Marek Tobiński był ostatnim z górników, którego poszukiwano w kopalni Rudna po wtorkowym, 29 stycznia, wstrząsie. Mężczyzna spędził ponad 24 godziny w kabinie maszyny górniczej. To tam odnaleźli go ratownicy. Lekarze nie stwierdzili u 49-latka poważnych obrażeń. W szpitalu górnik spotkał się z dziennikarzami i opowiedział im jak przetrwał pod ziemią.
Uratowany przyznał, że miał przy sobie litr wody i pił dwa łyki na godzinę. Miał także bułkę, którą podzielił na dwie porcje. W czasie oczekiwania na ratunek myślał o żonie i kolegach, który także zostali przysypani.
Marek Tobiński powiedział także, że obawiał się swojej małżonki, że – jak stwierdził - „będzie się pieklić o to, że nie poszedłem na emeryturę”.
49-latek poinformował, że czuje się dobrze i bardzo chciałby już wrócić do domu.
❗ Prawie 24 godziny spędził przysypany pod ziemią, zablokowany w maszynie górniczej, bez kontaktu z resztą świata. Miał ze sobą tylko wodę. Górnik Marek Tobiński – uratowany jako ostatni po wstrząsie w kopalni – rozmawiał z dziennikarzami #Rudna #Polkowice #KGHM @kghm_sa pic.twitter.com/D8Zcpqz7Mz
Przypomnijmy, że do wstrząsu w ZG Rudna doszło we wtorek, 29 stycznia, o godz. 13.53 na oddziale G-2. Jego energię oszacowano na 9,8 x 10^7 J. W rejonie zagrożenia przebywały 32 osoby, z tego uwięzionych pod ziemią zostało 14 górników. W ciągu pięciu godzin ratownicy uwolnili 13 z nich. Po 24 godzinach, 30 stycznia, ratownikom udało się dotrzeć do ostatniego – Marka Tobińskiego.
W akcji wzięło udział 30 zastępów ratowników z Jednostki Ratownictwa Górniczo – Hutniczego KGHM. Na ręce dyrektora Jednostki podziękowania ratownikom złożył prezes KGHM: – Nie zostawiamy ludzi, nie mam słów wyrażających podziękowania dla ratowników, kierujących akcją i wszystkich zaangażowanych – napisał Marcin Chludziński.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.