Po południu w piątek, 19 listopada 2010 r. eksplozja wstrząsnęła odległą kopalnię Pike River na zachodnim wybrzeżu Wyspy Południowej Nowej Zelandii. Wybuch zabił 29 górników. Ich ciała nie zostały wydobyte z podziemi kopalni.
O katastrofie pisaliśmy już na portalu netTG.pl. Od tragedii minęło ponad 10 lat. Rodziny ofiar nadal domagają się wydobycia szczątków swoich bliskich i ukarania winnych tragicznego wybuchu metanu.
Po katastrofie ratownicy opóźnili wejście do kopalni ze względu na ryzyko kolejnej eksplozji. Doszło do niej 24 listopada. Oceniono, że górnicy nie mogli jej przeżyć. Trzecia eksplozja miała miejsce 26 listopada i wydawała się mniejsza niż pierwsze dwie, a czwarta 28 listopada.
Od stycznia 2011 r. kopalnia została otamowana. Próby dotarcia do ciał górników i przywrócenia eksploatacji przerwano.
Według nowego właściciela kopalni firmy Solid Energy, ciała 29 górników, którzy tam zginęli, mogą nigdy nie zostać odzyskane. Wybuch w Pike River Mine zalicza się do najgorszej w skutkach katastrofy górniczej w Nowej Zelandii od 1914 r., kiedy 43 mężczyzn zginęło w kopalni Ralpha w Huntly.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Do dnia dzisiejszego żadna z osób odpowiedzialna za kopalnie nie poniosła żadnej kary. Nikt nie zosytal ukarany a dyrektor kopalni siedzi sobie w domku w Sydnej . To Australijczyk , były inspektor górniczy. Wekszosc oso kierownictwa pochodziła z Australii , a górnicy - większą ich cześć to Australijczycy i górnicy z Południowej Afryki . Wiekszosc górników posiadała krótkie doświadczenia - mniej nie dwa lata.
Brak tradycji górniczych i zaniedbania. Mam nadzieję, że odpowiedzialni zostali ukarani i jeszcze długo posiedzą
Cześć ich pamięci.