Ratownicy w sobotę, 16 lutego, wydobyli na powierzchnię 22 z 70 ludzi, którzy cztery doby wcześniej uwięzieni zostali przez gwałtowną powódź w nieczynnej kopalni złota. Zeszli pod ziemię nielegalnie, aby wydobyć cenny kruszec. Niestety bilans jest tragiczny: katastrofę w kopalni 175 km na zachód od stolicy Zimbabwe przeżyło tylko osiem osób.
Informację o uratowniau ośmiu poszkodowanych potwierdziły rządowe media. Ekipy ratownicze postanowiły po kilku dniach akcji użyć materiałów wybuchowych. Eksplozje wytworzyły szczeliny, odprowadzając wodę, blokującą dostęp do poszukiwanych. Większość schroniła się w jednej ze sztolni na głębokości 20-30 m pod ziemią. Ulewne deszcze doprowadziły wcześniej do zniszczenia tamy ochronnej powyżej kopalni. Woda po przerwaniu zalała obwałowań zatopiła wyrobiska. Sięgają one do ponad 200 m pod powierzchnią terenu.
Kryzys gospodarczy w Zimbabwe sprzyja nielegalnemu wydobyciu w zamkniętych zakładach górniczych. Miejscowe media podają, że w kraju jest półtora miliona bezrobotnych, z których wielu stara się utrzymać dzięki poszukiwaniu złota. Według niektórych szacunków biedaszyby dostarczyły nawet połowę z kruszcu, jaki wydobyto w zeszłym roku w Zimbabwe (nawet ok. 33 t złota).
Jeszcze w piątek, po trzech dobach akcji ratowniczej, krewni ofiar oskarżali władze o zbyt powolne prowadzenie akcji. Ratownicy mieli nadzieję na dotarcie do poszukiwanych w piątek po południu, ale woda zalewająca wciąż wyrobiska utrudniała postęp.
Minister July Moyo ogłosił w prowincji stan klęski żywiołowej.
- Nadludzkim wysiłkiem woda jest stale wypompowywana z zalanych podziemi, aby odnaleźć ofiary powodzi w kopalni - powiedział minister Moyo, który wzbraniał się przed podaniem konkretnego terminu dotarcia do poszkodowanych.
Do nieszczęścia doszło we wtorek w nocy, po przerwaniu pobliskiej zapory, która chroniła tereny z kopalnią przed powodzią.
- Po tym, co zobaczyłem na miejscu oraz znając, jak wysoki jest poziom wód, radziłbym przygotować się na najgorsze. Szanse na powodzenie akcji są naprawdę niewielkie - mówił minister dwa dni temu.
- Straciliśmy tak bardzo wielu ludzi a najboleśniejsze jest to, że duże siły ratownicze, które usiłują przynieść pomoc poszkodowanym, od trzech dni nie odnotowały żadnego sukcesu - powiedział dziennikarzom agencji Reutera Albert Mazongo, którego dwaj bracia zostali uwięzieni pod ziemią.
Miejscowość o nazwie Battlefields w prowincji Maszona Zachodnia oraz okoliczne tereny obfitują w złoża rudy złotonośnej. Popularnym widokiem przy drogach są okoliczni chłopi, którzy kopią ziemię w poszukiwaniu złota przy pomocy kilofów, łopat i pomp wodnych zasilanych małymi generatorami. Biedaszyby ulegają bardzo łatwo zawaleniu się, zwłaszcza po nadejściu pory deszczowej.
Portal mining.com opisuje miejsce katastrofy w Battlefields: szyby kopalń rozrzucone są w promieniu ok. 8 km od utwardzonej drogi, na obrzeżach stoją kryte plastikiem szałasy, w których mieszkają kopacze rudy złota. W porzuconej starej kopalni poszukiwacze-górnicy, zwani lokalnie Makorokoza lub kanciarzami, zakradają się nocami do sztolni i często znikają w wyrobiskach pod ziemią na ponad dwie doby. Wydobyty złoty kruszec sprzedają potem handlarzom ze spółki zależnej państwowego banku centralnego - Fidelity Printers and Refiners albo prywatnym kupcom.
Krewni zaginionych twierdzili, że górnicy w momencie katastrofy nie byli świadomi niebezpieczeństwa, bo dużo wcześniej zeszli pod ziemię, niektórzy z nich wydobywali w tunelach na głębokości do do stu metrów.
- Ratownicy powinni pozwolić nam wejść do kopalni, bo znamy te tunele lepiej niż oni - twierdzili miejscowi mieszkańcy, obserwujący akcję poszukiwawczą.
Państwowa gazeta The Herald napisała, że chociaż ratownicy ściągnięci z pobliskich legalnych zakładów górniczych oraz z jednostek Obrony Cywilnej próbowali szukać zaginionych, władze od początku wątpiły, by ktokolwiek mógł ocaleć z katastrofy.
Carlos Daka, ktróry jest jednym z kopaczy, ale feralnej nocy akurat nie pracował, powiedział dziennikarzom, że uważa się za wielkiego szczęściarza. Był przerażony losem zaginionych kolegów.
- Nie mogę powstrzymać łez, większość zaginionych pod ziemią była w moim wieku, mieli 21-23 lata. To straszne, że zostali tam uwięzieni - mówił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.