- Na umowach wieloletnich Polska Grupa Górnicza zbudowała swoje bezpieczeństwo. Nie może jednak dojść do sytuacji, że zapłacony węgiel czeka aż nabywca go odbierze. Jeśli tego nie zrobi, to zapłaci duże kary. Nieodebrany węgiel może zablokować dalszą produkcję w kopalniach – mówił w czwartek, 19 kwietnia, w Katowicach wiceminister energii Grzegorz Tobiszowki.
Polityk odniósł się do importu węgla oraz kwestii nie odbierania produkcji przez energetykę.
Zdaniem wiceszefa resortu energii import węgla do Polski w 2019 r. będzie na niższym poziomie, niż miało to miejsce w okresie minionych 12 miesięcy. Większej ilości węgla nie ma gdzie składować w Polsce.
- Jeśli energetyka sobie przywiozła węgiel, to dostanie duże kary za to, że nie odbiera węgla z polskich kopalń. Będzie musiała coś zrobić z tym surowcem, a kopalń to już nie będzie interesować. W pewnym celu zbudowaliśmy ten system akcjonariatu i długoletnich umów, bo takie rozwiązania daje bezpieczeństwo. Faktycznie mamy po raz pierwszy do czynienia ze zjawiskiem, że sektor wydobywczy ma długoletnie kontrakty, a przez to energetyka dostaje węgiel tańszy od rynkowej ceny. To jest uśredniona cena, i jeśli cena rynkowa spadnie, to górnictwo będzie miało trochę więcej z tych umów. Jest to jednak obupólny zysk – ocenił Tobiszowski.
Wiceminister przyznał, że składowanie węgla przy kopalnich to wyzwanie.
- Nie jest to zagrożenie na okres od kwietnia do lipca, ale z zapełnieniem zwałów możemy się zetknąć już na przełomie września i października. Trzeba sytuację analizować i nie dopuścić do zablokowania produkcji. Kopalnie muszą mieć gdzie sypać. Tak jak nie można zatrzymać bloku energetycznego, tak nie można wstrzymać wydobycia w kopalniach – przyznał Tobiszowski.
Dodał, że w sprawie rosnących zwałów rozmawiał już m.in. ze stroną społeczną.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.