Kradzieże węgla z pociągów były prawdziwą plagą okresu transformacji ustrojowej pod koniec XX wieku. Nie jest jednak prawdą, że pojawiły się ona dopiero po upadku Polski Ludowej. Okazuje się, że tego rodzaju proceder zdarzał się już w czasach rządów Edwarda Gierka (w latach 1970-1980).
Były to jednak wtedy odosobnione przypadki. Co ciekawe, zdarzały się nawet daleko od kopalń, na terenach nie mających na co dzień nic wspólnego z górnictwem.
Tak też było 2 czerwca 1975 r. na linii kolejowej Boguszów Gorce Wschód - Mieroszów, prowadzącej do Czechosłowacji. Kursowały nią składy towarowe z węglem z zagłębia wałbrzyskiego do kraju naszych południowych sąsiadów.
Tego dnia czujnością wykazał się pracownik Polskich Kolei Państwowych w Mieroszowie. Około godziny 11:20 zgłosił on, że z pociągu załadowanego węglem, zdążającego do Czechosłowacji, wyskoczył nieznany osobnik i zbiegł do lasu. Stało się to po zahamowaniu składu. Zdarzenie miało miejsce około dwóch kilometrów od granicy.
Złodziejowi nie udało się ukryć w lesie. Jeszcze tego samego dnia został on szybko ujęty. Od razu wyszło na jaw, że dziewiętnastoletni Władysław Sz. z Mieroszowa usiłował się nielegalnie wzbogacić, kradnąc w trakcie jazdy węgiel ze składu, a następnie zatrzymując pociąg hamulcem. Delikwent przekazany został do posterunku Milicji Obywatelskiej w Mieroszowie.
Zapewne nie zdawał sobie sprawy, że swym postępkiem nie tylko naraził się na konsekwencje prawne, lecz także podkopywał oficjalną przyjaźń polsko-czechosłowacką...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.