Warunki ma znakomite, aby stać się jedną z najlepszych triathlonistek świata. Już dziś trudno zliczyć sukcesy, jakie odniosła na sportowych arenach. Alicja Ulatowska z Pniówka zawsze mocno akcentowała swe górnicze korzenie. Przyznaje, że zamiłowanie do uprawiania sportu rozbudził w niej ojciec.
Artur Ulatowski jest maszynistą wyciągowym w pawłowickim Pniówku. Zawsze znany był z tego, że po szychcie czasu nie marnował. Roboczy drelich zamieniał na sportowy dres i czym prędzej gnał na boisko.
– I ja zamiłowanie do sportu odziedziczyłem po ojcu, który pracował w kopalni Jastrzębie. Zażarcie kibicowałem drużynie GKS Jastrzębie. Miałem marzenie, żeby grać w piłkę zawodowo. Skończyło się jednak na występach w kilku lokalnych klubach, między innymi GKS Pniówek ’74 Pawłowice – przyznaje Artur Ulatowski, który pracę w kopalni podjął prawie 40 lat temu.
– To była moja najlepsza decyzja życiowa. Od początku miałem możliwość rozwoju, awansu i zabezpieczenie finansowe. Pewnie był to kolejny powód, dla którego poczułem w sobie ducha sportowca. To zamiłowanie postanowiłem przekazać córce Alicji – wyjaśnia.
Dziś już można na pewno powiedzieć, że Artur Ulatowski spełnił swe marzenia. Córka wyraźnie podąża jego śladem, a nawet wyprzedza rodziciela. Jest mistrzynią świata w aquathlonie, mistrzynią Polski w triathlonie i siódmą zawodniczką Pucharu Europy w tej dyscyplinie. Przy okazji warto wytłumaczyć, co też kryje się za tajemniczą nazwą aquathlon. Jest to odmiana triathlonu, w której zawodnicy kolejno: pływają i biegną, bądź biegną, pływają i ponownie konkurują w biegu. Nie ma oficjalnie ustalonych dystansów.
– Mój tata jest wielkim fanem sportu w każdej postaci. Dzięki niemu zaczęłam profesjonalnie trenować triathlon. Rodzice wspierają mnie naprawdę bardzo mocno. Od samego początku, kiedy jeszcze pływałam, na przemian raz tata, raz mama, wstawali o 5 rano, aby zawieźć mnie na basen. Towarzyszyli mi na każdych zawodach pływackich, dopingując z trybun. Do tej pory tak jest, gdy zawody odbywają się w kraju – opowiada 24-latka.
Ostatnio Alicja, w przerwie pomiędzy startami, odwiedziła kopalnię Pniówek. Wspominała, jak tata wychodził do pracy, a ona, grając z chłopakami w piłkę, obserwowała kopalniane szyby.
– Wiedziałam, że gdzieś tam pracuje mój ojciec. Górnicza robota to ciężka harówka. Podziwiam górników zwłaszcza za odwagę. Profesjonalne uprawianie sportu również wymaga kondycji i twardego charakteru. Triathlon nauczył mnie pokory i szacunku dla włożonego wysiłku. Nagrodą za ten wysiłek są medale i puchary. Usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego i zobaczyć powiewającą na wietrze biało-czerwoną flagę, to najpiękniejsze uczucie w życiu sportowca – opowiadała sportsmenka obiecując, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby znaleźć się w ścisłej czołówce triathlonistek świata. Zawodniczka na co dzień trenuje w Hiszpanii.
– Jeżeli chcę coś naprawdę osiągnąć, to muszę postawić wszystko na jedną kartę. Zdecydowałam się wyjechać na treningi do Hiszpanii. W Polsce warunki pogodowe utrudniają lub czasami wręcz uniemożliwiają wyczynowe treningi. Staram się być twarda, ale i tak rozłąka z rodziną jest ciężka. Przede mną kolejny życiowy cel: start na olimpiadzie w Paryżu w 2024 r. Staram się pozyskać sponsorów, abym mogła latać częściej do kraju odwiedzać rodzinę – zwierza się Alicja.
Tymczasem Artur Ulatowski kibicuje swojej córce i ani myśli odchodzić na emeryturę.
– Jeżeli do pracy idziesz z ochotą, to jest to już duży sukces życiowy. Dlatego ciężko mi będzie pożegnać się z kopalnią. Wiem, że kiedyś w końcu musi to nastąpić – śmieje się maszynista wyciągowy z Pniówka.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.