Notowania rynkowe ropy pozostają na poziomach najniższych od dekad. Jako główną przyczynę pojawienia się ujemnych cen w USA, analitycy wskazują panikę na majowym kontrakcie na ropę WTI. Oceniają, że rynek przestraszył się skali nadpodaży.
Ropa Brent po zaliczeniu w środę rano dołka w okolicach 16 dol., wróciła w okolice 20 dol. za baryłkę. Od początku kwietnia nieprzerwanie trwa trend spadkowy.
Amerykańska WTI w środę kosztuje ok. 11 dol. za baryłkę. To najniższy poziom notowań tego surowca od połowy lat 80.
Ekspert surowcowy i kierownik Departamentu Analiz TMS Brokers Bartosz Sawicki ocenia z kolei, że po turbulencjach towarzyszących rolowaniu majowego kontraktu na ropę WTI i osiągnięciem przez jego kurs ujemnych wartości, rynek przestraszył się skali nadpodaży.
Obawy, że notowania kontraktu czerwcowego mogą wygasać w podobny sposób jak w przypadku majowego, wywołały popłoch. I to tuż po tym jak stał się on kontraktem aktywnym, tj. cechowanym przez największa liczbę otwartych pozycji i najwyższe obroty - wskazał Sawicki. Dlatego - jego zdaniem - uczestnicy rynku nie chcieli ryzykować i zaczęli ucieczkę z najwcześniej wygasającego kontraktu. Na taki krok i szybsze rolowanie pozycji z kontraktu czerwcowego na dalsze kontrakty zdecydowały się nawet z założenia pasywne fundusze ETF, w tym największy na świecie United States Oil Fund.
W ocenie analityka, nietypowe zachowanie giganta spotęgowało panikę i turbulencje.
- Masowa ucieczka dołuje kontrakt czerwcowy i stabilizuje lipcowy. Spodziewamy się kontynuacji takiego zachowania przez inwestorów, ale podkreślamy, że po jego ustaniu kontrakt lipcowy może znaleźć się pod presją - wskazał Sawicki.
Także wiceprezes spółki Anwim - operatora sieci stacji paliw Moya - Zbigniew Łapiński ocenia, że bezpośrednią przyczyną ujemnych cen na WTI był brak chętnych do kupna kontraktów z dostawą na maj, przy jednoczesnym terminie zapadalności kontraktów, czyli konieczność ich sprzedaży.
Jak podkreśla Łapiński, obecne ceny ropy nie pokrywają kosztów jej wydobycia, a utrzymanie takiego stanu doprowadzi do radykalnego ograniczenia światowej produkcji ropy. To z kolei w dłuższej perspektywie, przy odbudowującym się popycie, może wywindować ceny ropy na dużo wyższe poziomy.
- Sądzę, że czeka nas okres dużej zmienności cen. Najbliższe miesiące to będzie bardzo trudny czas dla producentów ropy i krajów, których budżet uzależniony jest od przychodów ze sprzedaży czarnego złota - ocenił Łapiński.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.