- Oceniam katowicki szczyt klimatyczny pozytywnie, bo przedstawiliśmy na nim w sposób zdecydowany i dobry nasze stanowisko - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą prof. WŁADYSŁAW MIELCZARSKI z Instytutu Energoelektryki Politechniki Łódzkiej.
Jak ocenia pan zakończony kilka dni temu katowicki szczyt klimatyczny COP24?
Początkowo miałem obawy co do tego, czy Polska poradzi sobie z tak dużym wyzwaniem organizacyjnym jak COP24, ale wyszło naprawdę dobrze. Uczestnicy chwalili polską gościnność. Pochwalić należy także skoordynowanie działań pomiędzy poszczególnymi resortami. Ministrowie Kurtyka, Kowalczyk, Tchórzewski, Tobiszowski - każdy z nich miał swoje zadania, ale też wzajemnie się wspierali. Ich działania i wypowiedzi były spójne. Podobał mi się też podział ról pomiędzy premierem a prezydentem. Premier Mateusz Morawiecki dyplomatycznie i łagodnie tłumaczył, że stawiamy na innowacje i zwiększenie efektywności. Natomiast prezydent Andrzej Duda postawił sprawę jasno: „węgiel jest naszym strategicznym surowcem i od niego nie odejdziemy”. Powtórzył to ponownie na Barbórce.
To nie spotkało się z zadowoleniem uczestników szczytu.
Ale dało pewien czytelny sygnał. Po pewnym czasie pojawiła się refleksja, że Polska znajduje się w określonej sytuacji. To rzeczowe i proste przedstawienie sytuacji przez prezydenta, że nie mamy innych zasobów niż węgiel i musimy z niego korzystać - odniosło skutek.
Jak Katowice sprawdziły się w roli organizatora imprezy tak dużej rangi?
Nie ukrywam, że miałem obawy, czy szczyt klimatyczny należy organizować akurat w Katowicach, czyli centrum przemysłu górniczego, węglowego. Szczególnie w grudniu, kiedy pogoda w Polsce jest niezbyt zachęcająca. Jednak w sumie nie był to zły pomysł. Delegaci z całego świata zobaczyli, że nasze miasta nie odbiegają poziomem od innych dużych ośrodków rozwiniętego świata. Jest tu niezła infrastruktura, w tym drogowa, odnowiony dworzec. Katowice nie są ani zacofane, ani brudne. Jeśli mam być szczery, z czystością zdecydowanie większy problem ma choćby Nowy Jork. Delegaci zobaczyli, że nawet w okręgu górniczym nie żyją jakieś „czarne smoki”, tylko życzliwi i gościnni ludzie, a życie toczy się tutaj normalnie.
A jeśli chodzi o rezultaty COP24?
To, że ten szczyt zakończy się tak naprawdę niczym, było wiadomo od pewnego czasu. Przywódcy krajów, które mają największy wpływ na emisję na świecie, czyli USA, Chin, Rosji, Niemiec, Francji – nie przyjechali do Katowic. Na COP24 pojawili się w ich zastępstwie urzędnicy niższego stopnia, osoby niedecyzyjne. To było oczywiste, że stanie na poziomie: „będziemy dalej rozmawiać”. Nieoczekiwanie dla nas poszło to jeszcze dalej. Brazylia po zmianie rządu na bardziej racjonalny, postawiła sprawę jasno. Powiedziała: „nie chcemy tak daleko idących zobowiązań” i doprowadziła do usunięcia z porozumienia paryskiego bardzo ważnego artykułu 6, który precyzował zobowiązania poszczególnych krajów do podejmowania określonych działań w zakresie ochrony klimatu. Słowem - cofnęliśmy się o krok w stosunku do Paryża. Następny szczyt miał się odbyć w Brazylii, ale ona się wycofała z jego organizacji. Trwają w tej sprawie negocjacje z Chile.
Co to oznacza dla Polski i Śląska?
Daje to nam chwilę oddechu od presji, jaką na nas wywierano, mimo że tak naprawdę nie jesteśmy nawet w czołówce światowych emitentów gazów cieplarnianych. Plasujemy się dopiero w okolicach 20. miejsca. Polska powinna odejść od węgla, nie mam co do tego wątpliwości, ale w sferze opalania nim domów wyposażonych w piece-kopciuchy. Duża energetyka jest czysta i nie może zrezygnować z węgla, bo nie mamy alternatywnych źródeł. Oceniam katowicki szczyt klimatyczny pozytywnie, bo przedstawiliśmy na nim w sposób zdecydowany i dobry nasze stanowisko, a z drugiej strony delegaci nie tylko nie podjęli żadnej decyzji, ale wręcz cofnęli się w stosunku po porozumienia paryskiego.
Od zagranicznych mediów oberwało się nam jako organizatorom, za partnerstwo spółek energetycznych i górniczych. Słusznie?
Absolutnie niesłusznie. Oni są zbyt krytyczni wobec nas i to pisanie wyglądało tak, jakby już naprawdę nie mieli się do czego innego przyczepić. Spółki energetyczne i wydobywcze mają pieniądze, dlatego też pojawiły się na COP24 jako partnerzy, sponsorzy. Ich zainteresowanie szczytem klimatycznym należy odebrać jak najbardziej pozytywnie, bo ono pokazuje, że nasza energetyka i górnictwo nie są obojętne wobec konieczności ochrony klimatu, że chcą w tym brać udział, wysłuchiwać racji. To należy odbierać pozytywnie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Profesor majaczy. Jakie polskie stanowisko? Polska nie prezentowała żadnego, UE była reprezentowana przez Komisję i prezydencję (Austrię). Nie było koordynacji, był rozzdziew. A Duda tylko pogłębił swoją izolację - miała być wspólna konferencja z GenSek ONZ w drugim tygodniu, ale po wyczynach w tygodniu pierwszym żadnej konferencji nie było - i pewnie nie będzie przez wiele lat.