Spadek ruchu samochodów na ulicach, mniej samolotów, zamknięte zakłady przemysłowe - czy to oznacza, że jakość powietrza się poprawia? Niemiecka Federalna Agencja Środowiska (Umweltbundesamt - UBA) podchodzi do tej oceny sceptycznie. To może być tylko efekt chwilowy.
Kiedy świat obiegły zdjęcia Chin i północnych Włoch wykonane przez satelitę programu Copernicus, w internecie zapanowała euforia. Ograniczenie ruchu i produkcji przemysłowej w widoczny sposób wpłynęło na poprawę jakości powietrza. Może to być jednak tylko efekt chwilowy. Okres ograniczonej emisji jest zbyt krótki, by na podstawie kilku przypadków oceniać wpływ epidemii na globalne środowisko i ilość gazów cieplarnianych.
Jak zauważają eksperci UBA, oprócz emisji pochodzących z wytwarzania energii, transportu i przemysłu należy również wziąć pod uwagę wpływ meteorologii na jakość powietrza. W warunkach pogodowych o niskiej wymianie, zanieczyszczenia gromadzą się w powietrzu, z drugiej strony silny wiatr pomaga szybko rozprowadzać zanieczyszczenia - rozrzedza je w powietrzu. Ponadto istnieją również emisje cząstek stałych z innych źródeł, takich jak rolnictwo, w którym podczas nawożenia pól uwalnia się amoniak - prekursor cząstek stałych. Ten tak zwany pył wtórny może być następnie roznoszony wiatrem po okolicy.
Zdjęcia satelitarne z programu Copernicus pokazują znaczne spadki zanieczyszczeń w Chinach i Włoszech (oceniano występowanie dwutlenku azotu). Należy jednak zauważyć, że dane te odzwierciedlają ilość zanieczyszczeń w całej kolumnie powietrza atmosfery widzianej z kosmosu i że jest to tylko migawka (czas przelotu satelity). Nie można wyciągać żadnych wniosków na temat istotnych dla zdrowia zanieczyszczeń powietrza w pobliżu ziemi, tj. w powietrzu, którym oddychamy - zaznaczają niemieccy specjaliści. Żeby ocenić taką jakość powietrza, trzeba posłużyć się badaniami wykonanymi na miejscu.
To właśnie stacje pomiaru zanieczyszczeń wykazują wyraźne spadki stężeń, które można w znaczący sposób ocenić w dłuższym okresie czasu, jeżeli wpływy meteorologiczne wzajemnie się znoszą.
Również w przypadku gazów cieplarnianych, można założyć, że mniejszy ruch samochodowy na drogach i niższa produkcja w przemyśle również doprowadzą do mniejszej emisji. Jednocześnie jednak w gospodarstwach domowych zużywa się więcej energii elektrycznej, np. do pracy w domowym biurze. Same niemieckie szacunki wskazują, że między początkiem a końcem marca zapotrzebowanie na energię spadło w Niemczech o 8,7 proc. Ale jest to wynikiem głównie ograniczonej produkcji.
Dla jakości powietrza decydujące jest jednak to, w jaki sposób ta energia elektryczna jest wytwarzana: z wiatru i energii słonecznej, czy z elektrowni węglowych. Obecnie niska cena ropy może również prowadzić do wyższej sprzedaży oleju opałowego. Jak duży będzie rzeczywiście efekt epidemii i wywołanego nią kryzysu, będzie można rzetelnie ocenić dopiero za kilka miesięcy.
Jedno jest pewne - oceniają eksperci UBA - jeśli kryzys koronawirusowy miałby pozytywnie wpłynąć na jakość powietrza lub emisję gazów cieplarnianych, będzie to efekt krótkoterminowy. Długoterminową poprawę można osiągnąć jedynie dzięki odpowiednio ukierunkowanej polityce dotyczącej klimatu i środowiska, która trwale zmieni struktury produkcyjne, infrastrukturę oraz wzorce konsumpcji i mobilności. Jeśli po kryzysie gospodarka będzie funkcjonować tak samo jak poprzednio, a ruch uliczny wróci do poziomu z początku roku, zanieczyszczenia również powrócą.
Zdaniem niemieckich specjalistów utrzymanie pozytywnego wpływu kryzysu na środowisko może być zmienione pod warunkiem długoterminowych inwestycji w zrównoważony rozwój i odbudowę gospodarki. Jako dobre kierunki wskazują rozwój rozwój transportu publicznego i elektromobilność, a także inwestycję w rozwiązania wodorowe, które powinny się przyczynić do dekarbonizacji energochłonnych gałęzi przemysłu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.