Pięć lat po wstrzymaniu górniczych prac zabezpieczających sztolnia nr 3 w Gontowej niedaleko Ludwikowic Kłodzkich w Górach Sowich uległa zawaleniu. Wyrobisko z drugiej wojny światowej, na którego udrożnienie wydano w XXI w. niemal milion złotych, określane bywa jako miejsce najdroższej akcji poszukiwawczej w Sudetach. Jednak zdaniem WUG, nie był to nigdy obiekt górniczy.
W zboczach Gontowej Niemcy wydrążyli cztery sztolnie. Dwie z nich są dostępne i zakratowane z powodu hibernujących tam nietoperzy. Niżej położone sztolnie nr 3 i 4 krótko po wojnie były już zawalone. Wyrobiska te umknęły uwadze podczas pierwszych inwentaryzacji powojennych sztolni. Bodajże jako pierwszy pisał o nich wiosną 1951 r. na łamach wrocławskiej prasy Leon Kucharzewski.
W czasach PRL i później podejmowano kilka bezskutecznych prób odkopania wylotów sztolni nr 3 i 4 oraz przejścia zawałów. Dopiero akcja, jaką podjęło Przedsiębiorstwo Budowlane Margo, uwieńczona została częściowym sukcesem.
Od maja 2011 r. do lipca 2013 r. ekipa górnicza pokonała pięć zawalonych odcinków w sztolni nr 3 oraz w jej bocznej odnodze. Założono obudowę drewnianą i oświetlenie elektryczne. Nad przebiegiem prac czuwał dr inż. Jerzy Kosmaty z Wałbrzycha - były dyrektor KWK Wałbrzych, rzeczoznawca górniczy, który przez lata nadzorował pod względem górniczym m.in. Chełmskie Podziemia Kredowe czy Sztolnie Walimskie.
Wykonywane prace wzbudziły zainteresowanie w środowisku zainteresowanym drugowojenną historią Gór Sowich. Pojawiły się nawet rozważania co do tego, czy obiekt zostanie udostępniony do zwiedzania. W trakcie prac górniczych w sztolni nr 3 natrafiono na oryginalne elementy z czasów prac górniczych sprzed kilkudziesięciu lat, jak np. kotwy, podkłady kolejowe, narzędzia górnicze. Ostatnie badania poszukiwawcze w sztolni przeprowadzono w 2015 r. Potem ze względów finansowych prace ustały. Odkopanych zostało prawie 150 m sztolni. W końcu wiosną 2020 r. nastąpił zawał, po którym dostępne były już tylko 15 m od wylotu wyrobiska.
Chociaż zarówno w czasach hitlerowskich, jak i w XXI w. wszelkie wykonywane w Gontowej pracy miały znamiona prac górniczych i prowadzono je z zastosowaniem fachowej wiedzy górniczej, w świetle obecnej interpretacji prawa nie mamy do czynienia z wyrobiskiem górniczym.
- Obiekt nie był i nie jest obiektem górniczym, a tym samym nie podlega w żadnym zakresie nadzorowi urzędów górniczych - stwierdza Anna Swiniarska-Tadla, rzecznik prasowy prezesa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
Zdania, co do tego, czy taka interpretacja jest właściwa, są w środowisku różne.
- Bezpieczeństwo ekip wykonujących prace jest najważniejsze. Z drugiej strony gdyby taka sztolnia poddana była przepisom górniczym, być może obostrzenia byłyby tak duże, że nie można by było tyle zrobić, co zrobiono - mówi Tomasz Śnieżek, autor przewodnika turystycznego po Górach Sowich.
Cztery sztolnie w głębi góry Gontowa powstały podczas drugiej wojny światowej, gdy w Górach Sowich budowano ostatnią główną kwaterę wodza Trzeciej Rzeszy w ramach programu Riese. Nie znamy dotąd planowanego przeznaczenia tych czterech sztolni.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.