym z atutów tego samochodu była jego bezszelestna jazda. Jednak mimo tej popularności sprzedano tylko 1117 szt. i nagle przerwano jego produkcję oraz wycofano z ruchu wszystkie jego egzemplarze.
Oficjalnie GM oznajmił, że koszta produkcji EV1 są wysokie i jest ona nieopłacalna, mimo że klienci chcieli ją sfinansować. Nieoficjalnie pojawiły się informacje, że GM zrezygnował z EV1, bo ugiął się pod wpływem lobby krajów eksportujących ropę naftową, dla których to auto zagrażało ich interesom. Taka teoria została przedstawiona w dokumentalnym filmie „Who killed the electric car?"
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.