Nieznane dotąd złoże węgla koksującego oraz antracytu odkryto w Wałbrzychu. Na płytko zalegający pokład natrafili poszukiwacze złotego pociągu. Z dokumentów przechowywanych w oddziale IPN we Wrocławiu wynika, że złoże znane było Niemcom, którzy usunęli je z map górniczych, pozostawionych po wojnie Polakom.
Spółka zamierzająca podjąć eksploatację starała się zachować odkrycie w tajemnicy. Dzisiaj, 1 kwietnia, złożony zostanie wniosek o wydanie koncesji wydobywczej. Obszar górniczy Kopalni Węgla Kamiennego "Złoty Pociąg" znajduje się w pobliżu 65. kilometra linii kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha. Wydobycie ma być prowadzone upadową, prócz tego powstanie jeden lub dwa szyby wentylacyjne, w zależności od postępu prac.
Na ślad złoża natrafiono korzystając z georadaru Voltan-II produkcji amerykańskiej. Próbne wiercenia dokonane przy pomocy wiertnicy Argo 1417 wykazały, że oprócz węgla koksowniczego, znajdują się tam trudne do oszacowania zasoby antracytu. Początkowo poszukiwacze przypuszczali, że natrafili na ukryte przez Niemców węglarki doczepione do lokomotywy ciągnącej złoty pociąg. Dalsze wiercenia wykluczyły tę ewentualność.
Odkrycie spowodowało, że obecnie zaprzestano dalszych poszukiwań legendarnego pociągu ze złotem. Płytko zalegające złoża węgla znakomicie zrekompensują nakłady poniesione na roboty geologiczno-poszukiwawcze. Podjęta została decyzja, żeby ze względów marketingowych nowo tworzonemu zakładowi wydobywczemu nadać nazwę KWK "Złoty Pociąg".
Jak wynika z zachowanych we wrocławskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów (sygn. IPN Wr 032/757), niemieccy fachowcy, którzy po drugiej wojnie światowej pozostali w Zagłębiu Wałbrzyskim na stanowiskach kierowniczych, celowo starali się utrudniać i hamować eksploatację pewnych pokładów węgla, m.in. pod Wzgórzem Mauzoleum w Wałbrzychu. To samo dotyczyło bogatego złoża węgla koksującego i antracytu przy 65. kilometrze linii kolejowej. Liczyli bowiem na rychłą zmianę granic i powrót w przyszłości całego Śląska w granice Czwartej Rzeszy.
Poprosiliśmy o komentarz do sprawy Krzysztofa Krzyżanowskiego, wrocławskiego prawnika, który w wydanej kilka lat temu książce „Śladem złotego pociągu” zdemaskował tamto najsłynniejsze oszustwo wałbrzyskie:
- Świetnie, lubię takie akcje! - podsumował krótko niespodziewany wynik poszukiwań i dodał:
- Z dużym zainteresowaniem obserwowałem zmagania na 65 kilometrze oraz ostatnie odkrycia. Z mojej wiedzy wynika, że georadar Argo jest już nieco przestarzałym urządzeniem, ale wciąż jest o niebo lepszy od przereklamowanego KS-700, który wywołał tyle zamieszania jakiś czas temu. Potrafi dać wiarygodny obraz nawet do kilkunastu metrów w głąb ziemi, a ponieważ pierwotnie stosowano go na amerykańskich pustyniach, ma ustawienia pozwalające eliminować fałszywe sygnały: korzenie drzew czy podziemne nory gryzoni. Sam początkowo forsowałem hipotezę, że być może natrafiono na węglarkę, ponieważ w wydobytym z ziemi rdzeniu można było zauważyć resztki starego drewna - sądziłem, że może wwiercono się w obudowę wagonu lub trzonek łopaty. Cieszę się, że takie odkrycie pozwoli na zwrot kosztów poszukiwań, które nie były małe. Pewne jest to, że Wałbrzych ma wiele tajemnic i kolejna z nich została pokazana światu.
Aktualizacja
Tekst powstał z okazji prima aprilis. Mamy nadzieję, że żart przypadł do gustu naszym Czytelnikom.
Redakcja
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Lekko i podobno skarb Skarbnika znaleźli to więcej niż rezerwy USA więc nauczyciele lekarze górnicy emeryci renciści i oraz elwry różnej maści kase dostaną nie wspomne o bezrobotnych z Wiejskiej
Karlik ;)
Oby to nie buło prima aprillis!
No ja 1 kwietnia :)