- Istnieje ryzyko, że podejmiemy najważniejszą decyzję gospodarczą ostatnich 30 lat w sposób nieprzemyślany - mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej o kwestii neutralności klimatycznej wiceminister aktywów państwowych i polityk Solidarnej Polski Janusz Kowalski.
Kowalski pytany, czy efekty unijnego szczytu są zgodne z oczekiwaniami jego partii, mówi, że cieszy ich wynegocjowanie dużych kwot na lata 2021-2027. "Pozostajemy jednak przy wątpliwościach co do ustaleń w sprawie powiązania praworządności z budżetem. Zdaniem Solidarnej Polski najlepszym rozwiązaniem było twarde weto w przypadku jakiegokolwiek zapisu mogącego wiązać fundusze unijne z ideologicznym kryterium praworządności. Uspokaja nas jednak jednoznaczne stanowisko premiera Mateusza Morawieckiego, który twierdzi, że wynegocjował i zagwarantował jednomyślność Rady Europejskiej w sprawie procedury dotyczącej praworządności. Nie ukrywamy, że niepokoi nas to, iż w tej sprawie inny komunikat płynie ze strony przewodniczącego RE czy szefowej KE, ale oczywiście ufamy polskiemu premierowi" - podkreśla.
Zaznacza jednocześnie, że "jakakolwiek wątpliwość interpretacyjna w kwestii praworządności jest porażką".
Polityka spytano, do jakiego momentu akceptuje wpływ UE na prawodawstwo państw członkowskich i czy zdaniem Solidarnej Polski i rządu Unia powinna "być jak bankomat - wypłacać pieniądze i się nie wtrącać".
"To argument nie znajdujący odzwierciedlenia w rzeczywistości. Firmy zagraniczne mają pełny dostęp do naszego rynku. Zarabiają na tym gigantyczne pieniądze. Dlatego polityka spójności wyrównuje Polsce straty, wynikające m.in. z przewagi kapitałowej i organizacyjnej dużych koncernów od lat funkcjonujących w wolnej gospodarce Europy Zachodniej. Pozwala też nadrabiać zaległości infrastrukturalne. Jestem zwolennikiem tego, by konsekwentnie domagać się finansowych reparacji wojennych od Niemiec" - odpowiedział Kowalski.
Pytany, na ile tak nieprzejednana postawa Solidarnej Polski wynika z uwarunkowań wewnątrz koalicji, w której widać spore napięcia, Kowalski powiedział: "Rozmawiamy o utrzymaniu przymiotów polskiej suwerenności. Sprawy partyjne nie mają tu znaczenia. Mówimy o praworządności, ale jest jeszcze drugi element, czyli postulowana przez Niemcy neutralność klimatyczna. W tym kontekście istnieje ryzyko, że podejmiemy najważniejszą decyzję gospodarczą ostatnich 30 lat w sposób nieprzemyślany".
Dopytywany, co to znaczy, Kowalski podkreśla, że "neutralność klimatyczna oznacza całkowite przemodelowanie kilku sektorów gospodarczych". "Funkcjonujemy w systemie handlu emisjami (EU ETS), w tej chwili kończy się trzeci okres rozliczeniowy. Ostatni był negocjowany przez ekipę PO i zakończył się klęską - obiecano nam, że w okresie 2013-2020 nasza gospodarka nie odczuje negatywnych skutków funkcjonowania tego systemu. A efekt jest taki, że już dwa lata z rzędu odczuliśmy szok wywołany zwyżką cen energii elektrycznej i musieliśmy przyjąć ustawę prądową, która czasowo zniweluje zmianę. Nagle z 5 do 20 euro wzrosła cena emisji. Dziś to już 31 euro. Nawet pani prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz wskazuje, że cena ciepła w jej mieście właśnie wzrasta o 16 proc., a powodem tego jest unijny spekulacyjny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Dlatego coś trzeba z tym zrobić" - podkreśla.
"Skoro siadamy do stołu, by rozmawiać o neutralności klimatycznej, to powinniśmy mieć przeanalizowanych kilka modeli, np. transformacji energetycznej do 2050 czy 2099 r. wraz z plusami i minusami tego przedsięwzięcia. Albo model, w którym do takiej transformacji nie dochodzi, także zbilansowany. Czy takie modele powstały? Nie. Ani w Polsce, ani w UE. My nie mamy nawet polityki energetycznej Polski do roku 2040. W tej sprawie powinien obowiązywać konsensus polityczny, ale jego podstawą muszą być rzetelne wyliczenia, a nie ideologiczne slogany i PR-owe komunały o neutralności klimatycznej" - dodaje w rozmowie z gazetą wiceminister.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.