Nie wiadomo jeszcze, czy polscy ratownicy wezmą udział w samej penetracji wyrobiska, trwają rozmowy na ten temat. Eksperci wskazują na nieco inne w Czechach i Polsce zasady prawne prowadzenia takich akcji oraz na barierę językową, która może być problemem, zwłaszcza w warunkach akcji ratowniczej.
Według informacji przekazanych stronie polskiej przez czeskie służby, parametry powietrza w rejonie katastrofy wskazują, że podziemny pożar został ugaszony. Nie jest jednak do końca znana temperatura, jaka tam panuje - w samym otamowanym rejonie z przyczyn technicznych nie ma czujników.
Prezes Mirek uważa, że plan akcji, przedstawiony przez Czechów jest "uzasadniony, racjonalny i rzetelny".
- Natomiast Czesi muszą to zrobić po swojemu, zgodnie ze swoimi przepisami. Trudno, żeby było inaczej - wskazał.
Po piątkowym spotkaniu przedstawiciele OKD przesłali zaproszenie na konferencję prasową, poświęconą planowanym działaniom poszukiwawczym i kolejnym działaniom w zamkniętej części zakładu. Odbędzie się ona w najbliższą środę w sali domu kultury przy kopalni.
Ze względu na trudne warunki - podziemny pożar, wysoką temperaturę i niebezpieczne stężenie gazów - pod koniec grudnia ub. roku rejon katastrofy został odizolowany od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami. Można wejść dopiero po całkowitym wygaśnięciu pożaru i ustabilizowaniu sytuacji, na zasadach akcji ratowniczej. Specjaliści szacowali wcześniej, że na możliwość wejścia w otamowany rejon trzeba będzie czekać co najmniej kilka tygodni, a maksymalnie - pół roku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.