- Dla najmniej zarabiających Polaków oprócz wzrostu płacy minimalnej bardzo ważne jest ozusowanie i wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w umowach-zleceniach - powiedział w poniedziałek, 17 lutego, PAP główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego Mateusz Walewski.
Jak powiedział Walewski, kwestia wzrostu rzeczywistych wynagrodzeń pracowników niskopłatnych jedynie w kontekście wzrostu płacy minimalnej jest "wysoce niepełna".
- Tu nie chodzi o samą stawkę płacy minimalnej, która oczywiście rośnie, wiemy też, że w tym roku są zapowiedzi jej bardzo istotnego wzrostu, ale zupełnie odrębną kwestią jest to, jakie inne przepisy powodują, że rzeczywiście rosną płace tych Polaków, którzy zarabiają najmniej - powiedział Walewski. Jak ocenił, najważniejsze są dwie zmiany wprowadzone w latach 2016 i 2017.
- Chodzi o wprowadzenie od początku 2016 r. obowiązku objęcia ZUS-em wszystkich umów-zleceń, których suma osiąga płacę minimalną. Wcześniej było tak, że bardzo często pracownicy mieli jedną umowę-zlecenie w firmie X np. na 200 zł miesięcznie, a potem mieli inne umowy w kolejnych, często powiązanych z X firmach, które już nie były ozusowane. Oni byli w pewnym sensie okradani ze swoich pieniędzy na emeryturę, bo mieli składkę emerytalną płaconą od pierwszej umowy-zlecenia, a w sumie zarabiali np. 1200-1300 zł, ale to już nie było w pełni ozusowane - tłumaczył ekonomista.
- Od początku 2017 r. minimalną stawką godzinową objęto także umowy-zlecenia, które wcześniej mogły być na dowolnie niskiej stawce. Wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej dostosowało przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia do specyfiki umów-zleceń, które najczęściej są na określoną liczbę godzin pracy - powiedział Walewski i dodał, że "są historie dużo niższych stawek, kiedy np. w 2015 r. Konfederacja Lewiatan pisała, że ochroniarze pracują za stawki dużo niższe niż 5 zł, bo ustawa o płacy minimalnej regulowała wyłącznie stawki zatrudnienia pracowników etatowych".
Jak ocenił główny ekonomista BGK, te dwie zmiany były istotne przede wszystkim z punktu widzenia pracowników pracujących na umowę-zlecenie, a tych w Polsce jest ponad 20 proc., gdy tymczasem średnia unijna to 13-15 proc.
- Z tym, że w Polsce ta liczba spada, a w Europie - średnio od 2015 r. - ich liczba rośnie. W naszym kraju spadła atrakcyjność umów-zleceń w porównaniu do zatrudnienia na umowę o pracę. Wyrównały się rzeczywiste koszty umów zleceń i etatu, a to powoduje spadek pracujących na umowę-zlecenie, która z punktu widzenia pracownika jest gorszą umową chociażby dlatego, że z założenia jest ona na czas określony - dodał główny ekonomista BGK.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.