Dwieście trzydzieści lat temu, pod koniec sierpnia 1790 r., do Złotego Stoku przybył Johann Wolfgang von Goethe (1749-1832). Ten najwybitniejszy niemiecki twórca doby romantyzmu zapamiętany został w Polsce jako poeta i prozaik. Jednak nie należy zapominać, iż sprawował on także funkcję ministra u wielkiego księcia Karola Augusta von Sachsen-Weimar-Eisenach. W zakres jego obowiązków wchodziła gospodarka saksońskiego księstwa, a co za tym idzie - także kopalnie. Nic więc dziwnego, że na trasie podróży Goethego przez Dolny i Górny Śląsk oraz zachodnią Małopolskę znalazło się kilka zakładów górniczych.
Owszem, w trakcie tej podróży Goethe pisał wiersze, upamiętniając w ten sposób swój pobyt w Tarnowskich Górach czy wejście na karkonoską Śnieżkę, jakiego dokonał w połowie września 1790 r. Jako romantyk zwiedzał także śląskie góry, wdrapał się 29 sierpnia 1790 r. na najwyższy szczyt Gór Stołowych - Szczeliniec Wielki czy też dwa dni wcześniej podziwiał panoramę Gór Złotych z Lądka-Zdroju. Jego podróż miała jednak znaczenie gospodarcze.
- My dzisiaj tę funkcję, którą sprawował Goethe, nazywamy ministrem. To jednak nie jest do końca adekwatne do tego, co obecnie rozumiemy pod tym pojęciem. Trzeba pamiętać, że Goethe w niemieckich encyklopediach określany jest jako wybitny mąż stanu. On był naprawdę człowiekiem wszechstronnym. Był mineralogiem, zajmował się muzyką - mówi bytomski historyk dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki.
Goethe wyruszył z Weimaru 26 lipca 1790 r. Po drodze odwiedził m.in. 31 lipca Lubań i 9 sierpnia Dzierżoniów. Na trasie śląskiej wyprawy Goethego znalazło się wieczorem 26 sierpnia 1790 r. ówczesny Frankenstein, czyli dzisiejsze Ząbkowice Śląskie.
Stamtąd nazajutrz, o godz. 3 nad ranem, Goethe wyruszył w stronę Gór Złotych. Był to dzień poprzedzający 41. urodziny Goethego. Celem porannej eskapady był Złoty Stok, słynący z eksploatacji rud arsenu i złota. W swoim notatniku Goethe zanotował informację o słynnym złożu Złoty Osioł, gdzie ponad dwieście lat wcześniej wydarzyła się katastrofa górnicza, w której zginęli pracownicy kopalni. Goethe zapuścił się w głąb złotostockich sztolni, wziął też ze Złotego Stoku próbki kamieni do swojego zbioru mineralogicznego. Na koniec pobytu spożył obiad z wysokimi urzędnikami złotostockich kopalń, za który zapłacił 5 talarów i 10 srebrnych groszy. Około godz. 13 niemiecki poeta wyjechał ze Złotego Stoku i na godz. 17.30 przybył do Lądka-Zdroju, który określił jako jedno z najpiękniejszych krajobrazowo miejsc hrabstwa kłodzkiego.
Złoty Stok nie był jedynym górniczym miastem na trasie podróży Goethego. Ponad tydzień później, 4 września znalazły się na niej Tarnowskie Góry. Tutaj szczególne zainteresowanie budziła maszyna parowa służąca do odwadniania wyrobisk, zwana wtedy maszyną ogniową oraz huta Fryderyk w Strzybnicy - obecnej dzielnicy Tarnowskich Gór.
Z Tarnowskich Gór Goethe udał się przez Bytom, Będzin i Olkusz do Krakowa oraz Wieliczki, gdzie zapoznał się z kopalnią soli kamiennej. O pobycie niemieckiego poety w wielickiej kopalni przypomina jego pomnik wykuty w soli, umieszczony u wejścia do komory Weimar - której nazwa pochodzi od miasta, gdzie Goethe spędził ponad pół wieku swego życia.
Nie zachowały się żadne materialne pamiątki pobytu Goethego w Tarnowskich Górach. Z odpisu oraz z fotokopii znany jest jego czterowiersz, jaki wpisał do księgi gości kopalni srebra. Sama księga zaginęła pod koniec drugiej wojny światowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.